Wiesz co, to może być suma wielu czynników. Dlaczego dziecko płacze na spacerze. Może płakać bo mu za zimno, ciemno, niewygodnie, pic się chce, głośne nieznane hałasy, chce sobie świat pooglądać, nie ma akurat ochoty na spacer. Płacze bo nie umie tego wyrazić. Płacz dzieci jest normalny i jeśli jakikolwiek przechodzień by coś do mnie miauknal na temat mojego płaczącego dziecka to by dostał tyradę jak stad do Drogi Mlecznej. Dzieci płaczą, jest to normalne. Dziwne by było gdyby np gdakaly. Jeśli tylko mama na ten płacz reaguje to wszystko jest ok. Gdyby nie reagowała to byłoby to niepokojące. Skoro reagujesz to znaczy, ze jesteś dobra mama i nie masz sobie nic do zarzucenia. Opinia ludu, jak wiadomo, jest jak dolny odcinek zakończenia pleców...
Jednakże jest faktem, ze dzieci reagują na stres mamy i stresowanie się płaczem dziecka tylko pogarsza sytuacje. Tak na trzeźwo patrząc, dziecku się krzywda nie dzieje, wiec nie ma co panikować. Na spokojnie wracasz do domu jeśli chcesz.
Ale mogą być tez inne powody. Moja np płakała bo ona chciała oglądać świat, a nie siedzieć w wózku czy gondoli. Zamieniłam wózek na nosidełko, brzuch do brzucha, i sytuacja się diametralnie zmieniła. Mała sobie oglądała świat i była zafascynowana. Pokaz swojemu dziecku listki na drzewie, samo drzewo, ławkę w parku, huśtawkę, kamień, sklep...nie wiem co tam masz pod ręka. Dla ciebie to oczywiste oczywistości, dla dziecka cały nowy wszechświat. Maluch zmęczy się wrażeniami i zaśnie jak kamień.
Chce pic? Weź ze sobą butelkę i daj mu pic. Dorosłemu tez się czasem na spacerze chce wody czy soku. Ja do dzisiaj nie rozstaje się z torba dla malucha, w której mam wszystko co konieczne.
A chodź na spacery kiedy chcesz. Pamiętaj, ze szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko. Osobiście sama nie lubię włóczyć się po dworze, kiedy pada, wieje i jest -10 stopni. Żadna to frajda. Później, jak dziecko już jest starsze i pogoda sprzyja to sobie możecie razem poskakać po kałużach, poturlac się po opadnietych jesienią liściach czy iść razem na sanki. Masz przed sobą całe lata, nie wszystko musi być zrobione już, zaraz, natychmiast.
Ja z mała chodziłam jak skończyła 4 miesiąc. Wychodziłam kilka razy w tygodniu do parku. A ile siedziałam to zależało od niej. Jak sobie smacznie spała to ja się wałęsałam bez końca a jak ona nie chciała z różnych powodów być w parku to wracałam. Pamiętaj, ze dzieci tez mogą czegoś nie chcieć, nie zmuszaj.
A jak już ona definitywnie nie chciała siedzieć w wózku to brałam koc, zabawki, owoce, picie i do tego samego parku szlam na piknik. Rozkładałam kocyk, mała na kocu, zabawki, owoce, picie i niech ona sobie poznaje świat. Rodziłam ja w październiku wiec w maju jak było sucho to potrafiłam z nią cały dzień siedzieć. Ona się turlała po kocu a ja obok czytałam. Wracałyśmy do domu na kolacje i kąpiel. Przebierałam ja w parku, pieluszki zmieniałyśmy w parku. W maju pogoda już jest niezła. Nikt mi złego słowa nigdy nie powiedział odnośnie tego ile i jak często moje dziecko jest na dworzu. Na chwile obecna, księżna udzielna jest w ogródku ubrana w ciuszki, kalosze i jednoczęściowy wodoodporny kombinezon bo coś mamy przelotne opady i pewnie wróci jak poczuje obiadek. A jak nawet zmoknie to rozbiorę i wstawię ja do cieplej wody.
Ubieraj dziecko odpowiednio do pogody ale nie przesadzaj.
Wychodziłam w rożna pogodę ale unikałam jakichś kataklizmów pt ulewa, wiatr, zawieja w jednym. To żadna przyjemność. Pamiętaj, ze to ty wychowujesz swoje dziecko i masz prawo się nie zgadzać z tym, co mówią książki czy inni ludzie, niezależnie od ich doświadczenia czy profesji.