reklama
maniulka
Pozytywnie zakręcona:)
Buhahahahah
G
gosia88
Gość
YouTube - Muppet Show - Mahna Mahna Original
Puściłam to dzis Majce, oj podobało sie podobało
Puściłam to dzis Majce, oj podobało sie podobało
Dziewczyny, opiszę tu kilka sytuacji ze swoich rozmów z kandydatkami na nianie - kosmos jakis.
Na początek kandydatka nr 1 (wchodzi i widzi śmiejącego się Tadka): "Oooo, ale uśmiech ma śliczny, już ma u mnie plusa!"
Rozwaliła mnie tym tekstem
A teraz kandydatka nr 2:
Ja: "Co Pani w tej chwili robi? Studiuje?"
Ona: "Ja... robię maturę. w takim liceum zaocznie. No bo miałam 2 lata przerwy po gimnazjum."
Ja: "Ooo."
Ona: "No, bo ja to takie różne przejścia miałam..."
Ja (postanawiam nieprofesjonalnie nie wnikać): "A potem co chce pani robić?"
Ona: "Na grafikę komputerową pójdę."
Ja: "Aaaa... To skąd pomysł na opiekę nad dzieckiem? Nie lepiej się porządnie do tej matury przyuczyć?"
Ona: "Ale ja kocham dzieci i ja swoją przyszłość to tylko z dziećmi widzę."
Ja (nie kumam): " O, to skąd w takim razie ta grafika?"
Ona: "No bo ja tak myślałam o pedagogice... Ale nie, to nie dla mnie: 5 lat nauki i w ogóle... odpada. Ja muszę mieć kasę, bo ja chcę potem dzieciom pomagać. Pani wie, że w Rosji 2 mln dzieci na ulicach żyje? Im bym chciała pomagać, tym dzieciom z Rosji. No i dzięki grafice dorobię się. "
Ja (kopara opadnięta, próbuję przetrawić te dzieci z Rosji): "Uuuu, ambitnie, ambitnie... Ale to jak chce im Pani pomagać, tym dzieciom z Rosji?
Ona: "No nie wiem, jakiś dom dziecka czy coś w tym stylu..."
Ja (nie ma to jak konkretny plan): "Uhm. Dobrze. To może teraz przejdźmy do innej sprawy - napisała Pani w swoim profilu, że jest Pani bardzo opanowana nawet w bardzo trudnych sytuacjach. Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem, bo ja bym o sobie tak nie napisała. Proszę mi podać przykład takiej sytuacji, ze był jakiś kryzys i jak sobie Pani poradziła. Bardzo jestem ciekawa, jak sobie Pani radzi z takimi kryzysowymi sytuacjami, jak Pani opanowuje nerwy."
Ona: "Noooo, ja to jestem naprawdę opanowana. Po prostu zawsze spokój, bez nerwów i w ogóle. Moje koleżanki to od razu stres, a ja? Spokojnie i już."
Ja: "No ale jakiś konkretny przykład może mi Pani podać?"
Ona: "Ooo, to dużo tego było."
Ja: "No to jakiś jeden poproszę. Dowolny, ze szkoły, czy z domu, czy jakaś sytuacja ze znajomymi, naprawdę, cokolwiek.
Ona: "Noo, nie wiem, no różne były, na przykład u zakonnic w szkole dużo się działo, no i w ogóle."
Ja (szkoła u zakonnic? aż mi jęknęło w duszy): "No ale jakaś jedna konkretna sytuacja, proszę mi to tak opowiedzieć, żeby mi się wydawało, że stoję obok."
Ona:" No dobra, to opowiem Pani, jak to u mnie jest ostatnio z telefonem.."
Ja (że co? Telefon? No dobra...): "Zamieniam się w słuch."
Ona: "No bo on mi się co chwila zawiesza. I tak, jeden dzień super działa, a drugiego dnia piszę sms-a i mi się 6 razy potrafi wyłączyć. No wie Pani? Nie wiem, co się z nim stało."
Ja (taki wybór kryzysowej sytuacji mnie rozwalił, nie mogłam się powstrzymać od małej kpiny): I co, i pewnie ma Pani ochotę tak łup o ścianę tym telefonem, co?"
Ona (nie załapała kpiny): "No właśnie nie! Ja właśnie w takich sytuacjach zawsze jestem spokojna, tak jak pisałam. Nerwy mi nie puszczają."
Na początek kandydatka nr 1 (wchodzi i widzi śmiejącego się Tadka): "Oooo, ale uśmiech ma śliczny, już ma u mnie plusa!"
Rozwaliła mnie tym tekstem
A teraz kandydatka nr 2:
Ja: "Co Pani w tej chwili robi? Studiuje?"
Ona: "Ja... robię maturę. w takim liceum zaocznie. No bo miałam 2 lata przerwy po gimnazjum."
Ja: "Ooo."
Ona: "No, bo ja to takie różne przejścia miałam..."
Ja (postanawiam nieprofesjonalnie nie wnikać): "A potem co chce pani robić?"
Ona: "Na grafikę komputerową pójdę."
Ja: "Aaaa... To skąd pomysł na opiekę nad dzieckiem? Nie lepiej się porządnie do tej matury przyuczyć?"
Ona: "Ale ja kocham dzieci i ja swoją przyszłość to tylko z dziećmi widzę."
Ja (nie kumam): " O, to skąd w takim razie ta grafika?"
Ona: "No bo ja tak myślałam o pedagogice... Ale nie, to nie dla mnie: 5 lat nauki i w ogóle... odpada. Ja muszę mieć kasę, bo ja chcę potem dzieciom pomagać. Pani wie, że w Rosji 2 mln dzieci na ulicach żyje? Im bym chciała pomagać, tym dzieciom z Rosji. No i dzięki grafice dorobię się. "
Ja (kopara opadnięta, próbuję przetrawić te dzieci z Rosji): "Uuuu, ambitnie, ambitnie... Ale to jak chce im Pani pomagać, tym dzieciom z Rosji?
Ona: "No nie wiem, jakiś dom dziecka czy coś w tym stylu..."
Ja (nie ma to jak konkretny plan): "Uhm. Dobrze. To może teraz przejdźmy do innej sprawy - napisała Pani w swoim profilu, że jest Pani bardzo opanowana nawet w bardzo trudnych sytuacjach. Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem, bo ja bym o sobie tak nie napisała. Proszę mi podać przykład takiej sytuacji, ze był jakiś kryzys i jak sobie Pani poradziła. Bardzo jestem ciekawa, jak sobie Pani radzi z takimi kryzysowymi sytuacjami, jak Pani opanowuje nerwy."
Ona: "Noooo, ja to jestem naprawdę opanowana. Po prostu zawsze spokój, bez nerwów i w ogóle. Moje koleżanki to od razu stres, a ja? Spokojnie i już."
Ja: "No ale jakiś konkretny przykład może mi Pani podać?"
Ona: "Ooo, to dużo tego było."
Ja: "No to jakiś jeden poproszę. Dowolny, ze szkoły, czy z domu, czy jakaś sytuacja ze znajomymi, naprawdę, cokolwiek.
Ona: "Noo, nie wiem, no różne były, na przykład u zakonnic w szkole dużo się działo, no i w ogóle."
Ja (szkoła u zakonnic? aż mi jęknęło w duszy): "No ale jakaś jedna konkretna sytuacja, proszę mi to tak opowiedzieć, żeby mi się wydawało, że stoję obok."
Ona:" No dobra, to opowiem Pani, jak to u mnie jest ostatnio z telefonem.."
Ja (że co? Telefon? No dobra...): "Zamieniam się w słuch."
Ona: "No bo on mi się co chwila zawiesza. I tak, jeden dzień super działa, a drugiego dnia piszę sms-a i mi się 6 razy potrafi wyłączyć. No wie Pani? Nie wiem, co się z nim stało."
Ja (taki wybór kryzysowej sytuacji mnie rozwalił, nie mogłam się powstrzymać od małej kpiny): I co, i pewnie ma Pani ochotę tak łup o ścianę tym telefonem, co?"
Ona (nie załapała kpiny): "No właśnie nie! Ja właśnie w takich sytuacjach zawsze jestem spokojna, tak jak pisałam. Nerwy mi nie puszczają."
Ostatnia edycja:
I
ivaz
Gość
a propo sniegu i marzeń o domku z ogródkiem :-) ze to nie tylko gril letnia porą jak to widac na okładkach muratora
"2 sierpnia
Przeprowadziliśmy się do naszego nowego domu w Bieszczadach. Boże, jak tu
pięknie. Drzewa wokół wyglądają tak majestatycznie. Wprost nie mogę się
doczekać, kiedy pokryją
się śniegiem.
4 października
Bieszczady są najpiękniejszym miejscem na ziemi !!! Wszystkie liście zmieniły
kolory na tonacje pomarańczowe i czerwone. Pojechałem na przejażdżkę po
okolicy i zobaczyłem kilka jeleni. Jakie wspaniałe i okazałe, Jestem
pewien, że to najpiękniejsze zwierzęta na świecie. Tutaj jest jak w raju.
Boże !!! Jak mi się tu podoba.
11 listopada
Ostatniej nocy wreszcie spadł śnieg. Obudziłem się, a za oknem wszystko
było przykryte białą, cudowną kołderką. Wspaniały widok. Jak z pocztówki
bożonarodzeniowej. Wyszliśmy całą rodziną na zewnątrz. Odgarnęliśmy śnieg
ze schodów i odśnieżyliśmy drogę dojazdową do naszego pięknego domku.
Później zrobiliśmy sobie świetną zabawę - bitwę śnieżną (oczywiście ja
wygrałem). Wtedy nadjechał pług śnieżny i zasypał to co wcześniej
odśnieżyliśmy, więc znowu musieliśmy odśnieżć drogę dojazdową. Super sport.
Kocham Bieszczady.
12 grudnia
Zeszłej nocy znowu spadł śnieg. Odśnieżyłem drogę, a pług śnieżny znowu
powtórzył dowcip z zasypaniem drogi dojazdowej. Po porostu kocham to
miejsce.
19 grudnia
Kolejny śnieg spadł zeszłej nocy. Ze względu na nieprzejezdną drogę
dojazdową nie mogłem pojechać do pracy. Jestem kompletnie wykończony
ciągłym ośnieżaniem. Na dodatek bez przerwy jeździ ten pieprzony pług.
22 grudnia
Zeszłej nocy napadało jeszcze więcej tych białych gówien. Całe łapy mam w
pęcherzach od łopaty. Jestem pewien, że pług śnieżny czeka już za rogiem
żeby wyjechać jak tylko skończę odśnieżać drogę dojazdową - skurwysyn.
25 grudnia
Wesołych, *******onych Świąt !!! Jeszcze więcej napadało tego białego,
gównianego śniegu. Jak kiedyś wpadnie mi w ręce ten skurwiel od pługu
śnieżnego przysięgam - zabiję ****a. Nie rozumiem, dlaczego nie posypują
drogi solą jak w mieście, żeby rozpuściła to zmarznięte, śliskie *****.
27 grudnia
Znowu to białe kurestwo spadło w nocy. Przez trzy dni nie wytknąłem nosa z
domu, oczywiście z wyjątkiem odśnieżania tej ******j drogi dojazdowej za
każdym razem kiedy przejechał pług. Nigdzie nie mogę dojechać. Samochód
jest pogrzebany pod wielką górą białego gówna. Na dodatek meteorolog w
telewizji zapowiedział dwadzieścia pięć centymetrów dalszych opadów tej
nocy. Możecie sobie wyobrazić ile to jest łopat pełnych śniegu.
28 grudnia
****ny meteorolog się pomylił !!! Napadało osiemdziesiąt pięć centymetrów
tego białego kurestwa. Ja *******e - teraz to nie stopnieje nawet do lipca.
Pług śnieżny na szczęście ugrzązł w zaspie, a ten **** przylazł do mnie
pożyczyć łopaty. Myślałem że go od razu zabiję, ale najpierw mu
powiedziałem, że już sześć łopat połamałem przy odśnieżaniu, a siódmą i
ostatnią roz*******iłem o jego zakuty, góralski łeb.
4 stycznia
Wreszcie jakoś wydostałem się z domu. Pojechałem do sklepu kupić cos do
jedzenia i picia. Kiedy wracałem, pod samochód wskoczył mi jeleń. Ten
po****ny zwierz z rogami - narobił mi szkód na trzy tysiące. Przez chwilę
przebiegło mi przez myśl, że jest on chyba w zmowie z tym ****em od pługu
śnieżnego. Powinni powystrzelać te skurwysyńskie jelenie. Że też myśliwi
nie rozwalili wszystkich w sezonie.
3 maja
Dopiero dzisiaj mogłem zawieźć samochód do warsztatu w mieście. Nie
uwierzycie jak zardzewiał od tej ******j soli, którą jednak sypali drogę.
Na podjeździe stał zaparkowany, umyty i błyszczący pług śnieżny z nowym
kierowcą. Tamten podobno jeszcze leczy roz****ny łeb. Na szczęście od
uderzenia stracił pamięć, bo jeszcze poszedłbym za ****a siedzieć.
18 maja
Sprzedałem tą zgniłą ruderę w Bieszczadach jakiemuś wypacykowanemu
inteligentowi z miasta. Powiedział, że całe życie o tym marzył i zbierał
kasę, aby na emeryturze odpocząć. A to się głupi **** zdziwi jak przyjdzie
zima i ten drugi **** wyjdzie ze szpitala. Ja przeprowadziłem się z
powrotem do mojego ukochanego i urokliwego miasta. Nie mogę sobie wyobrazić
jak ktoś mający chociaż troszeczkę rozumu i zdrowego rozsądku może mieszkać
na jakimś zasypanym i zmarzniętym zadupiu w Bieszczadach..."
Dlatego tez ja jak tylko miałam mozliwośc domku się pozbyłam, a z łopatą smiga codziennie nasz dozorca pan Henio
"2 sierpnia
Przeprowadziliśmy się do naszego nowego domu w Bieszczadach. Boże, jak tu
pięknie. Drzewa wokół wyglądają tak majestatycznie. Wprost nie mogę się
doczekać, kiedy pokryją
się śniegiem.
4 października
Bieszczady są najpiękniejszym miejscem na ziemi !!! Wszystkie liście zmieniły
kolory na tonacje pomarańczowe i czerwone. Pojechałem na przejażdżkę po
okolicy i zobaczyłem kilka jeleni. Jakie wspaniałe i okazałe, Jestem
pewien, że to najpiękniejsze zwierzęta na świecie. Tutaj jest jak w raju.
Boże !!! Jak mi się tu podoba.
11 listopada
Ostatniej nocy wreszcie spadł śnieg. Obudziłem się, a za oknem wszystko
było przykryte białą, cudowną kołderką. Wspaniały widok. Jak z pocztówki
bożonarodzeniowej. Wyszliśmy całą rodziną na zewnątrz. Odgarnęliśmy śnieg
ze schodów i odśnieżyliśmy drogę dojazdową do naszego pięknego domku.
Później zrobiliśmy sobie świetną zabawę - bitwę śnieżną (oczywiście ja
wygrałem). Wtedy nadjechał pług śnieżny i zasypał to co wcześniej
odśnieżyliśmy, więc znowu musieliśmy odśnieżć drogę dojazdową. Super sport.
Kocham Bieszczady.
12 grudnia
Zeszłej nocy znowu spadł śnieg. Odśnieżyłem drogę, a pług śnieżny znowu
powtórzył dowcip z zasypaniem drogi dojazdowej. Po porostu kocham to
miejsce.
19 grudnia
Kolejny śnieg spadł zeszłej nocy. Ze względu na nieprzejezdną drogę
dojazdową nie mogłem pojechać do pracy. Jestem kompletnie wykończony
ciągłym ośnieżaniem. Na dodatek bez przerwy jeździ ten pieprzony pług.
22 grudnia
Zeszłej nocy napadało jeszcze więcej tych białych gówien. Całe łapy mam w
pęcherzach od łopaty. Jestem pewien, że pług śnieżny czeka już za rogiem
żeby wyjechać jak tylko skończę odśnieżać drogę dojazdową - skurwysyn.
25 grudnia
Wesołych, *******onych Świąt !!! Jeszcze więcej napadało tego białego,
gównianego śniegu. Jak kiedyś wpadnie mi w ręce ten skurwiel od pługu
śnieżnego przysięgam - zabiję ****a. Nie rozumiem, dlaczego nie posypują
drogi solą jak w mieście, żeby rozpuściła to zmarznięte, śliskie *****.
27 grudnia
Znowu to białe kurestwo spadło w nocy. Przez trzy dni nie wytknąłem nosa z
domu, oczywiście z wyjątkiem odśnieżania tej ******j drogi dojazdowej za
każdym razem kiedy przejechał pług. Nigdzie nie mogę dojechać. Samochód
jest pogrzebany pod wielką górą białego gówna. Na dodatek meteorolog w
telewizji zapowiedział dwadzieścia pięć centymetrów dalszych opadów tej
nocy. Możecie sobie wyobrazić ile to jest łopat pełnych śniegu.
28 grudnia
****ny meteorolog się pomylił !!! Napadało osiemdziesiąt pięć centymetrów
tego białego kurestwa. Ja *******e - teraz to nie stopnieje nawet do lipca.
Pług śnieżny na szczęście ugrzązł w zaspie, a ten **** przylazł do mnie
pożyczyć łopaty. Myślałem że go od razu zabiję, ale najpierw mu
powiedziałem, że już sześć łopat połamałem przy odśnieżaniu, a siódmą i
ostatnią roz*******iłem o jego zakuty, góralski łeb.
4 stycznia
Wreszcie jakoś wydostałem się z domu. Pojechałem do sklepu kupić cos do
jedzenia i picia. Kiedy wracałem, pod samochód wskoczył mi jeleń. Ten
po****ny zwierz z rogami - narobił mi szkód na trzy tysiące. Przez chwilę
przebiegło mi przez myśl, że jest on chyba w zmowie z tym ****em od pługu
śnieżnego. Powinni powystrzelać te skurwysyńskie jelenie. Że też myśliwi
nie rozwalili wszystkich w sezonie.
3 maja
Dopiero dzisiaj mogłem zawieźć samochód do warsztatu w mieście. Nie
uwierzycie jak zardzewiał od tej ******j soli, którą jednak sypali drogę.
Na podjeździe stał zaparkowany, umyty i błyszczący pług śnieżny z nowym
kierowcą. Tamten podobno jeszcze leczy roz****ny łeb. Na szczęście od
uderzenia stracił pamięć, bo jeszcze poszedłbym za ****a siedzieć.
18 maja
Sprzedałem tą zgniłą ruderę w Bieszczadach jakiemuś wypacykowanemu
inteligentowi z miasta. Powiedział, że całe życie o tym marzył i zbierał
kasę, aby na emeryturze odpocząć. A to się głupi **** zdziwi jak przyjdzie
zima i ten drugi **** wyjdzie ze szpitala. Ja przeprowadziłem się z
powrotem do mojego ukochanego i urokliwego miasta. Nie mogę sobie wyobrazić
jak ktoś mający chociaż troszeczkę rozumu i zdrowego rozsądku może mieszkać
na jakimś zasypanym i zmarzniętym zadupiu w Bieszczadach..."
Dlatego tez ja jak tylko miałam mozliwośc domku się pozbyłam, a z łopatą smiga codziennie nasz dozorca pan Henio
ivaz Jakbym widziała siebie dzisiaj w nocy.Do pierwszej w nocy odśnieżałam 3 razy schody( u nas wejście jest na pierwsze piętro) i dojście do furtki.Chodnika nie odśnieżałam bo już mi sie nie chciało a i tak by go zaraz zasypało.Mojego m nie było bo tak to bym jego pogoniła.A wiecie w czym odśnieżałam , w klapkach japonkach Nie chciało mi sie wyjmować i ubierać kozaków.Trzeba sie hartować.;-)
reklama
hehe, ivaz, dobre własnie tak jest u mnie na wsi gdzie kiedys mieszkałam. Pieknie, tylko latem, jak nie pada i nie ma komarów. Aczkolwiek yroche na wsiach sie zmieniło, maja fundusze (chyba unijne)i bardzo czesto z gminy śnieżarki wsie odśniezaja. Ale pamietam te czasy kiedy brat traktorem odsniezal a ja mu co nieco pomagalam.Masakra bo ja mieszkalam na koncu wsi -prawie 3 km swojej drogi (!!!)
iwona-ladnie, w japonkach. oj Ty kobieto, ładny dzieciom przyklad dajesz
iwona-ladnie, w japonkach. oj Ty kobieto, ładny dzieciom przyklad dajesz
Podziel się: