Hej. Mieszkam na samej górze bloku, pode mną starsze małżeństwo. Mieszkam tu ok 4 lat i od samego poczatku nie możemy sie dogadać z sasiadami z dołu.
Póki moje dziecko było małe nie wchodziliśmy sobie w drogę. Problem sie zaczął, gdy mój syn zaczął pokazywać że żyje i umie się przemieszczać. Mam bardzo "skoczne dziecko ", które ciągle jest przeze mnie upominane, aby tak bie robiło bo takie zabawy kończą się wizytacją pani z dołu. Mały chodzi do żłobka, ja pracuje z partnerem i mało jesteśmy w domu. Dziecko jest aktywne od 16 góra do 20:30, gdzie zaznaczam, że nie ma hulaj dusza. Nie mamy w domu piłek, autek i innych przedmiotów które vy zakłócały cisze. Młody ma w pokoju duża mate i w miarę możliwości bawimy sie tam, ewentualnie w salonie rozkładam mu moją mate do ćwiczeń aby wygłuszyć dźwięki. Mieszkamy w wynajomowanym mieszkaniu i niewiele możemy zrobić. Pomimo tego, że staram sie nie być upierdliwa ona wiecznie chodzi. Jak jiz dziecko wyrosło z glosnych zabaw zaczęła przychodzić i czepiać się, że moj mąż zostawia piasek na schodach. Tż pracuje fizycznie po 12h dziennie w różnym terenie i ma nieraz brudniejsze buty, ale nie sądzę że robi az taki balagan. Obok nas mieszka małżeństwo, w którym mąż pracuje gdzieś na roli i bardzo często również on troche zostawia balagan na klatce. Kiedy widze, że jest już trochę za dużo bałaganu biorę miotłę i sprzatam pomimo tego, że placimy za sprzatanie klatki i dwa razy w tygodniu jest myta i sprzatana. Pomimo tego, że czesto mój partner nie zostawiał nic na schodach bo wyczyścił sobie te buty, a wyraźnie było widać skąd wychodzi brud (drzwi sąsiadów) sąsiadka notorycznie przychodziła do mnie. Patrząc tak na te schody to nie był taki istny armagedon tylko taki sam codzienny bałagan jak na pozostałych piętrach i nie wpadłabym na pomysł aby szukać winowajcy. Męczy mnie już ta Pani, ciągle o coś ma pretensje. U niej często są wnuki (zaznaczam, że są to duże dzieciaki) potrafia skakać cały bozy dzień i nidgy nie zeszlam na dół, aby zrobić o to wojne. Pani ta, często też wlacza pralke o 1 w nocy. Zaczyna wirowanie o 2 to blok aż łomocze, też nigdy nie zwróciłam jej o to uwagi aż do ostatniego razu, gdy przyszła mi powiedzieć, że moje dziecko za glosno chodzi. Doczepila sie do mojego dziecka, które w nocy (z racji choroby) przyszło do nas spać.... wiem, że nie powinniśmy pozwalać na wszystko pociechom ale moja jest notorycznie upominana, bo nie chce kolejnej wizyty tej baby. W naszym mieszkaniu jest raczej normalnie, może mój mąż glosniej chodzi bo ma tendencje do ruszania z piety ale on w ttm domu praktycznie tylko spi. Wychodzi i 7/8 i wraca 19/20. Mam serdecznie dość, nigdy naert nie było u nas imprezy, nie puszczamy muzyki, pralek na noc, nie palimy i nie pijemy i ciągle czepianie sie. Mam wrażenie że o nic. Zastanawiam się, czy aby nie odwiedzić dzielniciwego sle nie wiem czy bie bede śmieszna. Ale zaczyna mi przeszkadzać to, że dziecko nie może sie bawić jak dziecko w ludzkich porach a ja nie mogę zejsc bo od razu jestem obwiniana o robienie balaganu.