reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Sąsiadka ktorej wszystko przeszkadza

Dołączył(a)
26 Styczeń 2023
Postów
7
Hej. Mieszkam na samej górze bloku, pode mną starsze małżeństwo. Mieszkam tu ok 4 lat i od samego poczatku nie możemy sie dogadać z sasiadami z dołu.

Póki moje dziecko było małe nie wchodziliśmy sobie w drogę. Problem sie zaczął, gdy mój syn zaczął pokazywać że żyje i umie się przemieszczać. Mam bardzo "skoczne dziecko ", które ciągle jest przeze mnie upominane, aby tak bie robiło bo takie zabawy kończą się wizytacją pani z dołu. Mały chodzi do żłobka, ja pracuje z partnerem i mało jesteśmy w domu. Dziecko jest aktywne od 16 góra do 20:30, gdzie zaznaczam, że nie ma hulaj dusza. Nie mamy w domu piłek, autek i innych przedmiotów które vy zakłócały cisze. Młody ma w pokoju duża mate i w miarę możliwości bawimy sie tam, ewentualnie w salonie rozkładam mu moją mate do ćwiczeń aby wygłuszyć dźwięki. Mieszkamy w wynajomowanym mieszkaniu i niewiele możemy zrobić. Pomimo tego, że staram sie nie być upierdliwa ona wiecznie chodzi. Jak jiz dziecko wyrosło z glosnych zabaw zaczęła przychodzić i czepiać się, że moj mąż zostawia piasek na schodach. Tż pracuje fizycznie po 12h dziennie w różnym terenie i ma nieraz brudniejsze buty, ale nie sądzę że robi az taki balagan. Obok nas mieszka małżeństwo, w którym mąż pracuje gdzieś na roli i bardzo często również on troche zostawia balagan na klatce. Kiedy widze, że jest już trochę za dużo bałaganu biorę miotłę i sprzatam pomimo tego, że placimy za sprzatanie klatki i dwa razy w tygodniu jest myta i sprzatana. Pomimo tego, że czesto mój partner nie zostawiał nic na schodach bo wyczyścił sobie te buty, a wyraźnie było widać skąd wychodzi brud (drzwi sąsiadów) sąsiadka notorycznie przychodziła do mnie. Patrząc tak na te schody to nie był taki istny armagedon tylko taki sam codzienny bałagan jak na pozostałych piętrach i nie wpadłabym na pomysł aby szukać winowajcy. Męczy mnie już ta Pani, ciągle o coś ma pretensje. U niej często są wnuki (zaznaczam, że są to duże dzieciaki) potrafia skakać cały bozy dzień i nidgy nie zeszlam na dół, aby zrobić o to wojne. Pani ta, często też wlacza pralke o 1 w nocy. Zaczyna wirowanie o 2 to blok aż łomocze, też nigdy nie zwróciłam jej o to uwagi aż do ostatniego razu, gdy przyszła mi powiedzieć, że moje dziecko za glosno chodzi. Doczepila sie do mojego dziecka, które w nocy (z racji choroby) przyszło do nas spać.... wiem, że nie powinniśmy pozwalać na wszystko pociechom ale moja jest notorycznie upominana, bo nie chce kolejnej wizyty tej baby. W naszym mieszkaniu jest raczej normalnie, może mój mąż glosniej chodzi bo ma tendencje do ruszania z piety ale on w ttm domu praktycznie tylko spi. Wychodzi i 7/8 i wraca 19/20. Mam serdecznie dość, nigdy naert nie było u nas imprezy, nie puszczamy muzyki, pralek na noc, nie palimy i nie pijemy i ciągle czepianie sie. Mam wrażenie że o nic. Zastanawiam się, czy aby nie odwiedzić dzielniciwego sle nie wiem czy bie bede śmieszna. Ale zaczyna mi przeszkadzać to, że dziecko nie może sie bawić jak dziecko w ludzkich porach a ja nie mogę zejsc bo od razu jestem obwiniana o robienie balaganu.
 
reklama
A ja bym powiedziała sąsiadce, żeby pilnowała swoich drzwi i swojej aury za nami a ode mnie sie odjebawszy. Prawda jest taka, ze jesteśmy ludźmi, a nasze dzieci dziećmi. Choćby nie wiem jak człowiek je uciszał. To to sa tylko dzieci, oddychają, chodzą, zapiszczą. Kiedy sa za głośno okej należy uciszyć, ale nie żyć pod strachem, bo sąsiadka ma przepraszam ciagle problem. Jesteście na wynajmowanym, więc może być różnie. Niestety. Jesteście w tej gorszej sytuacji, bo zawsze to was będą oskarżać, bo bedzie można się was pozbyć. Znałam podobny przypadek i para ostatecznie zmieniła mieszkanie, bo właściciel notorycznie dostawał telefony ze spółdzielni, która reagowała, bo inni mieszkańcy mieli dość imprez, hałasów itp oczywiście wszystko było kłamstwem, ale udowodnij, ze każdy sasiad kłamie. Ciężko.
Nie mniej ja wam życzę powodzenia, może kobieta potrzebuje psstryczka w nos i bedzie spokój.
 
Przestan jej otwierac drzwi. A jak nadal bedzie przychodzic to powiedz jej, ze ma przestac cie nachodzic i cie nekac, bo to jest karalne. Widac, ze babka ma jakies problemy i szuka tylko pretekstu, zeby sie pezyczepic. Najwidoczniej to jej hobby i podejrzewam, ze jakby ktos inny na waszym miejscu mieszkal to i tak by sie czepiala. To taki typ. Jesli jej nie pasuje to zawsze moze wyprowadzic sie do domku jednorodzinnego. Tam bedzie miala cisze i spokoj. W bloku niestety slyszalne sa halasy codziennego zycia i musi sie z tym pogodzic. Przeciez dzieciak nie skacze po scianach i nie robicie co tydzien balangi na caly blok.
 
Nie ma co być uprzejmym.
Są pewne granice.
Można wyslychać raz, drugi , trzeci ... ale nie przez całe życie .
Nachodzenie jest karalne, albo przestanie ciebie nachodzić albo idziesz z tym na policję- walisz tekst prosto z mostu bez przepraszania "że żyjesz" i zamykasz drzwi.
Albo jak chodzi pralka- idźcie też w nocy z parę razy i dzwońcie im do drzwi że jest 1 w nocy a spać nie idzie bo pralka rąbie na całego i bez dyskutowania wracajcie do siebie.
No niestety ale jak się już tacy starsi ludzie uczepią to potem jest.przekichane.

Moja ciocia w bloku miała non stop nagonkę, mało tego- wezwała policję że jest notoryczny hałas, dzieci krzyczą ito. Przyjechała policja , wujek z ciocią spokojnie z policjantami pogadali że sąsiadka non stop ich nachodzi , w domu dwójka małych chłopców, oni robią co mogą ale jak to dzieci, a to zabawka spadnie , a to jeden drugiego uderzy i sie biją, a to jeden drugiemu zniszczcy zamek z klocków i jest płacz ...
Policjanci podziękowali za wyjaśnienia, zeszli do sasiadki ... i wlepili jej mandat za bezpodstawne wezwanie policji.
🤷‍♀️
 
Hej. Mieszkam na samej górze bloku, pode mną starsze małżeństwo. Mieszkam tu ok 4 lat i od samego poczatku nie możemy sie dogadać z sasiadami z dołu.

Póki moje dziecko było małe nie wchodziliśmy sobie w drogę. Problem sie zaczął, gdy mój syn zaczął pokazywać że żyje i umie się przemieszczać. Mam bardzo "skoczne dziecko ", które ciągle jest przeze mnie upominane, aby tak bie robiło bo takie zabawy kończą się wizytacją pani z dołu. Mały chodzi do żłobka, ja pracuje z partnerem i mało jesteśmy w domu. Dziecko jest aktywne od 16 góra do 20:30, gdzie zaznaczam, że nie ma hulaj dusza. Nie mamy w domu piłek, autek i innych przedmiotów które vy zakłócały cisze. Młody ma w pokoju duża mate i w miarę możliwości bawimy sie tam, ewentualnie w salonie rozkładam mu moją mate do ćwiczeń aby wygłuszyć dźwięki. Mieszkamy w wynajomowanym mieszkaniu i niewiele możemy zrobić. Pomimo tego, że staram sie nie być upierdliwa ona wiecznie chodzi. Jak jiz dziecko wyrosło z glosnych zabaw zaczęła przychodzić i czepiać się, że moj mąż zostawia piasek na schodach. Tż pracuje fizycznie po 12h dziennie w różnym terenie i ma nieraz brudniejsze buty, ale nie sądzę że robi az taki balagan. Obok nas mieszka małżeństwo, w którym mąż pracuje gdzieś na roli i bardzo często również on troche zostawia balagan na klatce. Kiedy widze, że jest już trochę za dużo bałaganu biorę miotłę i sprzatam pomimo tego, że placimy za sprzatanie klatki i dwa razy w tygodniu jest myta i sprzatana. Pomimo tego, że czesto mój partner nie zostawiał nic na schodach bo wyczyścił sobie te buty, a wyraźnie było widać skąd wychodzi brud (drzwi sąsiadów) sąsiadka notorycznie przychodziła do mnie. Patrząc tak na te schody to nie był taki istny armagedon tylko taki sam codzienny bałagan jak na pozostałych piętrach i nie wpadłabym na pomysł aby szukać winowajcy. Męczy mnie już ta Pani, ciągle o coś ma pretensje. U niej często są wnuki (zaznaczam, że są to duże dzieciaki) potrafia skakać cały bozy dzień i nidgy nie zeszlam na dół, aby zrobić o to wojne. Pani ta, często też wlacza pralke o 1 w nocy. Zaczyna wirowanie o 2 to blok aż łomocze, też nigdy nie zwróciłam jej o to uwagi aż do ostatniego razu, gdy przyszła mi powiedzieć, że moje dziecko za glosno chodzi. Doczepila sie do mojego dziecka, które w nocy (z racji choroby) przyszło do nas spać.... wiem, że nie powinniśmy pozwalać na wszystko pociechom ale moja jest notorycznie upominana, bo nie chce kolejnej wizyty tej baby. W naszym mieszkaniu jest raczej normalnie, może mój mąż glosniej chodzi bo ma tendencje do ruszania z piety ale on w ttm domu praktycznie tylko spi. Wychodzi i 7/8 i wraca 19/20. Mam serdecznie dość, nigdy naert nie było u nas imprezy, nie puszczamy muzyki, pralek na noc, nie palimy i nie pijemy i ciągle czepianie sie. Mam wrażenie że o nic. Zastanawiam się, czy aby nie odwiedzić dzielniciwego sle nie wiem czy bie bede śmieszna. Ale zaczyna mi przeszkadzać to, że dziecko nie może sie bawić jak dziecko w ludzkich porach a ja nie mogę zejsc bo od razu jestem obwiniana o robienie balaganu.
Strasznie współczuje!
Ja bym się chyba poważnie zastanowiła nad zmianą mieszkania, tym bardziej, że wynajmujecie. Wiem, że łatwo napisać trudniej zrobić, ale zobacz jak teraz żyjecie jak w jakimś obozie. Dziecko nie ma samochodów i piłek, nie może przyjść do rodziców w nocy do łóżka, mąż nie może chodzić z pięty...
Nie wyobrażam sobie czegoś takiego, mieszkałam przez 15 lat w bloku, gdzie na górze mieszkała dziewczynka z porażeniem mózgowym, która nie potrafiła mówić tylko piszczała albo krzyczała, w życiu by mi do głowy nie przyszło żeby pójść i zwracać komuś uwagę, a po czasie człowiek się przyzwyczaja do hałasów.
Chyba, że jesteś gotowa na walkę to tak jak piszą dziewczyny. Albo zacząć ją nachodzić tak samo jak ona was albo powiedzieć jej że jak jej się nie podoba to niech zadzwoni na policję. Policja przyjedzie i dostanie mandat za bezpodstawne zgłoszenie.
Jeżeli chodzi o dzielnicowego to wszystko zależy od człowieka, ale myślę, że jeżeli chcecie zostać w mieszkaniu to można wcześniej dać mu znać, ze są takie sytuacje i że np informacyjnie chcialas dopytać czy to co robicie w domu to jest podstawa, zeby policję wezwać, zeby juz był uprzedzony jak sytuacja wygląda.
A jak wasz właściciel mieszkania na to reaguje? Wie o całej sytuacji? Moze jezeli wczesniej tam mieszkał to mógłby porozmawiać z panią sąsiadką, że straszy mu lokatorów.
 
A ja powiem, że każdy medal ma dwie strony, a każdy kij ma dwa końce.
Równie dobrze może być tak, że przez jakąś wadę konstrukcyjną Waszego bloku, ci sąsiedzi faktycznie słyszą wszystko i im to przeszkadza. I to jest całkowicie zrozumiałe, bo jak ktoś słyszy jeden rodzaj głośnego dźwięku non stop, to w końcu człowieka trafia.

dam Ci przykład. Ja w mieszkaniu mam problem z jedną ścianą. Sąsiadów mam z dwóch stron. Jednych nie słyszę wcale, od drugich słyszę każde jedno słowo. Gdybyśmy wiedzieli o tym przed remontem, to byśmy wygłuszali, ale nikt nam nie powiedział. Więc za głowami w sypialni mamy babkę, która cały dzień i pół nocy nawija przez telefon i przez skype na tyle głośno, że pewnego razu poszłam zacytować jej, jej własne rozmowy. I też dostałam argumentami, że jak mi się nie podoba, to mogę się wyprowadzić i zamieszkać w domku w momencie, kiedy moją jedyną prośbą było to, żeby po 22 rozmawiała w innym pokoju (co jest wykonalne, gdyby chciała).
Byłam też u sąsiadki mieszkającej pod nimi, która tupanie słyszy non stop cały dzień i całą noc i też ją już strzela. Bo tamci mają źle położony parkiet, przez co hałas jest potworny. Może u Was jest też jakiś problem z podłogą? Bo skoro oni w środku nocy słyszą dziecko, które tylko przechodzi między pokojami, to tu szukałabym sedna problemu.

Istnieje też coś takiego jak zakłócanie porządku domowego. I jeżeli jakiś sąsiad uporczywie i notorycznie sprawia, że ja we własnym mieszkaniu nie mogę funkcjonować (nie jest ważne czy to w dzień czy w nocy), to jest podstawa do wzywania policji. I nie jest to bezpodstawne wezwanie (sprawdzaliśmy). I o ile do płaczącego noworodka nikt nie przyjedzie, to np. Do radia puszczonego na full o 12 już przyjeżdżają, jeżeli ktoś się doczepi. Przetestowane przez koleżankę, która miała takie hałasy z piętra wyżej, że nie mogłs dziecka uśpić.

Ja bym jednak poszła tu w kierunku spokojnej rozmowy z ludźmi z dołu i wypracowania jakiegoś kompromisu. Bo może Wy nie słyszycie, a to faktycznie bardzo się niesie. Piasek bym olała, prawda jest taka, że sytuacja się nakręca i nakręca i stąd afera o piasek. Ale faktycznie można wyciągnąć do nich rękę i Ty możesz zejść do nich i sama posłuchać, jak słychać męża czy dziecko, a potem wyciągnąć wnioski, czy przesadzają czy też faktycznie jest problem.
 
Są na świecie ludzie, którym przeszkadza nawet to, że sąsiad wychodzi za głośno do pracy. I tacy powinni się wyprowadzić do domku. I z takimi niestety, trzeba jechać ostro. Powiedzieć raz a dosadnie, bardzo brzydko, żeby spier*alali i dołożyć argumenty. Uciszych ich tym. Z takimi nie można inaczej.
 
Baba pewnie siedzi w domu nie pracuje i jej się nudzi tez milam taka sąsiadkę wynajmowała mieszkanie obok ja mam swoje kupione i ona do mnie wiecznie pretensje o byle co albo zamiotła wspólne podwórko i kupka śmieci u mnie pod oknem , bo uznała ze ja zamiotę dalej i sprzątnie śmieci, albo miałam oplute okna całe bo mieszkamy na parterze i mękę spływały mi po całej szybie , albo dzwoniła do babki u której wynajmuje ze mam za głośno tv o 16-17 a sama na full muzę ro21:59 albo w hallowen złapałam jej dzieci jak jogurtem oblały mi drzwi, albo ze mam oddać psa bo szczeka, a ona z menelami bo inaczej się tego nie da nazwać stoi latem pod moimi oknami i pali fajki gdzie wszystko leci mi do mieszkania masakra . Ogólnie nikt ci nie pomoże ani dzielnicowy ani nikt sama to przerobiłam . Poprostu ja olej i jak zapuka ci na drzwi z pretensjami to powiedz żeby ci nie zakłócała miru domowego , albo jak zacznie narzekać ze dziecko za głośno chodzi to powiedz , ok zamknę go w klatce i problem zniknie. A jeżeli nie umiesz być niemiła dla taki osób to możesz mieć inna taktykę i pójść do niej z jakimiś czekoladkami zamykać do niej i powiedzieć ze zależy ci na dobrych relacjach z sąsiadami dziecko jest małe i sama wie jak to jest z takimi maluchami serio powinno być jej głupio przyjść po takim czymś z pretensjami do ciebie
 
Strasznie współczuje!
Ja bym się chyba poważnie zastanowiła nad zmianą mieszkania, tym bardziej, że wynajmujecie. Wiem, że łatwo napisać trudniej zrobić, ale zobacz jak teraz żyjecie jak w jakimś obozie. Dziecko nie ma samochodów i piłek, nie może przyjść do rodziców w nocy do łóżka, mąż nie może chodzić z pięty...
Nie wyobrażam sobie czegoś takiego, mieszkałam przez 15 lat w bloku, gdzie na górze mieszkała dziewczynka z porażeniem mózgowym, która nie potrafiła mówić tylko piszczała albo krzyczała, w życiu by mi do głowy nie przyszło żeby pójść i zwracać komuś uwagę, a po czasie człowiek się przyzwyczaja do hałasów.
Chyba, że jesteś gotowa na walkę to tak jak piszą dziewczyny. Albo zacząć ją nachodzić tak samo jak ona was albo powiedzieć jej że jak jej się nie podoba to niech zadzwoni na policję. Policja przyjedzie i dostanie mandat za bezpodstawne zgłoszenie.
Jeżeli chodzi o dzielnicowego to wszystko zależy od człowieka, ale myślę, że jeżeli chcecie zostać w mieszkaniu to można wcześniej dać mu znać, ze są takie sytuacje i że np informacyjnie chcialas dopytać czy to co robicie w domu to jest podstawa, zeby policję wezwać, zeby juz był uprzedzony jak sytuacja wygląda.
A jak wasz właściciel mieszkania na to reaguje? Wie o całej sytuacji? Moze jezeli wczesniej tam mieszkał to mógłby porozmawiać z panią sąsiadką, że straszy mu lokatorów.
Właściciel mieszkania sam żył z nią przeszło 20 lat, opowiadaliśmy mu przy okazji, że sie nie dogadujemy. Chcieliśmy ich uprzedzić, zanim szanowne marudy zrobią to za nas. On wie jacy są, pytał się czy może powinien sie włączyć ale odmówiliśmy. Jesteśmy w bardzo dobrych stosunkach z właścicielami mieszkania i wiedza, że ani z nas typ balangowicza... mimo wszystko nie chcemy im robic problemów i odpuściliśmy sobie ich interwencje.
 
reklama
A ja powiem, że każdy medal ma dwie strony, a każdy kij ma dwa końce.
Równie dobrze może być tak, że przez jakąś wadę konstrukcyjną Waszego bloku, ci sąsiedzi faktycznie słyszą wszystko i im to przeszkadza. I to jest całkowicie zrozumiałe, bo jak ktoś słyszy jeden rodzaj głośnego dźwięku non stop, to w końcu człowieka trafia.

dam Ci przykład. Ja w mieszkaniu mam problem z jedną ścianą. Sąsiadów mam z dwóch stron. Jednych nie słyszę wcale, od drugich słyszę każde jedno słowo. Gdybyśmy wiedzieli o tym przed remontem, to byśmy wygłuszali, ale nikt nam nie powiedział. Więc za głowami w sypialni mamy babkę, która cały dzień i pół nocy nawija przez telefon i przez skype na tyle głośno, że pewnego razu poszłam zacytować jej, jej własne rozmowy. I też dostałam argumentami, że jak mi się nie podoba, to mogę się wyprowadzić i zamieszkać w domku w momencie, kiedy moją jedyną prośbą było to, żeby po 22 rozmawiała w innym pokoju (co jest wykonalne, gdyby chciała).
Byłam też u sąsiadki mieszkającej pod nimi, która tupanie słyszy non stop cały dzień i całą noc i też ją już strzela. Bo tamci mają źle położony parkiet, przez co hałas jest potworny. Może u Was jest też jakiś problem z podłogą? Bo skoro oni w środku nocy słyszą dziecko, które tylko przechodzi między pokojami, to tu szukałabym sedna problemu.

Istnieje też coś takiego jak zakłócanie porządku domowego. I jeżeli jakiś sąsiad uporczywie i notorycznie sprawia, że ja we własnym mieszkaniu nie mogę funkcjonować (nie jest ważne czy to w dzień czy w nocy), to jest podstawa do wzywania policji. I nie jest to bezpodstawne wezwanie (sprawdzaliśmy). I o ile do płaczącego noworodka nikt nie przyjedzie, to np. Do radia puszczonego na full o 12 już przyjeżdżają, jeżeli ktoś się doczepi. Przetestowane przez koleżankę, która miała takie hałasy z piętra wyżej, że nie mogłs dziecka uśpić.

Ja bym jednak poszła tu w kierunku spokojnej rozmowy z ludźmi z dołu i wypracowania jakiegoś kompromisu. Bo może Wy nie słyszycie, a to faktycznie bardzo się niesie. Piasek bym olała, prawda jest taka, że sytuacja się nakręca i nakręca i stąd afera o piasek. Ale faktycznie można wyciągnąć do nich rękę i Ty możesz zejść do nich i sama posłuchać, jak słychać męża czy dziecko, a potem wyciągnąć wnioski, czy przesadzają czy też faktycznie jest problem.
Może i ma, ale nie jestem w stanie latać po mieszkaniu. Jestem już maksymalnie cicho, dziecko jest ciągle upominane i staje się to męczące. W naszym mieszkaniu był generalny remont, jak wprowadzaliśmy się właściciel mieszkania (który pracuje w budowlance) rozmawiał z mężem i z "naszej strony" mieszkanie jest maksymalnie wyciszone. Jedyny minus to taki, że są płytki położone w korytarzu, kuchni oraz wc. Nie wiem jaki jest dokładnie stan mieszkania państwa z dołu, natomiast nieraz gdy przechodziłam i oni wychodzili to na pierwszy rzut oka mieszkanie remontu nie widziało jakies 20 lat. Więc i może ich remont by coś dal. Szczerze mówiąc to nie mój problem. Ja nie słucham głośno muzyki, nie rozmawiam po 22 bo o tej już leze. Wstaje o 7 i przed 8 opuszczam mieszkanie do 16;30 jestem po za domem. Funkcjonuje w ttm domu normalnie i nie wydaje mi się, że żyje w nim za mocno. Ostatnimi czasy nawet nie mam gości, bo po prostu nie wiem czy zaraz nie przyleci. Właściciel wspominał nam, że kobieta ma kuku ale nie sądziłam ze az tak. Szkoda tylko, że w weekend gdy banda jej wnuków łomocze od 10 do 19 to wtedy jej to nie przeszkadza... ah no i ta pralka. Trochę hipokryzja, nie sadzisz? Jak dla mnie życie w bloku liczy się z takimi dźwiękami życia codziennego. Sąsiadów obok słyszę, wstaja przed nami i potrafią nawet odkurzać z rana. Mam co robić i nie wpadłam na pomysł, żeby komuś wojne o to robic...
 
Do góry