Witam dziewczyny, znalazłam się w sytuacji, w której przenigdy nie chciałam się znaleźć. Nie wiem co robić, potrzebuje jakiegoś wsparcia. Ale od początku...
Rok temu wyjechałam za granice, poznałam tu mężczyznę swojego życia (tak mogłoby się wydawać), zakochałam się po uszy. Niestety miał on już swoją rodzine, jednak szybko padła decyzja o rozwodzie. Cały czas słyszałam od niego, ze czeka na to jak będę gotowa na dziecko, jak na pierwsza gwiazdkę. I tak żyliśmy razem szczęśliwie aż do momentu gdy dowiedziałam się o ciazy... Dla mnie to był szok, dużo płakałam, do tego doszły ogromne nudności. Życie uszło ze mnie w jednym momencie. Jeszcze na dodatek nie miałam nikogo oprócz partnera (mamie nie chciałam mówić o takiej informacji przez telefon, a urlop w Polsce miał być dopiero za kilka tygodni) który nie rozumiał dlaczego się nie cieszę, czemu ciagle płacze. Chwilami naprawdę byłam nie do zniesienia. Zaczęliśmy się bardzo często kłócić. Niemalże codziennie. Bolało. Tydzień temu byliśmy u lekarza zobaczyć naszego już 12 tyg malucha. Miałam wrażenie ze jesteśmy najszczęśliwsi na ziemi. Do czasu... Kilka dni temu dowiedziałam się, ze jest „rozdarty”. Ze chyba chce wrócić do swojej rodziny. Do byłej żony i córki. Jest „o krok” od wrócenia do nich... Ale nie chce podejmować jeszcze ostatecznej decyzji. Nie chce żeby to byla decyzja podjęta pochopnie. Świat mi się zawalił... W domu gdy nie podejmujemy tematu naszej przyszłości, jest względnie „po staremu”. Przytula mnie, całuje, kochamy się... Jednak ja mam cały czas w glowie jego słowa, które niesamowicie bolą... Jak myślicie dziewczyny, jest szansa na odbudowanie czegokolwiek? Czy odejść jak najszybciej, bo nie mam już na co liczyc?
Rok temu wyjechałam za granice, poznałam tu mężczyznę swojego życia (tak mogłoby się wydawać), zakochałam się po uszy. Niestety miał on już swoją rodzine, jednak szybko padła decyzja o rozwodzie. Cały czas słyszałam od niego, ze czeka na to jak będę gotowa na dziecko, jak na pierwsza gwiazdkę. I tak żyliśmy razem szczęśliwie aż do momentu gdy dowiedziałam się o ciazy... Dla mnie to był szok, dużo płakałam, do tego doszły ogromne nudności. Życie uszło ze mnie w jednym momencie. Jeszcze na dodatek nie miałam nikogo oprócz partnera (mamie nie chciałam mówić o takiej informacji przez telefon, a urlop w Polsce miał być dopiero za kilka tygodni) który nie rozumiał dlaczego się nie cieszę, czemu ciagle płacze. Chwilami naprawdę byłam nie do zniesienia. Zaczęliśmy się bardzo często kłócić. Niemalże codziennie. Bolało. Tydzień temu byliśmy u lekarza zobaczyć naszego już 12 tyg malucha. Miałam wrażenie ze jesteśmy najszczęśliwsi na ziemi. Do czasu... Kilka dni temu dowiedziałam się, ze jest „rozdarty”. Ze chyba chce wrócić do swojej rodziny. Do byłej żony i córki. Jest „o krok” od wrócenia do nich... Ale nie chce podejmować jeszcze ostatecznej decyzji. Nie chce żeby to byla decyzja podjęta pochopnie. Świat mi się zawalił... W domu gdy nie podejmujemy tematu naszej przyszłości, jest względnie „po staremu”. Przytula mnie, całuje, kochamy się... Jednak ja mam cały czas w glowie jego słowa, które niesamowicie bolą... Jak myślicie dziewczyny, jest szansa na odbudowanie czegokolwiek? Czy odejść jak najszybciej, bo nie mam już na co liczyc?