Elencza
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 25 Luty 2020
- Postów
- 5 500
Drogie doświadczone Mamy...
Mój syn w lipcu skończył 2 lata.
Od lutego ma własny pokój i większe łóżeczko. Od początku przeprowadzki, dobrze to przyjął i nie miała problemu ze spaniem. Nad ranem (także już wcześniej) przychodził do naszego łóżka i dosypiał, a czasem po prostu nas budził.
W sierpniu byliśmy na tygodniowych wakacjach, młody musiał spać wspólnie z nami, a po powrocie okazało się, że wszystkie panie opiekunki w żłobku się zmieniły i na nowo przechodziliśmy adaptację...
Od tego czasu młody ok 2-3h po zaśnięciu wstaje i przychodzi do naszego łóżka - w tym momencie niezależnie od tego, czy ktoś już w nim jest...
Odprowadzany do pokoju nie potrafi zasnąć, płacze, wymaga bycia blisko..
Od ponad miesiąca próbujemy nauczyć go samodzielnego zasypiania - bo do tej pory wymagał obecności mojej albo męża w pokoju, lub tak, że musiał nas choć widzieć (stopniowi zwiększaliśmy dystans). Młody panikuje, płacze, wymyśla najróżniejsze powody, by do niego przyjść... A to katar - potrzebuje odessać nos, a to potrzebuje nocnika, bo kupka, której nie robi, a to brudna buzia - nie wiedzieć czemu...
Jest już bardzo komunikatywny, przed sprzątaniem wieczornym dopytuje czy mama albo tata zostaną w pokoju, jest bardzo niespokojny. Obiecane nagrody nie działają, choć dużo rozumie i spokojnie można z nim już porozmawiać, tego tematu nie lubi poruszać, zawsze reaguje ucieczką przed tematem, albo zaczyna płakać...
Udaje się usnąć po płaczach, zgłaszaniem tysięcy ale, czasem wyciszająca muzyka..
Ale do rzeczy- drogie mamy, co robię źle??
Jest za wcześnie na samodzielne zasypianie...?
"Przyzwyczaił się" po pobycie nad morzem..?
Zmieniła mu się żłobkowa rzeczywistość i ma lęki..?
W ciągu dnia nie ma kłopotu, by sam został w jakimś pomieszczeniu.. Nie raz ogarniam obiad w kuchni, a on bawi się w salonie. Do łazienki też udaję się sama, zero kłopotów..
Teraz znów wstał i powędrował do nas.. Protestował, jak go zawróciłam, chciał muzykę (jakieś pianinko i dźwięki deszczu, takie wyciszające).
Zrezygnować? Dalej próbować mimo protestów i płaczu..?
Jak pomóc sobie (jestem w ciąży, coraz gorzej znoszę noce z nim w jednym łóżku - zdarza się, że kopnie, albo musimy uciekać na krawędzie.. Bóle pleców, kręcze szyjne i te sprawy zdarzają się często) jednocześnie nie szkodząc jemu..?
Proszę o jakieś porady, sugestie..
Mój syn w lipcu skończył 2 lata.
Od lutego ma własny pokój i większe łóżeczko. Od początku przeprowadzki, dobrze to przyjął i nie miała problemu ze spaniem. Nad ranem (także już wcześniej) przychodził do naszego łóżka i dosypiał, a czasem po prostu nas budził.
W sierpniu byliśmy na tygodniowych wakacjach, młody musiał spać wspólnie z nami, a po powrocie okazało się, że wszystkie panie opiekunki w żłobku się zmieniły i na nowo przechodziliśmy adaptację...
Od tego czasu młody ok 2-3h po zaśnięciu wstaje i przychodzi do naszego łóżka - w tym momencie niezależnie od tego, czy ktoś już w nim jest...
Odprowadzany do pokoju nie potrafi zasnąć, płacze, wymaga bycia blisko..
Od ponad miesiąca próbujemy nauczyć go samodzielnego zasypiania - bo do tej pory wymagał obecności mojej albo męża w pokoju, lub tak, że musiał nas choć widzieć (stopniowi zwiększaliśmy dystans). Młody panikuje, płacze, wymyśla najróżniejsze powody, by do niego przyjść... A to katar - potrzebuje odessać nos, a to potrzebuje nocnika, bo kupka, której nie robi, a to brudna buzia - nie wiedzieć czemu...
Jest już bardzo komunikatywny, przed sprzątaniem wieczornym dopytuje czy mama albo tata zostaną w pokoju, jest bardzo niespokojny. Obiecane nagrody nie działają, choć dużo rozumie i spokojnie można z nim już porozmawiać, tego tematu nie lubi poruszać, zawsze reaguje ucieczką przed tematem, albo zaczyna płakać...
Udaje się usnąć po płaczach, zgłaszaniem tysięcy ale, czasem wyciszająca muzyka..
Ale do rzeczy- drogie mamy, co robię źle??
Jest za wcześnie na samodzielne zasypianie...?
"Przyzwyczaił się" po pobycie nad morzem..?
Zmieniła mu się żłobkowa rzeczywistość i ma lęki..?
W ciągu dnia nie ma kłopotu, by sam został w jakimś pomieszczeniu.. Nie raz ogarniam obiad w kuchni, a on bawi się w salonie. Do łazienki też udaję się sama, zero kłopotów..
Teraz znów wstał i powędrował do nas.. Protestował, jak go zawróciłam, chciał muzykę (jakieś pianinko i dźwięki deszczu, takie wyciszające).
Zrezygnować? Dalej próbować mimo protestów i płaczu..?
Jak pomóc sobie (jestem w ciąży, coraz gorzej znoszę noce z nim w jednym łóżku - zdarza się, że kopnie, albo musimy uciekać na krawędzie.. Bóle pleców, kręcze szyjne i te sprawy zdarzają się często) jednocześnie nie szkodząc jemu..?
Proszę o jakieś porady, sugestie..