reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Rodzimy - nasze porody, dzieciaczki i życzenia dla rozdwojonych mamuś

Status
Zamknięty i nie można odpowiadać.
reklama
No to teraz mój opis - jak na świat przyszła Oleńka.

Termin miałam wyznaczony na 08.01 a więc po terminei dostała skeirowanie na 15.01 do szpitala na wywyołanie. Zgłosiłam się na czczo (jakieś badania miały byc tak robione) i połozono mnie na patologii. Potem badanie ogólne, wód płodowych (czyste) USG no i ginekologiczne (zero rozwarcia!!) a szyjka miękka lecz długa i nic nie zpowiada rychłego końca :( Tak więc postanowiono że w piatek (16.01) będę miała oxy i próbę wywyołania - miałam tez być na czczo (drugi dzień :)
Rano w piątek, po kąpieli ale przed oxy, zaczęły sączyć sie wody. Kolejne badanie , dalej zero rozwarcia ale postanowiono przenieść mnie na przedporodową bo być może akcja zacznie sie samoistnie. Oxy przełożona na sobotę. Oczywiście cały piątek i ja i Mój S. w stresie że to już miało być a tu taka niespodzianka - no więc po kolejnym dniu spędzonym wspólnie w szpitalu o godzinie 20.00 odesłałam go do domku żeby szykował się psychicznie na jutro.
Około 21.00 zaczęły mnie łapac lekkie skurcze które zidentyfikowałam jako kolejne (męcząće mnie od ponad dwóch dni) przepowiadające - były lekkie i nieregularne. Ok. 22.30 połozna przyszła podłączyć KTG i jak zobaczyła skurcze zaprosiła na badanie. Ja do niej: że to jeszcze nie to, że wiem jak TO ma boleć (to mój drugi poród), że lekarz mnie wieczorem badał i było zero - null no i że w ogóle to ja mam rodzić jutro po oxy. Ona sie zaśmiała i powiedziała że o porodach to - ma nadzieję - wie więcej ode mnie :) i po badaniu stwierdziła że co jak co ale na pewno do rana urodzę :) Rozwarcie 4,5 cm. Przeniosła mnie na sale porodów rodzinnych i kazała dzwonić do S. (który w domu relaksował się juz drinkiem przed "jutrzejszym" porodem, hi, hi). Salka full komfort (tv, łażienka z prysznicem, fotele, piłki, sofy :) więc w oczekiwaniu na Tatuśka weszłam pod prysznic i tam masując sobie krzyż i oddychając przeczekiwałam kolejne skurczyki - nie bolało :) Jak przyjechał S. to siadł na kibelku i tak gadaliśmy sobie (ja pod prysznicem :)) i rodziliśmy. Ok. 00.30 połozna wzięła mnie na KTG i na fotel na którym trochę gorzej znosić było kolejne skurcze, i po badaniu stwierdziła że to szybciutko pójdzie :)) S. spytał czy do 1.00 bedzie z glowy a położna na to ze do 1.00 nie, ale może się z nim założyć o całą kasę która On ma przy sobie że do 2.00 urodzę. S. zakład przyjął bo miał przy sobie tylko... 10 zł :) Po KTG zeszłam z fotela i siedziałam na piłce i oddychałam (to naprawdę pomaga choć bardzo trudno skupić się na WOLNYM oddychaniu jak Cię mocno boli). Około 1.40 znów KTG, fotel, rozwarcie 8,5 cm. podłączono oxy, żeby posżło szybciej do 10 cm , położna masowała krocze, potem trzy skurcze parte, krzyk położnej "PRZYJ, BO ZA MINUTĘ DRUGA I PRZEGARM ZAKŁAD!!" :) i punktualnie o 2.00 nasza Kruszynka była na świecie. Tata przeciął pępowinę, Małą położyli mi na brzuchu, była taka malutka, ciepła i płacząca.... :) Potem szybko rodzenie łożyska i dwa szwy na drobnym pęknięciu (nie byłam nacinana!!) i juz dostałam naszą Oleńkę do karmienia... I dwie godziny tylko z Nią i Tatą... Było cudnie - ten poród wspominam jako naprawdę wzruszające przeżycie do powtórki :) a gwarancją takich wspomnień jest na pewno: pozytywne nastawienie, dobra położna (ja miałam super!!!), obecność kogoś bliskiego i oddychanie....
Pozdrawiam nierozpakowane i życzę wszystkim takich porodów - mój trwał okolo3,5h.
 
Xaxa jeszcze raz gratulację , ja też tak chcę , mój pierwszy był podobny i mam cichutką nadzieję , że może za drugim razem też nie będzie źle.
 
reklama
Status
Zamknięty i nie można odpowiadać.
Do góry