reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Rodzimy - nasze porody, dzieciaczki i życzenia dla rozdwojonych mamuś

Status
Zamknięty i nie można odpowiadać.
moj termin z usg byl na 14 stycznia....a z ostatniej miesiaczki 18....pierwszy poszedl...drugi zobaczymy
 
reklama
A ja miałam dzisiaj w nocy skurcza jednego :-) rano byłam z mężem na KTG i zobaczyliśmy kolejny, lekarka wróży że na weekendzie mój dwupak się skończy :-) oby bo już się doczekać nie możemy
 
Wielkie gratulacje dla kolejnych Mamuś rozpakowanych:)
Melu zdrowia dla Twojej Kruszynki:):)

My juz lepiej, chcieli mnie zabrać na oddział dermatologii, ale zaczęłam się poprawiać i odmówiłam i tak to jeżdżenie po szpitalach, ciągłe karetki nie dawały w domu atmosfery spokoju, a Maluszek tak jej potrzebuje...

Nasz poród...4 stycznia, kiedy wam pisałam o tych skurczach i plamieniu, pojechaliśmy na izbę przyjęć i lekarz stwierdził rozwarcie na pół palca i w sumie to nie wiadomo, czy ruszy w jedną, czy w drugą stronę. Przyjął mnie na patologię ciąży i odesłał Męża do domu. Byłam tak zdołowana, że w szpitalu mam czekać na dalszy rozwój wydarzeń, że postanowiłam pochodzić sobie po schodach aż do porządnej zadyszki, ćwiczyłam na piłce i o drugiej w nocy zaczęły się porządne regularne skurcze, o 4 zrobili mi ktg i zdecydowali o przeniesieniu na porodówkę.O 6 rano leżałam już z silnymi skurczami na sali obserwacyjnej i jeszcze nie kazali mi dzwonić po Męża a ja już bardzo tego potrzebowałam, wzięłam kilka pryszniców, siedziałam sobie na piłce, ale zanim przyjechał Mąż musieli mi podać dolergan, bo nie mogłam już wytrzymać, który chyba w ogółe na mnie nie zadziałał. W końcu przyjechał M.:-):-) około godziny 10rano.Początkowo jego masaże plecków, pomagały bardzo, podawał mi wodę i było mi lżej, przenieśli mnie na pojedyńczą salę, godziny leciały za godzinami a rozwarcie tak wolno się rozwijało..Mój Mąż był biedny, bo sama nie wiedziałam czego chcę, kolejny prysznic, chodziłam po sali i miałam wrażenie, że ściany przestawię z bólu. M. się śmiał później, że dobrze, że nie mieli ścian karton- gips, bo bym szpital zburzyła:)O 15 dostałam skurczy partych, a rozwarcie 8 cm. i to był najgorszy moment, bo przeć jeszcze nie można było. Dostałam kroplówkę z oksytocyną, poszło rozwarcie na 10 cm.i zaczęło się parcie. To chyba najlepsza część porodu, bo mogłam już działać. Choć przemiła położna i mój Mąż mieli niezły ubaw, bo licytowałam się na ilość skurczy partych do końca:-D:-DByłam tak wykończona, że zasypiałam między skurczami.W końcu przyszedł lekarz, nacięcie i dowiedziałam się, że już jest!!!!Była to godzina 17:30. Choć się przestraszyłam, bo zanim wziął pierwszy wdech i krzyknął minęła chwilka. Pępowina była krótka, więc położyli mi Jacusia tylko na brzuszku. Cała się trzęsłam ze szczęscia, M. choć nie chciał przez całą ciążę, wziął w ręce nożyczki i przeciał pępowinę i był taki dumny:-)
Pozszywali mnie szybko i zawieźli na oddział, gdzie przynieśli mi Jacusia, naszą Kruszynkę(3540g)i mogłam go poraz pierwszy przytulić, aż się bałam go dotknąć był taki delikatniutki. Do godziny 21:00spędziliśmy cudowny rodzinny czas, a potem M. poszedł do domu a ja ze szczęścia zasnąć nie mogłam przez całą noc...
Potem zaczęła się akcaja z alergią i problemami ze ssaniem, ale wychodzimy z tego i myślę, że po weekendzie wrócimy do karmienia naturalnego:-)Nareszcie mam siły zajmować się Jackiem, bo ten tydzień z karetkami był bardzo trudny też psychicznie, świadomość, że nie mam sił wstać do mojego dziecka- kiepska sprawa:-(, ale mój Mąż zdał egzamin w tej trudnej sytuacji celująco i myślę, że tylko bardziej się doceniamy po tym wszystkim;-)Teraz już będziemy mogli się cieszyć naszym rodzicielstwem:tak::tak:I coraz bardziej być dla Jacka:-):-):-)
I to tyle...;-)
Wszystkim dziewczynom przed, życzę pięknych rozwiązań:)a rozpakowanym Mamom duzo sił i radości z zajmowania się Waszymi Kruszynkami:)
 
AsiaN byłaś bardzo dzielna, nie myśle tylko o porodzie, ale i o późniejszym wyczerpaniu organizmu. Niech Ci Jacuś rośnie w zdrowiu i niech Tobie sił przybywa.
 
Asiu piękny opis, bardzo dzielna byłaś i jesteś. Życzę zdrówka i powrotu do formy teraz już będzie ok.
 
reklama
Asia śliczny opis, byłaś i jesteś naprawdę bardzo dzielna. mam nadzieję że akcja z alergią już na dobre pójdzie w zapomnienie
 
Status
Zamknięty i nie można odpowiadać.
Do góry