1). To zależy od stanu mamy i dziecka. Jeżeli oboje są zdrowi, to naturalny jest lepszy z wielu względw.
2). Ja nie chodziłam i urodziłam zdrowe dzieci, więc wydaje mi się, że jak kto woli. Koleżanka chodziła na takie zajęcia, a przy porodzie nie potrafiła wykorzystać uzyskanych tam porad. Nerwy i ból robią swoje ;-)
3). To raczej dzidziuś daje popalić.
4). Tak naprawdę jest niewiele podstaw do cc. Dzieli się je na te od strony mamy i te od strony dziecka. U mamy wskazaniem może być nadciśnienie, poważna wada wzroku, wcześniej przebyta cesarka, opryszczka narządów rodnych, cukrzyca ciążowa (nie zawsze), wady anatomiczne wszelkigo rodzaju itp. U dzieci to może być wada wrodzona (a raczej podejrzenie), nieprawidłowe ułożenie płodu, szacowana waga powyżej 4kg (nie zawsze, moje dzieci miały po 4250 i 4850g i rodziły się naturalnie), późne deceleracje, wcześniactwo. Opróz tego jeszcze wykonuje się cc, kiedy nie ma postępów w porodzie, odkleja się łożysko lub inne nagłe przypadki. Możesz poprosić o cesarkę odpłatną. Jednak nie wszędzie ją wykonują. Niektórzy lekarze jako wskazanie do cc uznają także czynniki psychologiczne, aczkolwiek nie zawsze. Kiedy np. kobieta mdleje na samą myśl o pordzie, to przekazuje się ją do cc. Widzę, że korci cię poród bez bólu. Ale zastanów się, czy warto. Moje argumenty:
a). Kiedy leżałam teraz w szpitalu, w sali obok była dziewcyna po cc. Podobno była to cesarka załatwiona troszkę na "lewo". I wdało jej się w ranę paskudne zakarzenie, chyba gronkowcem. Musiała leżeć tydzień dłużej w szpitalu. A wierz mi, nawet jeden dzień dłużej po porodzie w szpitalu, to istna męka.
b). Pomyśl sama. Cierpisz podczas porodu, bo cię boli, nie czarujmy się, że jest inaczej. Mijają godziny (nie zawsze, czasem to trwa chwilkę), już nie wiesz, co ze sobą zrobić, chcesz, żeby się to wszystko skończyło. Przychodzi lekarz, bada cię po raz kolejny i oświadza, że już czas, masz pene rozwarcie i dzidzia chciałaby już wyjść do ciebie. I zaczyna się parcie. Wtedy już nie boli. Albo raczej nie masz świadmości tego, że boli. Skupiasz się na tym, żeby pomóc dziecku wyjść. I po chwili (10-20min), położna kładzie ci Twoje maleństwo na brzuchu. Jest brudne, pokrwawione, często sine lub poobijane, może mieć krzywy nosek czy uszka, ale widziesz SWOJE MALEŃSTWO! To samo, które nosiłaś pod sercem przez 9 miesięcy. Ono teraz płacze, bo mu zimno, bo mu źle, zbrali go z wygodngo brzuszka mamusi i kazali oddychać, przeprowadzają na nim pierwsze badania... Ciebie wtedy prawdopodobnie będą szyć (jeżeli będzie taka potrzeba), a potem, kiedy wszystko się uspokoi, dostaniesz swojego Skarba na ręce. Przytulisz go pierwszy raz, a jak będziesz miała szczęście, to otworzy on oczka i spojrzy na Ciebie tak ufnie. Kedy zaczniesz do niego mówić, będzie czuło się znowu bezpiecznie, bo wie, że mama jest obok. Jeśli miałabyś cesarkę, tego momentu nie będzie. Po porodzie naturalnym o bólu zapomnisz zaraz po tym, jak zobaczysz swoje dziecko. Przy cesarce dziecko jest wyiągnięte ot tak, po prostu. Zabiera je pediatra, bada szczegółowo, a ty jeszcze leżysz na sali operacyjnj bo muszą Cię poszyć. Po znieczuleniu nie będziesz mogła wstać do dziecka, zająć się nim, pochwalić przed rodziną jeszcze przez 24h. Bo nie będziesz w stanie. Często dzieci mam po cc są dowożone do nich tylko do karmieni przez tą pierwszą dobę. To wszystko jest takie bezosobowe, bez emocji... Wygodne, owszem, ale czy naprawdę warto?