beata26
szczęśliwa mamusia :)
Pysia przepraszam , że pytam, ale ile masz lat i mieszkasz z rodzicami czy teściami?? co na takie zachowanie os 3 Twój partner?
Ja mam o tyle dobrze, że mieszkami sami z meżem, ale Julką od 6 mca życia opiekuje się moja teściowa, czasem mama. NA początku myślałam że t zabiję, wpierdzielała się , dogadywała, mężowi na mnie gadała, że dziecko wychładzam, niedokarmiam, niedopajam itp. Do tego nosiła Julkę na rękach prawie cały czas, z przerwą na spacer czy drzemkę. Po 2 mcach takiego traktowania przelała się moja czara goryczy i jej wygarnęła. Przez tydzien nie przychodziła, ale w tym czasie zrozumiała co źle robiła. Też słyszałam, że ona 2 wychowała itp, a do ludzi gadała że zawsze chciała mieć córkę i teraz ma ukochaną wnusię. Traktowała moje dziecko jak własne. Powiedziałam jej więc, że miała swój czas, teraz ja mam swój, moje dziecko i moje zasady wychowawcze, a z jej zdaniem się liczę i dziękuje za pomoc, ale to JA JESTEM MATKĄ. Sfochała się, ale pogadałam też z teściem i on jej przemówił chyba do rozsądku. Od tamtej pory mam spokój bo już się nie wcina a jedynie czasem coś doradzi. Ogólnie cenię ją bo wychowała 2 synów na porządnych ludzi, choć cięzko z mężem pracowali. Poza tym bardzo nam pomaga bo opiekuje się Julką po 4-6 h dziennie, robi to za darmo i jeszcze kupuje Julce różne rzeczy. Bardzo o nią dba, nie sądzę, żeby jakaś opiekunka mogła mi ją godnie zastąpic. Ale żeby to zrozumieć to i ja musiałam wiele przemyśleć, nieco odpuścić pewne jej zachowania i chyba zwyczajnie dojrzeć. Dodam że mam 28 lat, więc nie chodzi mi o dojrzewanie wiekiem, ale takie emocjonalne, do tego , że ona jest tylko babcią i Julka tak czy siak jej nie pokocha tak mocno jak mnie i że t nie zdoła dziecku zastąpić mnie , jak będę w pracy. Doszłam do wniosku, że na wiele spraw patrzałam przez moją zazdrość i nerwy spowodowane powrotem do pracy i pozostawieniem dziecka pod opieką t, za którą średnio przepadałam.
Ja mam o tyle dobrze, że mieszkami sami z meżem, ale Julką od 6 mca życia opiekuje się moja teściowa, czasem mama. NA początku myślałam że t zabiję, wpierdzielała się , dogadywała, mężowi na mnie gadała, że dziecko wychładzam, niedokarmiam, niedopajam itp. Do tego nosiła Julkę na rękach prawie cały czas, z przerwą na spacer czy drzemkę. Po 2 mcach takiego traktowania przelała się moja czara goryczy i jej wygarnęła. Przez tydzien nie przychodziła, ale w tym czasie zrozumiała co źle robiła. Też słyszałam, że ona 2 wychowała itp, a do ludzi gadała że zawsze chciała mieć córkę i teraz ma ukochaną wnusię. Traktowała moje dziecko jak własne. Powiedziałam jej więc, że miała swój czas, teraz ja mam swój, moje dziecko i moje zasady wychowawcze, a z jej zdaniem się liczę i dziękuje za pomoc, ale to JA JESTEM MATKĄ. Sfochała się, ale pogadałam też z teściem i on jej przemówił chyba do rozsądku. Od tamtej pory mam spokój bo już się nie wcina a jedynie czasem coś doradzi. Ogólnie cenię ją bo wychowała 2 synów na porządnych ludzi, choć cięzko z mężem pracowali. Poza tym bardzo nam pomaga bo opiekuje się Julką po 4-6 h dziennie, robi to za darmo i jeszcze kupuje Julce różne rzeczy. Bardzo o nią dba, nie sądzę, żeby jakaś opiekunka mogła mi ją godnie zastąpic. Ale żeby to zrozumieć to i ja musiałam wiele przemyśleć, nieco odpuścić pewne jej zachowania i chyba zwyczajnie dojrzeć. Dodam że mam 28 lat, więc nie chodzi mi o dojrzewanie wiekiem, ale takie emocjonalne, do tego , że ona jest tylko babcią i Julka tak czy siak jej nie pokocha tak mocno jak mnie i że t nie zdoła dziecku zastąpić mnie , jak będę w pracy. Doszłam do wniosku, że na wiele spraw patrzałam przez moją zazdrość i nerwy spowodowane powrotem do pracy i pozostawieniem dziecka pod opieką t, za którą średnio przepadałam.