A ja byłam dziś na ktg ( trochę nie pisałam, bo mi komp siadł) i wszystko ok. Szyjka jeszcze długa, ale juz miękka- serducho bije jak trzeba :-) Nie poszłam do szpitala ( choc moja pani doktor już by mnie tam widziała od 20) ponieważ tam się tylko leży i nic nie robią jak nie ma wskazań. Kolejne jak nie urodzę ktg w sob. Jak do pn nic to chyba juz też jednak szpital ,bo to będzie 9 dni po terminie. Ale nie dopuszczam nawet takiej myśli.:-) Jedna dziewczyna leży tam sobie juz podobno 2 tyg i nic, bo wszystko ok- tętno i wody. Kurczaki- ja już chcę urodzić !!!
Aha majla- u mnie -Łódź- tak chetnie wywołują, bo to zawysze ingerencja w "naturę" no chyba, że trzeba. A przyspieszacze niestety nie działają - kilku próbowałam, ale innych się trochę boję :-) np oleju rycynowego. Nie chcę spędzić pół dnia na toalecie i np nic poza tym. :-(
Dziewczyny !!! Urodzilam :-)
25.02 o 12.10. moje czekanie dobieglo końca- no w sumie już konca dobiegło 25.02 o 00:30 kiedy odeszły mi wody w domu- na łóżko - jakby ktoś z miski wylał !
Potem 12 h porodu i Kubuś na świecie. 3.450, 52 cm, 10 Abgar. Synuś jak ta lala- trochę siny , bo się na końcu pępowiną owiął, ale już nomalnieje :-) Aha poszło naturalnie, bez nacięcia, ale końcówka z oksytocyną - bo skurcze podobno były za słabe- nie dla mnie :-)
Więcej napiszę później, bo jestem jeszcze w szpitalu.Kubuś ciągle śpi, bo jako jedyny na sali karmiony sztucznie ( wyrodna ze mnie matka i nader wygodna :-) ) i bardzo mnie to cieszy, bo jest najedzony do syta i spokojny.
A tak w ogóle porod to masakra! :-) wiedziałam, ze będzie bolało, ale nie wiedziałam , że aż tak! Pocieszenie- jak ja przeżyłam to Wy tez przeżyjcie :-)