Rodziłam trzy razy.
Pierwszy bez znieczulenia, od pierwszych skurczy do porodu minęło 5 godzin - skurcze nie pisały się na ktg, więc nikt mi nie wierzył, że rodze
a ja umierałam z bólu. Oczywiście też pękłam, miałam kilka szwów.
Drugi poród miałam wywoływany, bo odeszły mi wody, a akcja się nie zaczęła. I to był hardcore... o 12 dostałam oxy i o 15:20 syn był na świecie. Poród był krótki, ale był to koszmar
darłam się jak debil, znieczulenie podali mi za późno i złapało mnie jak urodziłam
skurcze miałam po oksy cały czas co 3 minuty.. jedyny plus tego, że nie bolało jak mnie czyścili
już nie pamiętam czy pękłam czy położna mnie naciela, bo ja byłam już na tamtym świecie;P ale też miałam kilka szwów.
Trzeci poród to bajka, szpital świadomie wybrałam, który nie miał zzo. Przyjechałam po 5 rano, urodziłam o 8:20, skurcze "do przezycia", nie pękłam, nie nacieli mnie, tu już było idealnie