Hej dziewczyny, jestem mamą 15 miesięcznej dziewczynki i jednocześnie jestem w 11 tygodniu ciąży. Problem w tym, że nie radzę sobie z niunią, ktora praktycznie na wszystko płacze: mycie włosów, obcinanie paznokci, ubieranie, jak ma gorszy dzień to i zmiana pieluchy, bierze cudze zabawki a jak trzeba oddać to ryk, w domu jak jej się coś zabierze bo nie wolno płacz, powrót do domu z placu zabaw ryk, umycie rąk po przyjściu do domku też, Wyjęcie z wanny płacz mimo że trzęsie się już z zimna w wodzie. Praktycznie o wszystko jest walka. Tłumaczenie, mówienie, prośby, groźby nic, wygląda to tak jakby wcale nie sluchała tylko robiła swoje. Jak jest coś nie po jej myśli to płacze, potrafi położyć się na podlodze i ani jej podnieść bo jakoś tak sie wykręca. Niczym mądrym nie można jej zająć, klocki rozwala, książki tarmosi, lalki ciągnie za włosy, z kredką ucieknie i pomarze regał, nie siądzie na 10 minut. Czy ktoś ma pomysł jak do niej dotrzeć? Czy takie zachowanie jest w ogóle normalne? Boję się co będzie za parę miesięcy jak będę ledwo się ruszać i później jak będzie ich dwoje...
reklama
Rozwiązanie
U nas też był dramat, wynoszenie ze sklepu bo się darł, walenie nogami o podłogę, płacz i wymuszanie. Panie ze żłobka narzekały, babcia nie chciała przyjąć pod swój dach... Ach cyrki. Teraz mały ma 2,5 roku. Baaaaardzo się zmienia. Coraz więcej do niego dociera, coraz lepiej radzi sobie z emocjami. Ale trzeba tłumaczyć, gadać, wyjaśniać.... Czasem mam wrażenie że gadam do ściany. Serio. Ale pomału widzę efekty, że coś dociera. Mały poza domem jest bardzo grzeczny. Mówi proszę, dziękuję, słucha się, przestał tak rozrabiać, uciekać na spacerach. W domu czasem sobie pozwala. Moja taktyka to nie mówić "nie" - nie wolno, nie rób, to nie dla Ciebie. Słowo "nie" działa jak płachta na byka. Tłumacze, mówię że mi przykro jak robi coś niedobrego...
Mamaminionka
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 10 Grudzień 2018
- Postów
- 352
U nas też był dramat, wynoszenie ze sklepu bo się darł, walenie nogami o podłogę, płacz i wymuszanie. Panie ze żłobka narzekały, babcia nie chciała przyjąć pod swój dach... Ach cyrki. Teraz mały ma 2,5 roku. Baaaaardzo się zmienia. Coraz więcej do niego dociera, coraz lepiej radzi sobie z emocjami. Ale trzeba tłumaczyć, gadać, wyjaśniać.... Czasem mam wrażenie że gadam do ściany. Serio. Ale pomału widzę efekty, że coś dociera. Mały poza domem jest bardzo grzeczny. Mówi proszę, dziękuję, słucha się, przestał tak rozrabiać, uciekać na spacerach. W domu czasem sobie pozwala. Moja taktyka to nie mówić "nie" - nie wolno, nie rób, to nie dla Ciebie. Słowo "nie" działa jak płachta na byka. Tłumacze, mówię że mi przykro jak robi coś niedobrego. Jest ciężko. Ale tak jak pisze @DarkAsterR - pomału wychodzi z niego naprawdę fajny, otwarty dzieciak. A że łobuz... No cóż. My też do świętych nie należeliśmy
reklama
Podziel się: