Dziewczyny kochane!
Jestem właśnie po przepłakanej nocy i praktycznie przepłakanym dzisiejszym dniu. Już nie mam więcej łez, żeby płakać...
Czytałam już sporo o problemach ze stosunkiem po porodzie, ale to, co mnie spotkało, to koszmar koszmarów :-(
Wczoraj minęło 6 magicznych tygodni od porodu. Postanowiliśmy z mężem, że spróbujemy zbliżenia i zobaczymy, co z tego wyjdzie. Tak wiecie, nic na siłę. Od razu powiem, że nie miałam żadnych kłopotów z nawilżeniem pochwy, z podnieceniem, generalnie mówiąc. Niestety, kiedy mąż próbował dostać się do wnętrza pochwy, poczułam tak ogromne rwanie, że stało się to niemożliwe. Uczucie zbyt ciasnego zszycia to mało powiedziane. On w ogóle nie jest w stanie spenetrować pochwy. Tylko dotyka mnie żołędziem i na tym koniec. Ja jestem wytrzymała na ból, mówiłam mu, żeby próbował we mnie wejść nawet na siłę, ale nie daliśmy rady. Droga zamknięta :-( Ja naprawdę zniosłabym ból przy stosunku, ale fakt, że tego stosunku nie było z powodu czegoś, co blokuje wejście do pochwy, podcięło mi skrzydła.
Jestem załamana. Wyczułam w miejscu pęknięcia krocza pod skórą coś w rodzaju nitki, więc zaczynam podejrzewać, że to może wewnętrzny szew, ale czy mam jakąkolwiek pewność, że to on jest przyczyną problemu? Że on tam w ogóle jest? Zewnętrzne szwy zdjęła mi położna - tak doradził mi ginekolog trzy tygodnie temu. Czy mam wewnętrzne? Nie wiem.
Jeśli te wewnętrzne szwy tam są, to da się je wyjąć u ginekologa? Błagam, powiedzcie, że tak... Słyszałam, że one rozpuszczają się około pól roku. Mam więc czekać do października?
Dodam na koniec, że tu nie chodzi o lęk przed kolejną ciążą, bo z takowej nawet bym się ucieszyła.
Pomocy:-(
Jestem właśnie po przepłakanej nocy i praktycznie przepłakanym dzisiejszym dniu. Już nie mam więcej łez, żeby płakać...
Czytałam już sporo o problemach ze stosunkiem po porodzie, ale to, co mnie spotkało, to koszmar koszmarów :-(
Wczoraj minęło 6 magicznych tygodni od porodu. Postanowiliśmy z mężem, że spróbujemy zbliżenia i zobaczymy, co z tego wyjdzie. Tak wiecie, nic na siłę. Od razu powiem, że nie miałam żadnych kłopotów z nawilżeniem pochwy, z podnieceniem, generalnie mówiąc. Niestety, kiedy mąż próbował dostać się do wnętrza pochwy, poczułam tak ogromne rwanie, że stało się to niemożliwe. Uczucie zbyt ciasnego zszycia to mało powiedziane. On w ogóle nie jest w stanie spenetrować pochwy. Tylko dotyka mnie żołędziem i na tym koniec. Ja jestem wytrzymała na ból, mówiłam mu, żeby próbował we mnie wejść nawet na siłę, ale nie daliśmy rady. Droga zamknięta :-( Ja naprawdę zniosłabym ból przy stosunku, ale fakt, że tego stosunku nie było z powodu czegoś, co blokuje wejście do pochwy, podcięło mi skrzydła.
Jestem załamana. Wyczułam w miejscu pęknięcia krocza pod skórą coś w rodzaju nitki, więc zaczynam podejrzewać, że to może wewnętrzny szew, ale czy mam jakąkolwiek pewność, że to on jest przyczyną problemu? Że on tam w ogóle jest? Zewnętrzne szwy zdjęła mi położna - tak doradził mi ginekolog trzy tygodnie temu. Czy mam wewnętrzne? Nie wiem.
Jeśli te wewnętrzne szwy tam są, to da się je wyjąć u ginekologa? Błagam, powiedzcie, że tak... Słyszałam, że one rozpuszczają się około pól roku. Mam więc czekać do października?
Dodam na koniec, że tu nie chodzi o lęk przed kolejną ciążą, bo z takowej nawet bym się ucieszyła.
Pomocy:-(