Cześć dziewczyny. To mój pierwszy post tutaj. Mam 40 lat, w kwietniu tego roku poroniłam pierwszą ciążę, a właściwie to musialam zgłosić się na wywołanie, ponieważ przestała się rozwijać w 5 tygodniu. Obyło się bez lyzeczkowania. Teraz jestem w kolejnej ciąży, ostatnia miesiączka 24 sierpnia, cykle oko 26 dni. Tydzień temu miałam pierwszą wizytę u lekarza, zaskoczył mnie mówiąc, że wg usg ciąża jest o tydzień mlodsza. Był tylko pęcherzyk. Z powodu plamien dostałam Duphaston 2x1. Kolejna wizyta była w czwartek 3 dni temu, pecherzyk 2 razy większy, beta Ok. Za to w piątek zaczęłam coraz bardziej plamić na brązowo, doszedł lekki ból brzucha. Od wczoraj w ciągu dnia przeszło to w krwawienie, z małymi skrzepami, ze śluzem, doszedł ból pleców w odcinku lędźwiowym. Na Sorze dgn poronienie zagrazajace, zalecenie zwiększenia duphastonu do 3 lub 5 tabletek dziennie i leżenia. W usg pecherzyk bez zarodka, w czwartek na wizycie mój lekarz widział zarodek 1 mm, ten w szpitalu stwierdził, że może tamten miał lepszy aparat. W tej chwili nadal krwawię ze śluzem, moze nieco mniej, brzuch pobolewa lekko od czasu do czasu. Ale od rana czuję jeszcze silniejszy ból w plecach, aż ciężko mi się ruszyć. W zasadzie nie mam już nadziei, że będzie dobrze. Czy ktoraś z was miała szczęśliwe zakończenie czegoś takiego? Na badaniu usg nie było widać żadnego krwiaka.