Hej. OM mialam 2 lipca, 31 wyszly dwie kreski i przez parę dni rzeczywiście czulam sie ciążowo, potem już nie i nawet mowilam o tym pani dr, niby beta przyrastała, niby był pęcherzyk, później pojawił się zarodek, za późno i za mały, nie było mowy o takim opóźnieniu, mam krwiak i od 5 tc bralam duphaston 3x1. Tydzień temu na wizycie zarodek był taki, jak dwa tygodnie wcześniej i nie miał akcji serca, co mnie wcale nie zaskoczyło, wręcz poczułam ulgę, że to koniec mojej agonii, bo czulam się fatalnie, leżałam jak zwłoki przez miesiąc, nie mając na nic siły, ciaza się nie rozwijała praktycznie od początku, a była sztucznie podtrzymywana duphastonem.
W każdym razie, zarodek miał 1,7mm, krwiak w macicy 29x5mm, ciaza zatrzymała się na 5+5. Postanowiłam czekać na samoistne krwawienie, ponieważ nie wyrażam zgody na narkozę, mam problemy z krążeniem i jestem w trakcie diagnostyki pod kątem wad serca i innych, nie zaryzykuje narkozy, bo przy moich problemach może być ona niebezpieczna, co potwierdzil kardiolog. Poza tym szpital w ogole mi się nie uśmiecha, czekam w domu na krwaiwnie, pani doktor mowi, ze mogę czekać do 10 września, pozniej to już nie bardzo. Ja chce czekać do skutku, mogę sprawdzac crp i co tam trzeba, czuje się bardzo dobrze, mam dużo energii, mialam już małe plamienia, 2 takie małe skrzepy i bol jak na okres, myslalam, ze się rozkreci, ale wczoraj ustalo. Dziś zrobię betę i powtórzę w piątek lub sobotę, dr kazala sprawdzić, jak jest wysoka i czy spada i jak szybko.
Czy któraś z Was czekała na krwawienie? Ile to może potrwać? Czy czekanie jest niebezpieczne dla mnie? Zarodek był maleńki, nie stwarza chyba wielkiego ryzyka zakażenia?
W każdym razie, zarodek miał 1,7mm, krwiak w macicy 29x5mm, ciaza zatrzymała się na 5+5. Postanowiłam czekać na samoistne krwawienie, ponieważ nie wyrażam zgody na narkozę, mam problemy z krążeniem i jestem w trakcie diagnostyki pod kątem wad serca i innych, nie zaryzykuje narkozy, bo przy moich problemach może być ona niebezpieczna, co potwierdzil kardiolog. Poza tym szpital w ogole mi się nie uśmiecha, czekam w domu na krwaiwnie, pani doktor mowi, ze mogę czekać do 10 września, pozniej to już nie bardzo. Ja chce czekać do skutku, mogę sprawdzac crp i co tam trzeba, czuje się bardzo dobrze, mam dużo energii, mialam już małe plamienia, 2 takie małe skrzepy i bol jak na okres, myslalam, ze się rozkreci, ale wczoraj ustalo. Dziś zrobię betę i powtórzę w piątek lub sobotę, dr kazala sprawdzić, jak jest wysoka i czy spada i jak szybko.
Czy któraś z Was czekała na krwawienie? Ile to może potrwać? Czy czekanie jest niebezpieczne dla mnie? Zarodek był maleńki, nie stwarza chyba wielkiego ryzyka zakażenia?