@Oczekujaca123 - Dziękuję Ci, że pytasz i się troszczysz oraz, że pamiętasz, że też starałam się Cię wspierać w tych trudnych chwilach. Wybacz, że nie ma mnie teraz... ale jeśli potrzebujesz porozmawiać to pisz śmiało na priv ;*
---
Dostałam od kilku z Was wiadomości prywatne, więc napiszę tu, co i jak...
Byłabym wdzięczna, by odniosła się do tego jakoś
@mickey* @Porzeczka1234 @Hatice i inne, które miały podobną sytuację... (chodzi m.in. o wyniki nasienia i historię "położniczą")
No więc... jesteśmy (na szczęście) po wizycie u dr P... Na szczęście, bo będąc 40 km przed Krakowem, zadzwonily Panie z rejestracji, że odwołują nam wizytę bo doktor się nie wyrobi i ma jakieś tam sprawy... (dodam tylko, że my już ponad 400 km zdążyliśmy przejechać i byliśmy dosłownie 3h przed wizytą, gdzie dzień wcześniej dzwonili i potwierdzali czy na pewno będziemy). Ahh, co stresu było... no, ale się udało jednak ostatecznie, bo nie odpuściłam, pojechałam tam i twardo rozmawiałam z różnymi osobami z kliniki i jednak znalazł się dla nas czas na wizytę...
Generalnie dr stwierdził, ze ja mogę mieć tendencje do problemów pomiędzy połączeniem komórek jajowych z plemnikami i stad powstają w jego ocenie wady genetyczne u dzieci (dosłownie powiedział, że mogę mieć kruche nitki jakieś tam - nie pamietam nazwy od chromosomów). Do wyników mojego M. się nie przyczepił, co mnie dość mocno zszokowało (a przypomnę, że po 4 poronieniu okazało się, że mąż miał bakterie dość mocne, do tego przeciwciała przeciwplemnikowe w nasieniu w dwóch klasach w jednej 70% a w drugiej 47%). Ogólnie powiedział, że immunosupresja, którą zalecił prof. androlog z Poznania dla M. to niekoniecznie, to przesada bo wg. niego skoro chłop robi dzieci, to przeciwciała, ani bakteria nie przeszkadzają, że fragmentacja OK, że nie potrzebnie panikujemy, bo jak ruchliwosc u M. jest ok to nie problem bo robi jednak dzieciaki i ze nie ma truć się sterydami czy innymi lekami, bo nie w nim tkwi problem i tylko mu zaszkodzi w przyszłości...
Także ze strony doktora było tylko skupienie się na wadach gen. u dzieci.
Dziwił się, że Paśnik nigdy mi allo nie zlecił, ale on to wyczytuje jakos niby z innych wyników (z tego co mi
@bertha mówiła) + dodał, że jak wyjdzie mi allo 0 to muszę go (Paśnika) wręcz cisnąć o szczepienia. Czego jak wiecie - ja nie chce.
Mi na te „nitki” mówił ze mam jeść koenzym q10 / inchinol czy coś takiego? (mam dokładnie zapisane w domu) + Ovarin 2x1, ale że może pomóc jeśli już to w promilach, a nie w procentach.
To z czym się nie zgodziłam to też to, że powiedział mi, że nawet dla mnie clexane i steryd bez sensu, że to mnie truje... także tutaj wykazał też zupełnie inne podejście niż większość lekarzy, ale z tym akurat się nie zgadzam i wole to brać...
Krótko mówiąc, zaczął najpierw mówić o invitro z PGS, myślałam, że będzie nas mocno namawiał, ale potem powiedział ze mozemy jeszcze spróbować normalnie, ale wady mogą się powtarzać, a może się a nóż udać, bo na invitro jesteśmy trochę młodzi, ja wbrew wszystkiemu mam ładna rezerwę jajnikowa itd, ale jeśli mamy dość poronień i łyżeczkowan (które docelowo mogą wpłynąc na to, że żadnej ciąży nie utrzymam) to można pomyśleć o invitro z badaniem zarodków, ale tu znów - koszty dość wysokie (powiedział nam, że ok. 35k), a może być tak ze wszystkie zarodki wyjdą w badaniu chore i wtedy stracona kasa, albo a noz może się udać. Szanse w obu przypadkach powiedział, że są właściwie takie same... niemniej może być tak ze urodzę tez chore dziecko na np. zespół downa czy inne i, że możemy się poniekąd cieszyć, że ciąże te z wadami obumierają u nas same, a nie musimy my podejmować decyzji...Także ogólnie jak dla mnie koszmar...
Potem zrobił mi usg i stwierdził, ze mam piękna rezerwę, ze 1 raz w życiu widzi, ze jest ktoś po owu i widać jak jajowod pracuje i szuka jajeczka, ze to dla niego coś niesamowitego i robił sobie tego zdjęcia bo mówił ze szok, a potem dodał, że patrząc jak to u mnie pracuje (idealnie) to nie zalecalby typowo invitro bo młoda bo sprawna, no chyba ze mamy wolne środki i nie chcemy czekać, ale szanse są takie same jak przy naturalnych staraniach, no i że jeśli invitro to można by wtedy przy invitro podać accofil domaciczne...
Szokiem jednak było dla mnie jak nam pokazywał wyniki innych par po invitro z pgs... pokazywał pary, które np nigdy w ciąży nie były, albo miały po kilka poronień, pobierali im zarodki do pgs i np. na 7 zarodków wszystkie miały wady, a niektóre zarodki miały nawet po 10-14 wad!!!
Powiedział, ze w Poznaniu mamy dobre ośrodki wiec on nas tu ciągać nie będzie, zapisał 3 badania, które powinniśmy jeszcze zrobić, żeby zobaczyć czy mam tzw ochronę zarodka czy organizm będzie z nim walczył czyli allo mrl, test cytotoksyczny (ale to już kiedyś miałam), no i zalecił zbadanie u mnie FRA X, czyli łamliwość chromosomu X.... i w sumie tyle.
Krótko mówiąc: wyszłam zdołowana, bo wierzyłam, że ta immunosupresja u męża coś wniesie, że może faktycznie te przeciwciała są winne za wady, i że bez przeciwciał i bez bakterii uda się zdrowa ciąża, a teraz... dupa... Nie wiem czy z takim bagażem i informacjami w głowie będę w stanie walczyć w nieskończoność i mieć dalej ODWAGĘ.
A z drugiej strony invitro z pgs to takie koszty.... a żadna pewność, ze się uda. Jedynie to ze dzieciaczki byłby przebadane. Ale co jak podadzą mi, np. jednego zdrowego maluszka i się nie przyjmie? Chyba całkowicie bym się załamała... Do tego, PGS też nie wykazuje wszystkich wad, wiele zarodków ma też tzw. mozaiki (które wychodzą w innym bardziej szczegółowym badaniu) i lekarze też nie zawsze wiedzą, co ta mozaika oznacza, jaki będzie miała wpływ na komfort dziecka (o tym mówiła nam genetyk i mówił też dr P).
Ogólnie... boję się jeszcze bardziej niż wcześniej mając taką wizję... i nie wiem czy mam odwagę do dalszej walki. Jakkolwiek głupio to zabrzmi, ale nie jestem gotowa na chorego dzidzisia chociaż wiem, że taką "wizję" trzeba mieć zawsze na uwadze.
Po prostu, gdzieś w podświadomości miałam nadzieję, że może podleczymy M. i się uda, a tak wg. dr P. to tylko i wyłącznie moja wina, bo mam nieprawidłowe niteczki chromosomalne i, że M. choć ma wyniki jakie ma (wg. dr dobre) to "robi dzieciaki" i widać, że to nie szkodzi, bo on spełnia swoje zadanie...a ja nie. Może naiwnie, a może jeszcze troszkę wierzę, że te sterydy u M. pomogą jak u
@Porzeczka1234 czy
@Hatice, bo ich historie kojarzę... no, ale boję się cholernie tych wad i coraz częściej myślę by całkowicie odpuścić te starania już...