reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Poronienia nawykowe - leczenie immunologiczne

reklama

Głupio mi pisać, co u mnie, jeśli nie śledzę już Was kochane na bieżąco... Musicie mi to wybaczyć, ale nie mam czasu totalnie, ani też weny..., a szczerze powiedziawszy - czwartkowa wizyta u dr Przybycienia trochę mnie podłamała i już nic nie wiem... czy mam siłę i przede wszystkim ODWAGĘ walczyć o dziecko dalej. Trochę od tych tematów zaczęłam się izolować od ostatniego poronienia...

Mam jednak nadzieję, że u Was wszystko w miarę w porządku, u staraczek i Was - mamusiek. Wybaczcie, ale nie jestem w stanie jakkolwiek się odnieść co u Was bo nie czytam forum. Reaguję tylko jak dostaję jakieś powiadomienie na maila.
 
Rozumiem, ja też udzielam się znacznie rzadziej, tymbardziej że moje macierzyństwo nie jest w 100% kolorowe i mamy dużo rzeczy na głowie, więc odpisuje jak ktoś mnie wywola albo akurat znam odpowiedź na jakieś pytanie. Mimo to, jestem tu dość długo i Ty też, też wspierałas mnie po stracie i w ciąży dobrym słowem , dlatego chciałam wiedzieć co U Ciebie :*
Mam nadzieję, że jakoś sobie wszystko poukładasz i będziesz szczęśliwa:*
Przytulam i niezmiennie trzymam kciuki :)
Głupio mi pisać, co u mnie, jeśli nie śledzę już Was kochane na bieżąco... Musicie mi to wybaczyć, ale nie mam czasu totalnie, ani też weny..., a szczerze powiedziawszy - czwartkowa wizyta u dr Przybycienia trochę mnie podłamała i już nic nie wiem... czy mam siłę i przede wszystkim ODWAGĘ walczyć o dziecko dalej. Trochę od tych tematów zaczęłam się izolować od ostatniego poronienia...

Mam jednak nadzieję, że u Was wszystko w miarę w porządku, u staraczek i Was - mamusiek. Wybaczcie, ale nie jestem w stanie jakkolwiek się odnieść co u Was bo nie czytam forum. Reaguję tylko jak dostaję jakieś powiadomienie na maila.
 
@dagmarie25 - odpisałam Ci na Twoją wiadomość priv w kwestii dr P.
@Porzeczka1234 - zatem dużo sił na tę końcówkę.

Wybaczcie dziewczyny, ale nie jestem w stanie śledzić wątku na bieżąco więc nie odniosę się do bieżących tematów na forum.

Pozdrowienia!
Kochana co Ci powiedział Przybycień? Trzymaj się cieplutko bo czuję , że wizyta przyniosła wiele wątpliwości. Ściskam bardzo mocno
 
@Oczekujaca123 - Dziękuję Ci, że pytasz i się troszczysz oraz, że pamiętasz, że też starałam się Cię wspierać w tych trudnych chwilach. Wybacz, że nie ma mnie teraz... ale jeśli potrzebujesz porozmawiać to pisz śmiało na priv ;*

---

Dostałam od kilku z Was wiadomości prywatne, więc napiszę tu, co i jak...
Byłabym wdzięczna, by odniosła się do tego jakoś @mickey* @Porzeczka1234 @Hatice i inne, które miały podobną sytuację... (chodzi m.in. o wyniki nasienia i historię "położniczą")


No więc... jesteśmy (na szczęście) po wizycie u dr P... Na szczęście, bo będąc 40 km przed Krakowem, zadzwonily Panie z rejestracji, że odwołują nam wizytę bo doktor się nie wyrobi i ma jakieś tam sprawy... (dodam tylko, że my już ponad 400 km zdążyliśmy przejechać i byliśmy dosłownie 3h przed wizytą, gdzie dzień wcześniej dzwonili i potwierdzali czy na pewno będziemy). Ahh, co stresu było... no, ale się udało jednak ostatecznie, bo nie odpuściłam, pojechałam tam i twardo rozmawiałam z różnymi osobami z kliniki i jednak znalazł się dla nas czas na wizytę...


Generalnie dr stwierdził, ze ja mogę mieć tendencje do problemów pomiędzy połączeniem komórek jajowych z plemnikami i stad powstają w jego ocenie wady genetyczne u dzieci (dosłownie powiedział, że mogę mieć kruche nitki jakieś tam - nie pamietam nazwy od chromosomów). Do wyników mojego M. się nie przyczepił, co mnie dość mocno zszokowało (a przypomnę, że po 4 poronieniu okazało się, że mąż miał bakterie dość mocne, do tego przeciwciała przeciwplemnikowe w nasieniu w dwóch klasach w jednej 70% a w drugiej 47%). Ogólnie powiedział, że immunosupresja, którą zalecił prof. androlog z Poznania dla M. to niekoniecznie, to przesada bo wg. niego skoro chłop robi dzieci, to przeciwciała, ani bakteria nie przeszkadzają, że fragmentacja OK, że nie potrzebnie panikujemy, bo jak ruchliwosc u M. jest ok to nie problem bo robi jednak dzieciaki i ze nie ma truć się sterydami czy innymi lekami, bo nie w nim tkwi problem i tylko mu zaszkodzi w przyszłości...

Także ze strony doktora było tylko skupienie się na wadach gen. u dzieci.

Dziwił się, że Paśnik nigdy mi allo nie zlecił, ale on to wyczytuje jakos niby z innych wyników (z tego co mi @bertha mówiła) + dodał, że jak wyjdzie mi allo 0 to muszę go (Paśnika) wręcz cisnąć o szczepienia. Czego jak wiecie - ja nie chce.

Mi na te „nitki” mówił ze mam jeść koenzym q10 / inchinol czy coś takiego? (mam dokładnie zapisane w domu) + Ovarin 2x1, ale że może pomóc jeśli już to w promilach, a nie w procentach.

To z czym się nie zgodziłam to też to, że powiedział mi, że nawet dla mnie clexane i steryd bez sensu, że to mnie truje... także tutaj wykazał też zupełnie inne podejście niż większość lekarzy, ale z tym akurat się nie zgadzam i wole to brać...

Krótko mówiąc, zaczął najpierw mówić o invitro z PGS, myślałam, że będzie nas mocno namawiał, ale potem powiedział ze mozemy jeszcze spróbować normalnie, ale wady mogą się powtarzać, a może się a nóż udać, bo na invitro jesteśmy trochę młodzi, ja wbrew wszystkiemu mam ładna rezerwę jajnikowa itd, ale jeśli mamy dość poronień i łyżeczkowan (które docelowo mogą wpłynąc na to, że żadnej ciąży nie utrzymam) to można pomyśleć o invitro z badaniem zarodków, ale tu znów - koszty dość wysokie (powiedział nam, że ok. 35k), a może być tak ze wszystkie zarodki wyjdą w badaniu chore i wtedy stracona kasa, albo a noz może się udać. Szanse w obu przypadkach powiedział, że są właściwie takie same... niemniej może być tak ze urodzę tez chore dziecko na np. zespół downa czy inne i, że możemy się poniekąd cieszyć, że ciąże te z wadami obumierają u nas same, a nie musimy my podejmować decyzji...Także ogólnie jak dla mnie koszmar... :(

Potem zrobił mi usg i stwierdził, ze mam piękna rezerwę, ze 1 raz w życiu widzi, ze jest ktoś po owu i widać jak jajowod pracuje i szuka jajeczka, ze to dla niego coś niesamowitego i robił sobie tego zdjęcia bo mówił ze szok, a potem dodał, że patrząc jak to u mnie pracuje (idealnie) to nie zalecalby typowo invitro bo młoda bo sprawna, no chyba ze mamy wolne środki i nie chcemy czekać, ale szanse są takie same jak przy naturalnych staraniach, no i że jeśli invitro to można by wtedy przy invitro podać accofil domaciczne...

Szokiem jednak było dla mnie jak nam pokazywał wyniki innych par po invitro z pgs... pokazywał pary, które np nigdy w ciąży nie były, albo miały po kilka poronień, pobierali im zarodki do pgs i np. na 7 zarodków wszystkie miały wady, a niektóre zarodki miały nawet po 10-14 wad!!!

Powiedział, ze w Poznaniu mamy dobre ośrodki wiec on nas tu ciągać nie będzie, zapisał 3 badania, które powinniśmy jeszcze zrobić, żeby zobaczyć czy mam tzw ochronę zarodka czy organizm będzie z nim walczył czyli allo mrl, test cytotoksyczny (ale to już kiedyś miałam), no i zalecił zbadanie u mnie FRA X, czyli łamliwość chromosomu X.... i w sumie tyle.

Krótko mówiąc: wyszłam zdołowana, bo wierzyłam, że ta immunosupresja u męża coś wniesie, że może faktycznie te przeciwciała są winne za wady, i że bez przeciwciał i bez bakterii uda się zdrowa ciąża, a teraz... dupa... Nie wiem czy z takim bagażem i informacjami w głowie będę w stanie walczyć w nieskończoność i mieć dalej ODWAGĘ. :(
A z drugiej strony invitro z pgs to takie koszty.... a żadna pewność, ze się uda. Jedynie to ze dzieciaczki byłby przebadane. Ale co jak podadzą mi, np. jednego zdrowego maluszka i się nie przyjmie? Chyba całkowicie bym się załamała... Do tego, PGS też nie wykazuje wszystkich wad, wiele zarodków ma też tzw. mozaiki (które wychodzą w innym bardziej szczegółowym badaniu) i lekarze też nie zawsze wiedzą, co ta mozaika oznacza, jaki będzie miała wpływ na komfort dziecka (o tym mówiła nam genetyk i mówił też dr P).

Ogólnie... boję się jeszcze bardziej niż wcześniej mając taką wizję... i nie wiem czy mam odwagę do dalszej walki. Jakkolwiek głupio to zabrzmi, ale nie jestem gotowa na chorego dzidzisia chociaż wiem, że taką "wizję" trzeba mieć zawsze na uwadze. :( Po prostu, gdzieś w podświadomości miałam nadzieję, że może podleczymy M. i się uda, a tak wg. dr P. to tylko i wyłącznie moja wina, bo mam nieprawidłowe niteczki chromosomalne i, że M. choć ma wyniki jakie ma (wg. dr dobre) to "robi dzieciaki" i widać, że to nie szkodzi, bo on spełnia swoje zadanie...a ja nie. Może naiwnie, a może jeszcze troszkę wierzę, że te sterydy u M. pomogą jak u @Porzeczka1234 czy @Hatice, bo ich historie kojarzę... no, ale boję się cholernie tych wad i coraz częściej myślę by całkowicie odpuścić te starania już...
 
@Oczekujaca123 - Dziękuję Ci, że pytasz i się troszczysz oraz, że pamiętasz, że też starałam się Cię wspierać w tych trudnych chwilach. Wybacz, że nie ma mnie teraz... ale jeśli potrzebujesz porozmawiać to pisz śmiało na priv ;*

---

Dostałam od kilku z Was wiadomości prywatne, więc napiszę tu, co i jak...
Byłabym wdzięczna, by odniosła się do tego jakoś @mickey* @Porzeczka1234 @Hatice i inne, które miały podobną sytuację... (chodzi m.in. o wyniki nasienia i historię "położniczą")


No więc... jesteśmy (na szczęście) po wizycie u dr P... Na szczęście, bo będąc 40 km przed Krakowem, zadzwonily Panie z rejestracji, że odwołują nam wizytę bo doktor się nie wyrobi i ma jakieś tam sprawy... (dodam tylko, że my już ponad 400 km zdążyliśmy przejechać i byliśmy dosłownie 3h przed wizytą, gdzie dzień wcześniej dzwonili i potwierdzali czy na pewno będziemy). Ahh, co stresu było... no, ale się udało jednak ostatecznie, bo nie odpuściłam, pojechałam tam i twardo rozmawiałam z różnymi osobami z kliniki i jednak znalazł się dla nas czas na wizytę...


Generalnie dr stwierdził, ze ja mogę mieć tendencje do problemów pomiędzy połączeniem komórek jajowych z plemnikami i stad powstają w jego ocenie wady genetyczne u dzieci (dosłownie powiedział, że mogę mieć kruche nitki jakieś tam - nie pamietam nazwy od chromosomów). Do wyników mojego M. się nie przyczepił, co mnie dość mocno zszokowało (a przypomnę, że po 4 poronieniu okazało się, że mąż miał bakterie dość mocne, do tego przeciwciała przeciwplemnikowe w nasieniu w dwóch klasach w jednej 70% a w drugiej 47%). Ogólnie powiedział, że immunosupresja, którą zalecił prof. androlog z Poznania dla M. to niekoniecznie, to przesada bo wg. niego skoro chłop robi dzieci, to przeciwciała, ani bakteria nie przeszkadzają, że fragmentacja OK, że nie potrzebnie panikujemy, bo jak ruchliwosc u M. jest ok to nie problem bo robi jednak dzieciaki i ze nie ma truć się sterydami czy innymi lekami, bo nie w nim tkwi problem i tylko mu zaszkodzi w przyszłości...

Także ze strony doktora było tylko skupienie się na wadach gen. u dzieci.

Dziwił się, że Paśnik nigdy mi allo nie zlecił, ale on to wyczytuje jakos niby z innych wyników (z tego co mi @bertha mówiła) + dodał, że jak wyjdzie mi allo 0 to muszę go (Paśnika) wręcz cisnąć o szczepienia. Czego jak wiecie - ja nie chce.

Mi na te „nitki” mówił ze mam jeść koenzym q10 / inchinol czy coś takiego? (mam dokładnie zapisane w domu) + Ovarin 2x1, ale że może pomóc jeśli już to w promilach, a nie w procentach.

To z czym się nie zgodziłam to też to, że powiedział mi, że nawet dla mnie clexane i steryd bez sensu, że to mnie truje... także tutaj wykazał też zupełnie inne podejście niż większość lekarzy, ale z tym akurat się nie zgadzam i wole to brać...

Krótko mówiąc, zaczął najpierw mówić o invitro z PGS, myślałam, że będzie nas mocno namawiał, ale potem powiedział ze mozemy jeszcze spróbować normalnie, ale wady mogą się powtarzać, a może się a nóż udać, bo na invitro jesteśmy trochę młodzi, ja wbrew wszystkiemu mam ładna rezerwę jajnikowa itd, ale jeśli mamy dość poronień i łyżeczkowan (które docelowo mogą wpłynąc na to, że żadnej ciąży nie utrzymam) to można pomyśleć o invitro z badaniem zarodków, ale tu znów - koszty dość wysokie (powiedział nam, że ok. 35k), a może być tak ze wszystkie zarodki wyjdą w badaniu chore i wtedy stracona kasa, albo a noz może się udać. Szanse w obu przypadkach powiedział, że są właściwie takie same... niemniej może być tak ze urodzę tez chore dziecko na np. zespół downa czy inne i, że możemy się poniekąd cieszyć, że ciąże te z wadami obumierają u nas same, a nie musimy my podejmować decyzji...Także ogólnie jak dla mnie koszmar... :(

Potem zrobił mi usg i stwierdził, ze mam piękna rezerwę, ze 1 raz w życiu widzi, ze jest ktoś po owu i widać jak jajowod pracuje i szuka jajeczka, ze to dla niego coś niesamowitego i robił sobie tego zdjęcia bo mówił ze szok, a potem dodał, że patrząc jak to u mnie pracuje (idealnie) to nie zalecalby typowo invitro bo młoda bo sprawna, no chyba ze mamy wolne środki i nie chcemy czekać, ale szanse są takie same jak przy naturalnych staraniach, no i że jeśli invitro to można by wtedy przy invitro podać accofil domaciczne...

Szokiem jednak było dla mnie jak nam pokazywał wyniki innych par po invitro z pgs... pokazywał pary, które np nigdy w ciąży nie były, albo miały po kilka poronień, pobierali im zarodki do pgs i np. na 7 zarodków wszystkie miały wady, a niektóre zarodki miały nawet po 10-14 wad!!!

Powiedział, ze w Poznaniu mamy dobre ośrodki wiec on nas tu ciągać nie będzie, zapisał 3 badania, które powinniśmy jeszcze zrobić, żeby zobaczyć czy mam tzw ochronę zarodka czy organizm będzie z nim walczył czyli allo mrl, test cytotoksyczny (ale to już kiedyś miałam), no i zalecił zbadanie u mnie FRA X, czyli łamliwość chromosomu X.... i w sumie tyle.

Krótko mówiąc: wyszłam zdołowana, bo wierzyłam, że ta immunosupresja u męża coś wniesie, że może faktycznie te przeciwciała są winne za wady, i że bez przeciwciał i bez bakterii uda się zdrowa ciąża, a teraz... dupa... Nie wiem czy z takim bagażem i informacjami w głowie będę w stanie walczyć w nieskończoność i mieć dalej ODWAGĘ. :(
A z drugiej strony invitro z pgs to takie koszty.... a żadna pewność, ze się uda. Jedynie to ze dzieciaczki byłby przebadane. Ale co jak podadzą mi, np. jednego zdrowego maluszka i się nie przyjmie? Chyba całkowicie bym się załamała... Do tego, PGS też nie wykazuje wszystkich wad, wiele zarodków ma też tzw. mozaiki (które wychodzą w innym bardziej szczegółowym badaniu) i lekarze też nie zawsze wiedzą, co ta mozaika oznacza, jaki będzie miała wpływ na komfort dziecka (o tym mówiła nam genetyk i mówił też dr P).

Ogólnie... boję się jeszcze bardziej niż wcześniej mając taką wizję... i nie wiem czy mam odwagę do dalszej walki. Jakkolwiek głupio to zabrzmi, ale nie jestem gotowa na chorego dzidzisia chociaż wiem, że taką "wizję" trzeba mieć zawsze na uwadze. :( Po prostu, gdzieś w podświadomości miałam nadzieję, że może podleczymy M. i się uda, a tak wg. dr P. to tylko i wyłącznie moja wina, bo mam nieprawidłowe niteczki chromosomalne i, że M. choć ma wyniki jakie ma (wg. dr dobre) to "robi dzieciaki" i widać, że to nie szkodzi, bo on spełnia swoje zadanie...a ja nie. Może naiwnie, a może jeszcze troszkę wierzę, że te sterydy u M. pomogą jak u @Porzeczka1234 czy @Hatice, bo ich historie kojarzę... no, ale boję się cholernie tych wad i coraz częściej myślę by całkowicie odpuścić te starania już...

Kochana, przykro mi że ta wizyta wniosła tyle wątpliwości w powodzenie.. Dziwi mnie takie podejście, bo z doświadczenia dziewczyn tutaj, to te przeciwciała u faceta są problemem właśnie. Z drugiej strony skoro ty bierzesz tyle leków, to może facet też mógłby te kilka dni w miesiącu coś brać... A jeśli plemniki są uszkadzane przez przeciwciała przeciwplemnikowe (bo tak rozumiem ich działania) to przecież uszkodzony plemnik też może być powodem wady genetycznej...
Wiem że to bardzo trudny temat, wiele wątpliwości, znaków zapytania. Perspektywa urodzenia chorego dziecka jest zawsze moim zdaniem. I choć wierzymy że nas to nie spotka, to w życiu bywa różnie.... Wiem jak ciężko przeszłas tą ostatnią stratę, ale sama widzisz ze ciąża doszła znacznie dalej, czyli twoje leki działają!!! Jesteś młoda i wiem że jeśli nie spróbujesz to będziesz mieć w przyszłości wyrzuty sumienia... Przemyślcie to zmężem.. Może dokończy leczenie i podejmiecie się tej ostatniej próby... A jeśli nie, to i tak trzymam kciuki za to, żebyś znalazła sposób na szczęśliwe życie :)
 
Jeśli chodzi o badania, wyniki itp to nie wiele zrozumiałam, ale z tego co mogłam.zrozumiec, to lekarz nastraszyl Cię, że jest duża szansa, że urodzisz chore dziecko... nie będę mówiła, że to nie możliwe, żebyś o tym nie myślała... bo tak się nie da, musicie sobie z mężem przedyskutować ten temat... bo to, że żadna z nas nie jest gotowa na chore dziecko to oczywiste, to , że każda może je mieć to też oczywiste... Ale w twoim przypadku gdy ryzyko jest większe i Ty o tym wiesz.... to myślę, że gdyby tak się zdarzyło byloby Ci mega trudno się pogodzić, że mimo wiedzy się zdecydowałaś.... z drugiej strony.. przecież wcale lekarze nie są nieomylni... przecież zdarza się ciążę, zdrowe dzieci, których urodzenie w zasadzie graniczylo z cudem... trudne to wszystko, to są decyzje , których żadna z nas podejmować nie powinna.... cokolwiek nie zdecydujesz musi to być wasza wspólna decyzja.. A pamietaj, zawsze jest jeszcze adopcja, ja wiem, że to nie to samo, ale miłość , która masz w sobie można podarować też dziecku, które nie miało szczęścia co do rodziców ... mysleliscie kkedys o tym ?
A teraz spróbuj odetchnąć.. I nie zadreczaj się, ja też myślę, że nasienie męża może powodować wady jeśli jest słabe czy uszkodzone... więc nie róbmy z mężczyzn takich ideałów, że jak zrobią dziecko to już są super i to nie ich wina... W zasadzie to niczyja wina.. tak się niestety zdarza...
Tule mocno:*
@Oczekujaca123 - Dziękuję Ci, że pytasz i się troszczysz oraz, że pamiętasz, że też starałam się Cię wspierać w tych trudnych chwilach. Wybacz, że nie ma mnie teraz... ale jeśli potrzebujesz porozmawiać to pisz śmiało na priv ;*

---

Dostałam od kilku z Was wiadomości prywatne, więc napiszę tu, co i jak...
Byłabym wdzięczna, by odniosła się do tego jakoś @mickey* @Porzeczka1234 @Hatice i inne, które miały podobną sytuację... (chodzi m.in. o wyniki nasienia i historię "położniczą")


No więc... jesteśmy (na szczęście) po wizycie u dr P... Na szczęście, bo będąc 40 km przed Krakowem, zadzwonily Panie z rejestracji, że odwołują nam wizytę bo doktor się nie wyrobi i ma jakieś tam sprawy... (dodam tylko, że my już ponad 400 km zdążyliśmy przejechać i byliśmy dosłownie 3h przed wizytą, gdzie dzień wcześniej dzwonili i potwierdzali czy na pewno będziemy). Ahh, co stresu było... no, ale się udało jednak ostatecznie, bo nie odpuściłam, pojechałam tam i twardo rozmawiałam z różnymi osobami z kliniki i jednak znalazł się dla nas czas na wizytę...


Generalnie dr stwierdził, ze ja mogę mieć tendencje do problemów pomiędzy połączeniem komórek jajowych z plemnikami i stad powstają w jego ocenie wady genetyczne u dzieci (dosłownie powiedział, że mogę mieć kruche nitki jakieś tam - nie pamietam nazwy od chromosomów). Do wyników mojego M. się nie przyczepił, co mnie dość mocno zszokowało (a przypomnę, że po 4 poronieniu okazało się, że mąż miał bakterie dość mocne, do tego przeciwciała przeciwplemnikowe w nasieniu w dwóch klasach w jednej 70% a w drugiej 47%). Ogólnie powiedział, że immunosupresja, którą zalecił prof. androlog z Poznania dla M. to niekoniecznie, to przesada bo wg. niego skoro chłop robi dzieci, to przeciwciała, ani bakteria nie przeszkadzają, że fragmentacja OK, że nie potrzebnie panikujemy, bo jak ruchliwosc u M. jest ok to nie problem bo robi jednak dzieciaki i ze nie ma truć się sterydami czy innymi lekami, bo nie w nim tkwi problem i tylko mu zaszkodzi w przyszłości...

Także ze strony doktora było tylko skupienie się na wadach gen. u dzieci.

Dziwił się, że Paśnik nigdy mi allo nie zlecił, ale on to wyczytuje jakos niby z innych wyników (z tego co mi @bertha mówiła) + dodał, że jak wyjdzie mi allo 0 to muszę go (Paśnika) wręcz cisnąć o szczepienia. Czego jak wiecie - ja nie chce.

Mi na te „nitki” mówił ze mam jeść koenzym q10 / inchinol czy coś takiego? (mam dokładnie zapisane w domu) + Ovarin 2x1, ale że może pomóc jeśli już to w promilach, a nie w procentach.

To z czym się nie zgodziłam to też to, że powiedział mi, że nawet dla mnie clexane i steryd bez sensu, że to mnie truje... także tutaj wykazał też zupełnie inne podejście niż większość lekarzy, ale z tym akurat się nie zgadzam i wole to brać...

Krótko mówiąc, zaczął najpierw mówić o invitro z PGS, myślałam, że będzie nas mocno namawiał, ale potem powiedział ze mozemy jeszcze spróbować normalnie, ale wady mogą się powtarzać, a może się a nóż udać, bo na invitro jesteśmy trochę młodzi, ja wbrew wszystkiemu mam ładna rezerwę jajnikowa itd, ale jeśli mamy dość poronień i łyżeczkowan (które docelowo mogą wpłynąc na to, że żadnej ciąży nie utrzymam) to można pomyśleć o invitro z badaniem zarodków, ale tu znów - koszty dość wysokie (powiedział nam, że ok. 35k), a może być tak ze wszystkie zarodki wyjdą w badaniu chore i wtedy stracona kasa, albo a noz może się udać. Szanse w obu przypadkach powiedział, że są właściwie takie same... niemniej może być tak ze urodzę tez chore dziecko na np. zespół downa czy inne i, że możemy się poniekąd cieszyć, że ciąże te z wadami obumierają u nas same, a nie musimy my podejmować decyzji...Także ogólnie jak dla mnie koszmar... :(

Potem zrobił mi usg i stwierdził, ze mam piękna rezerwę, ze 1 raz w życiu widzi, ze jest ktoś po owu i widać jak jajowod pracuje i szuka jajeczka, ze to dla niego coś niesamowitego i robił sobie tego zdjęcia bo mówił ze szok, a potem dodał, że patrząc jak to u mnie pracuje (idealnie) to nie zalecalby typowo invitro bo młoda bo sprawna, no chyba ze mamy wolne środki i nie chcemy czekać, ale szanse są takie same jak przy naturalnych staraniach, no i że jeśli invitro to można by wtedy przy invitro podać accofil domaciczne...

Szokiem jednak było dla mnie jak nam pokazywał wyniki innych par po invitro z pgs... pokazywał pary, które np nigdy w ciąży nie były, albo miały po kilka poronień, pobierali im zarodki do pgs i np. na 7 zarodków wszystkie miały wady, a niektóre zarodki miały nawet po 10-14 wad!!!

Powiedział, ze w Poznaniu mamy dobre ośrodki wiec on nas tu ciągać nie będzie, zapisał 3 badania, które powinniśmy jeszcze zrobić, żeby zobaczyć czy mam tzw ochronę zarodka czy organizm będzie z nim walczył czyli allo mrl, test cytotoksyczny (ale to już kiedyś miałam), no i zalecił zbadanie u mnie FRA X, czyli łamliwość chromosomu X.... i w sumie tyle.

Krótko mówiąc: wyszłam zdołowana, bo wierzyłam, że ta immunosupresja u męża coś wniesie, że może faktycznie te przeciwciała są winne za wady, i że bez przeciwciał i bez bakterii uda się zdrowa ciąża, a teraz... dupa... Nie wiem czy z takim bagażem i informacjami w głowie będę w stanie walczyć w nieskończoność i mieć dalej ODWAGĘ. :(
A z drugiej strony invitro z pgs to takie koszty.... a żadna pewność, ze się uda. Jedynie to ze dzieciaczki byłby przebadane. Ale co jak podadzą mi, np. jednego zdrowego maluszka i się nie przyjmie? Chyba całkowicie bym się załamała... Do tego, PGS też nie wykazuje wszystkich wad, wiele zarodków ma też tzw. mozaiki (które wychodzą w innym bardziej szczegółowym badaniu) i lekarze też nie zawsze wiedzą, co ta mozaika oznacza, jaki będzie miała wpływ na komfort dziecka (o tym mówiła nam genetyk i mówił też dr P).

Ogólnie... boję się jeszcze bardziej niż wcześniej mając taką wizję... i nie wiem czy mam odwagę do dalszej walki. Jakkolwiek głupio to zabrzmi, ale nie jestem gotowa na chorego dzidzisia chociaż wiem, że taką "wizję" trzeba mieć zawsze na uwadze. :( Po prostu, gdzieś w podświadomości miałam nadzieję, że może podleczymy M. i się uda, a tak wg. dr P. to tylko i wyłącznie moja wina, bo mam nieprawidłowe niteczki chromosomalne i, że M. choć ma wyniki jakie ma (wg. dr dobre) to "robi dzieciaki" i widać, że to nie szkodzi, bo on spełnia swoje zadanie...a ja nie. Może naiwnie, a może jeszcze troszkę wierzę, że te sterydy u M. pomogą jak u @Porzeczka1234 czy @Hatice, bo ich historie kojarzę... no, ale boję się cholernie tych wad i coraz częściej myślę by całkowicie odpuścić te starania już...
 
@roki_1991 - dziękuję. No mój M nie ma problemu żeby brać leki, wziął się za siebie, bierze wszystko co androlog mu każe, robi nawet nasiadówki z kory dębu... i sam gania mnie na kolejne badania. Ale dr P twierdzi, ze to nie w nim jest problem... Wiem tez, ze chore dzieciątko może się zdarzyć każdemu, wiem tez, ze nikt nie jest na to gotowy... ale jakieś tam obciążenie już mam w postaci 2 poronień z wadami i płcią męska, stad mój strach jest lekko spotęgowany.

@Oczekujaca123 - Może nie, ze nastraszył, bo wierze, ze nie tak miał zamiar, ale tak trochę to odebrałam... Z drugiej strony - nie ma na to żadnych badan, ze mam jakaś skłonność do dzieci z wadami, on to wysnuł na podstawie wywiadu ze mną i historii swoich pacjentek od invitro, nie ma tez badania nawet do zlecenia, które wykaże ze mam zwiększone ryzyko wad. Jedni mówią, ze mthfr predysponuje do wad genetycznych dziecka, ale z 2 strony... 3/4 ludzi ma ponoc mthfr a ile z nich ma zdrowe dzieci? Większość. Wiem, ze leki które bierzemy nie są tez obojętne, ale nie chce wierzyc, by któreś z nich powodowały wady...
O adopcji myślałam, nie raz, ale M. jeśli już to wolałby adopcje plemników czy zarodka aniżeli dziecka z domu opieki, wolałby podejść do tego w tej kolejności... Także na razie ten temat jest daleki.
 
@Marthi mam nadzieję ze nie zostanę zlinczowana za swoja opinię..... odnośnie tego co powiedział dr P to się nie zgadzam..... a jeśli chodzi o wade.... coz od tego sa testy sanco i nifty które możesz zrobić od 10tc i jesli tam wyjdzie wada to zawsze mozna zdecydować sie na terminacje ciąży.
KAŻDA z nas która ma poronienia za sobą nie zależnie od tego czy badala zarodki czy nie ma w głowie to ze jej ciąża moze byc chora, nie oszukujmy sie ale jaki odsetek zdrowych płodów ulega poronieniu ? - bardzo bardzo niewielki..... Ty akurat zbadalas i wiesz ze byly wady.... ale 85%dziewczyn nie bada albo sie nie udaje i u 83-84% dziewczyn też są wady..... a później udaję sie miec zdrowe dziecko.
3maj się Kochana, ja wiem ze będzie dobrze tylko sie nie poddawaj ! :)
 
reklama
@Marthi dobrze ze masz takiego męża który Cię wspiera. To musi być wasza i tylko wasza decyzja, ale ciągle mam cicha nadzieję że jeszcze się nie poddacie! :) całuję mocno i odzywaj się tu czasem, bo jakoś tak brakuje Cię tu :*
 
Do góry