reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Porody... ach te porody... wielka chwila!!!

Nieistotna no miałaś jazde na maxa bez trzymanki noramlnie:szok::szok:
Ale najważniejsze, że masz to już za sobą i że Filipka możesz tulić w ramionach:tak:PODZIWIAM!!!
 
reklama
Nieistotna biedactwo, ale dobrze że już po wszystkim i fajnie że i Ty piszesz że zapomina się o bólu.
Trochę się zmartwiłam tą główką żle ustawioną mimo że i tak była w dole. Boję się tego, a i tego że ja też jestem szczupła w dupsku. Ale cóż będzie ja ma być, a okaże się dopiero podczas porodu.
Szkoda tylko że odmówili Ci znieczulenia i jak to możliwe że zaczeli Cię ciąć bez znieczulenia???
 
Nieistotna Jesteś wielka!!!! Gratuluję i współczuję cierpień. Dobrze że piszesz że o bólu sie zapomina bo tak jest. Ucałuj Filipka od nas.:-)
 
No to było tak...

w poniedziałek po seksiku :) wieczorkiem oglądaliśmy "Seksmisję"... ok. 23:00 zaczęło mnie boleć w podbrzuszu i promieniowało w kierunku kręgosłupa... takie bóle jak na okres+kręgosłup /tak jakby wam nerki rozrywało/... bóle były co 10 minut, ale jeszcze starałam się drzemać... około 2 w nocy bóle były co 5 minut i trwały ok. 30 sek... wstalam, nalałam sobie wodę na kąpiel... i zaczęla się sraczka :)...
wykąpałam się... Paweł wstał po 3... zrobiłam na kawy... Paweł zrobił sobie kanapki do szpitala i termos z kawą... ja dopakowałam rzeczy do szpitala... i czekaliśmy... zaczął odchodzić mi czop... skurcze regularne co 5 min. trwały 30 sek.
Paweł nakazał - jedziemy do szpitala... obudziliśmy Asię, była 5:45...
Asia miała czekać na ciocię, która przyjedzie po nią ok. 8:00...
pojechaliśmy... o 6:30 byliśmy w szpitalu... i co się okazało... - NIE MA MIEJSC NA PORODÓWCE!!! mi od razu przeszly bóle...
ale ok. 7 byłam już na badaniu... lekarz powiedział, że rozwarcie dopiero na 1!!! czyli powtórka z rozrywki, skurcze normalne a rozwarcie kiepskie... jak z Asią:)
przyjęli mnie na patologię, bo musieliśmy czekać na zwolnienie się sali porodowej... ale jaja...
Paweł był cały czas ze mną, łaziliśmy po korytarzu, śmialiśmy się... potem badania i ok. 9 poszliśmy na porodówkę... rozwarcie na ponad 2...
przyszedł ordynator i mnie badał około 11:30 - rozwarcie na 2... kazał podać coś na przyspieszenie... cały czas Paweł był ze mną... rozśmieszał mnie, masował... podawał wodędo picia... ja miałam kaszulkę do porodu - taką przed kolana, więc jak się schylałam do masowania pleców, to odkrywał mi się tyłek... a on naciągał ją z powrotem na tyłek :):):) mimo, że byliśmy sami... co jakiś czas przychodziła położna i pytała co i jak... potem podłączyła mnie do KTG i mogłam sobie łazić... o 14:00 przyszedł ordynator i mnie zbadał - rozwarcie na 3!!! a mnie cholernie już boli...
kazał dać mi to na rozwarcie, ale inną dawkę... potem przyszedł i przedstawił mi nową panią doktór, która się nami zajmie, bo on już kończył dyżur... niesamowite...
i od tej pory jak dostałam tą drugą dawkę nastąpiło przyspieszenie... to mnie już tak okropnie bolało... ale Pawełek mnie masował, głaskał po głowie, i dodawał otuchy... ok. 15:00 poczułam okropne bóle parte... ale reszta odbierała poród w innej sali.... to było okropne!!! ja czułam, że ona wyłazi i nie mogłam nic zrobić, bo nie wiedziałam czy mogę czy nie... i musiałm powstrzymywać chęć parcia... dobrze, że te skurcze trwały tylko 40 sek. Paweł był taki zdenerwowany, bo ja zaczęłam jęczeć a potem krzyczeć... w końcu o 15:15 przyleciała położna i mówi "rodzimy...", zaraz też przyleciał lekarz... i poszło w 10 minut... polożna tak się "znęcała" nad moim kroczem, że mnie nie nacinała!!! A ja siędarłam... "rozrywa mnie...". Paweł głaskał mnie po głowie i oddychał ze mną... potem trzymał mnie za rękę i parł razem ze mną... i o 15:25 /wiem, że początkowo było 15:35... ale to błąd w zapisie :)/ Natalka wyskoczyła ze mnie... Paweł to widział... i się poryczał... zaraz ją "zrobili" i po minucie położyli mi ją na brzuszku... i ja nie pamiętam, co do niej mówiłam... podobno też płakałam i mówiłam... jaka ona śliczna...kocham cię... moja maleńka...
Paweł nie przecinał pępowiny, bo ze wzruszenia nie był w stanie...
Potem zabrali ją do mierzenia, ważenia, i innych zabiegów i Paweł poszedł z nimi... a ja urodziłam łożysko... i się mną zajęli... obmyli mnie... i w ogóle...
Nie było tak źle...
 
Aha... nie zdążyłam dostać zzo, bo akcja porodowa była za szybka... w ciągu godziny rozwarcie z 3 na 10 się zrobiło...
Bóle były okropne... Paweł mówił, że jak tak krzyczałam pod koniec, to on chciał uciekać... tulić mnie... walnąć lekarza... mówi, że czuł się jak szczur w klatce...bo nie mógł mi pomóc...
Stwierdziła jednak, że każdy mężczyzna powinien być przy porodzie... bo wtedy dopiero docenia się kobietę w pełni, tak do końca wie się, co ona przeżywa... powiedział, że się zakochał we mnie na maxa...
no był ze mną w najintymniejszej sferze życia... i jest przeszczęśliwy!!!
Załączam zdjęcia z porodu...
 
Tutaj jest początek... jeszcze się śmialiśmy... Paweł mnie rozśmieszał i tak się śmiałam, zę bóle były minimalne... potem już nie...
 
reklama
Do góry