05.02 miałam okres, 04.03 w dzień w którym miałam dostać następny okres zrobiłam testy ciążowe i były pozytywne. Dzień później dostałam jakby małego plamienia, nic mocnego, trwało tylko ten jeden dzień i wydaje mi się, że to było plamienie implantacyjne, nic więcj oprócz tego lekkiego plamienia się nie działo.
11.03 zrobiłam sobie kolejne testy ciążowe. W sumie poszłabym na betę, ale byłam wtedy zagranicą i nie miałam zbytnio jak ;<
I 13.03 dostałam znów plamienia, ale większego trochę tak jak na pierwszy dzień okresu, ale pojawiło się to tylko raz i nic oprócz tego innego się nie działo.
20.03 zrobiłam następny test i był dosłownie w 100% negatywny, nie było tam ani trochę bladej kreski.
Trochę spanikowałam, bo licząc od ostatniego dnia okresu byłam w 6 tygodniu i wszystkie testy sprzed ostatnich 2 tygodni miałam pozytywne, ale okej może po prostu z jakiegoś powodu ten test był popsuty (ja raczej nic źle nie zrobiłam XD). Wczoraj znowu dostałam plamienia jeszcze mocniejszego nic ostatnio, ale dzisiaj też go już nie ma. Nie wiem o co chodzi z nimi myślałam, że na tym pierwszym się skończy ( czytałam, że to może być na wskutek rozciągania się macicy itd. poronienie to chyba nie jest? Bo dziwne by to było z tymi jednodniowymi plamieniami w różnych dniach. Mam za pół godziny wizytę u ginekologa na pierwsze usg i powinnam być teraz 6t+4d licząc od ostatniej miesiączki. Miałam dzisiaj od rana jeszcze bóle brzucha tak jak przy okresie, ale nie ma już tego plamienia, więc dalej mi się wydaje, że to wszystko przez to, że ta macica się powiększa i inne gówna związane z ciążą.
Przepraszam, że takie długie to jest wiem, że pewnie nikt nie przeczytał tego całego, ale mjakos lepiej się czuję po napisaniu tego. Będzie update jak wrócę =)
11.03 zrobiłam sobie kolejne testy ciążowe. W sumie poszłabym na betę, ale byłam wtedy zagranicą i nie miałam zbytnio jak ;<
I 13.03 dostałam znów plamienia, ale większego trochę tak jak na pierwszy dzień okresu, ale pojawiło się to tylko raz i nic oprócz tego innego się nie działo.
20.03 zrobiłam następny test i był dosłownie w 100% negatywny, nie było tam ani trochę bladej kreski.
Trochę spanikowałam, bo licząc od ostatniego dnia okresu byłam w 6 tygodniu i wszystkie testy sprzed ostatnich 2 tygodni miałam pozytywne, ale okej może po prostu z jakiegoś powodu ten test był popsuty (ja raczej nic źle nie zrobiłam XD). Wczoraj znowu dostałam plamienia jeszcze mocniejszego nic ostatnio, ale dzisiaj też go już nie ma. Nie wiem o co chodzi z nimi myślałam, że na tym pierwszym się skończy ( czytałam, że to może być na wskutek rozciągania się macicy itd. poronienie to chyba nie jest? Bo dziwne by to było z tymi jednodniowymi plamieniami w różnych dniach. Mam za pół godziny wizytę u ginekologa na pierwsze usg i powinnam być teraz 6t+4d licząc od ostatniej miesiączki. Miałam dzisiaj od rana jeszcze bóle brzucha tak jak przy okresie, ale nie ma już tego plamienia, więc dalej mi się wydaje, że to wszystko przez to, że ta macica się powiększa i inne gówna związane z ciążą.
Przepraszam, że takie długie to jest wiem, że pewnie nikt nie przeczytał tego całego, ale mjakos lepiej się czuję po napisaniu tego. Będzie update jak wrócę =)