Witam ponownie, jakis czas temu pisalam o przemocy psychicznej ze strony ojca mojego synka. Dostałam od was duzo wsparcia i tak jak radziłyscie powiedziałam, ze chce to skończyć.
Twardo przy tym stanowisku stoję (ale zdarzają sie lepsze dni-gdy spędzamy w trójkę na działce u dziadków i gorsze gdy mówimy sobie tylko cześć i on zabiera syna na pol godziny na spacer )
Minął miesiąc a wcale lepiej nie jest- wręcz przeciwnie chyba nawet gorzej.
Ostatnio usłyszałam gdy mówil do syna "mama to szmata" "mame trzeba zamknąć " powiem szczerze ze zamurowało mnie. Wszystko wszystkim ale takie slowa? Taką krzywdę wyrządzić dziecku ?
Ale próbowałam wytłumaczyć ze w ten sposób krzywdzi syna i więcej tak nie mowil.
Oczywiście do mnie "ty szmato" "spierdala*) jest dalej na porządku dziennyn jednak staram sie to ignorować,bo i tak widzimy sie tylko moment.
Niestety zdarzyło mu sie po raz kolejny uderzyc mnie w twarz. Dzisiaj nawet rzucil we mnie krzesłem. Syn tak sie wystraszyl,ze od razu sie zsusiał i plakal z dobre 30 minut.
Po tym zdarzeniu nie zamierzam go więcej wpuszczać do domu. Jednak drugi problem jest jeszcze bliżej.
Mieszam u swojej mamy.Dom jest duży, dbam o porządek najlepiej jak umiem.
Rano wstaje sprzątam po śniadaniu mojej mamy i jej męża + plus po ich kolacji dnia poprzedniego.
Odkurzam myje kochankę zlew blaty szafki podłogi, pranie , ide wywiesic na dwór, trzepie dywany-jednocześnie bawiąc sie z synem
Po południu wracaja do domu wiec podaje obiad i sprzątam po obiedzie.
Wieczorem znowu odkurzam i myje meble i stoły bo nie da sie ukryć porządku z nimi nie da sie utrzymać na nawet kilka godzin.
I mimo to ciągle słyszę pretensje. Ostatnio umylam wszyskie okna i szafki zajęło mi to 3.5 godziny, a gdy przyszedł mąż mojej matki zjechal mnie od góry do dołu ze mam jeszcze szafe z butami umyc.
Codziennie zbieram jego brudne skarpety z podłogi a on od jakiegoś czasu pieluszki mojego synka które są w śmietniku NA DWORZE Kladzie mi na parapecie naszego okna ...
Czuje ze jestem na skraju załamania nerwowego.
W dodatku wiem ze juz mnie tu nie chcą. Gdy mówię mamie ze chciałbym isc obejrzeć mieszkanie to slysze "idz i nie wracaj" "obys szybko nie wrocila"
Od stycznia ide do pracy na pol etatu wtedy dopiero bedzie mnie stac by cos wynająć i BIEDNIE bo BIEDNIE ale JAKOŚ przeżyjemy.
Ale boje sie ze to tej pory naprawdę wpadne w jakąś depresje.
Ciągle tylko slysze ze jestem dziwka ***** szmatą ze tylko sie czepiam ze jestem chora psychicznie.
Każdego dnia to samo
Sprzątanie tego domu wyzwiska od ojca bobasa, potem pretensje od matki i jej męża.
Wiem ze mama mnie i wnusia kocha ponad zycie ale chyba nie zdaje sobie sprawy ze sprawia mi dużą przykrość.
i tu pytanie zostać u mamy i poczekać te pol roku z kawalkiem ? czy moze zapisać sie na jakąś terapie z ex partnerem i z nim cos wynająć teraz?
Twardo przy tym stanowisku stoję (ale zdarzają sie lepsze dni-gdy spędzamy w trójkę na działce u dziadków i gorsze gdy mówimy sobie tylko cześć i on zabiera syna na pol godziny na spacer )
Minął miesiąc a wcale lepiej nie jest- wręcz przeciwnie chyba nawet gorzej.
Ostatnio usłyszałam gdy mówil do syna "mama to szmata" "mame trzeba zamknąć " powiem szczerze ze zamurowało mnie. Wszystko wszystkim ale takie slowa? Taką krzywdę wyrządzić dziecku ?
Ale próbowałam wytłumaczyć ze w ten sposób krzywdzi syna i więcej tak nie mowil.
Oczywiście do mnie "ty szmato" "spierdala*) jest dalej na porządku dziennyn jednak staram sie to ignorować,bo i tak widzimy sie tylko moment.
Niestety zdarzyło mu sie po raz kolejny uderzyc mnie w twarz. Dzisiaj nawet rzucil we mnie krzesłem. Syn tak sie wystraszyl,ze od razu sie zsusiał i plakal z dobre 30 minut.
Po tym zdarzeniu nie zamierzam go więcej wpuszczać do domu. Jednak drugi problem jest jeszcze bliżej.
Mieszam u swojej mamy.Dom jest duży, dbam o porządek najlepiej jak umiem.
Rano wstaje sprzątam po śniadaniu mojej mamy i jej męża + plus po ich kolacji dnia poprzedniego.
Odkurzam myje kochankę zlew blaty szafki podłogi, pranie , ide wywiesic na dwór, trzepie dywany-jednocześnie bawiąc sie z synem
Po południu wracaja do domu wiec podaje obiad i sprzątam po obiedzie.
Wieczorem znowu odkurzam i myje meble i stoły bo nie da sie ukryć porządku z nimi nie da sie utrzymać na nawet kilka godzin.
I mimo to ciągle słyszę pretensje. Ostatnio umylam wszyskie okna i szafki zajęło mi to 3.5 godziny, a gdy przyszedł mąż mojej matki zjechal mnie od góry do dołu ze mam jeszcze szafe z butami umyc.
Codziennie zbieram jego brudne skarpety z podłogi a on od jakiegoś czasu pieluszki mojego synka które są w śmietniku NA DWORZE Kladzie mi na parapecie naszego okna ...
Czuje ze jestem na skraju załamania nerwowego.
W dodatku wiem ze juz mnie tu nie chcą. Gdy mówię mamie ze chciałbym isc obejrzeć mieszkanie to slysze "idz i nie wracaj" "obys szybko nie wrocila"
Od stycznia ide do pracy na pol etatu wtedy dopiero bedzie mnie stac by cos wynająć i BIEDNIE bo BIEDNIE ale JAKOŚ przeżyjemy.
Ale boje sie ze to tej pory naprawdę wpadne w jakąś depresje.
Ciągle tylko slysze ze jestem dziwka ***** szmatą ze tylko sie czepiam ze jestem chora psychicznie.
Każdego dnia to samo
Sprzątanie tego domu wyzwiska od ojca bobasa, potem pretensje od matki i jej męża.
Wiem ze mama mnie i wnusia kocha ponad zycie ale chyba nie zdaje sobie sprawy ze sprawia mi dużą przykrość.
i tu pytanie zostać u mamy i poczekać te pol roku z kawalkiem ? czy moze zapisać sie na jakąś terapie z ex partnerem i z nim cos wynająć teraz?