Witajcie, trafiłam na to forum przypadkiem, szukając informacji o tym świństwie. Sprawa dotyczy mnie, mam 23 lata - tak więc dzieckiem już nie jestem. Jednak historia mojego paciorkowca sięga wieeelu lat wstecz. Ostatnio zrobiłam sobie szczegółowe badania, dziś otrzymałam wyniki. Wszystko dobrze poza....paciorkowcem. A ja głupia się cieszyłam... Przewertowałam Internet...wszystko zaczęło układać się w całość: 3cie przeziębienie w tym miesiącu, złe samopoczucie itp. Będąc dzieckiem miałam powikłania po grypie - w sumie niby nic takiego, tylko chorowałam i chorowałam... Wciąż miałam podwyższone ASO, brałam zastrzyki z debecyliny. W końcu: migdałki - wycięte. Po tym jakby czujność została uśpiona. Zaniechanie badań. Znów się zaczeło. Nikt nie podejrzewał, że to coś poważnego, lekarze przepisują duperele, przed wynikami dostałam antybiotyk, pewnie na zwykłe zapalenie gardła albo na odczepne, bo w zasadzie "nic mi nie jest". Czuję się słaba. Nienawidzę tej bezsilności, braku kompetencji lekarzy (na badania poszłam sama, nie wiedząc jakie konkretnie zrobić). Dopiero teraz zdałam sobie sprawę czym jest paciorkowiec, że większość moich problemów zdrowotnych jest spowodowane jego obecnością.
Wszystkim mamom, które tu zajrzą, chciałabym powiedzieć, żeby nie bagatelizowały chorób swych pociech, leczyły sumiennie i do końca, bez pobłażliwości. Pozdrawiam i życzę sił.
Wszystkim mamom, które tu zajrzą, chciałabym powiedzieć, żeby nie bagatelizowały chorób swych pociech, leczyły sumiennie i do końca, bez pobłażliwości. Pozdrawiam i życzę sił.