M
marul
Gość
Hmmmm było już jak Mamuska sprowadziła się do mnie. Pora posunąc się dalej w zwierzeniach.
Pewnego dnia, a dokładnie 1 kwietnia 2003 r. jakoś tak nie śpieszyło sie mi do roboty. Zjadłem sniadanko, a potem obserwowałem przyszłą małżonkę jak krząta się po kuchni. Nie zdązyła się jeszcze ubrać i miała na sobie tylko króciutką, chyba nawet nazbyt króciutką, zwiewną koszulkę. Myła naczynia. W pewnym momencie upadła jej na podłogę gąbka. Schyliła się po nią. Zbyt krótka koszulka odsłoniła to i owo... Zerwałem sie z krzesła. Musiałem, naprawdę musiałem jej pomóc. Podbiegłem szybko do niej, nim żdążyła się wyprostować i...
***
Dziewięć miesięcy później, dokładnie w Wigilię Swiat Bożego Narodzenia asystowałem w narodzinach naszego synka.
***
Mijały spokojnie dni, miesiące, lata. Maciek rósł jak na drożdżach. Pewnego dnia znowu nie chciało mi sie wybrać do pracy. Moja żona postanowiła z samego rana zrobić pranie. Pomyślałem, że jako dobry mąż pomogę jej w tym. Udałem zatem się do łazienki. Ale niestety... Miała na sobie tę samą koszulkę - notabene przez ten czas nigdy więcej nie używaną - a gdy wszedłem do łazienki akurat schylała się po proszek...
***
Na 1 października mamy termin porodu.
Drogie Panie zastanówcie sie więc dwa razy, zanim zagonicie swoich mężów do pomocy w pracach domowych.
Pewnego dnia, a dokładnie 1 kwietnia 2003 r. jakoś tak nie śpieszyło sie mi do roboty. Zjadłem sniadanko, a potem obserwowałem przyszłą małżonkę jak krząta się po kuchni. Nie zdązyła się jeszcze ubrać i miała na sobie tylko króciutką, chyba nawet nazbyt króciutką, zwiewną koszulkę. Myła naczynia. W pewnym momencie upadła jej na podłogę gąbka. Schyliła się po nią. Zbyt krótka koszulka odsłoniła to i owo... Zerwałem sie z krzesła. Musiałem, naprawdę musiałem jej pomóc. Podbiegłem szybko do niej, nim żdążyła się wyprostować i...
***
Dziewięć miesięcy później, dokładnie w Wigilię Swiat Bożego Narodzenia asystowałem w narodzinach naszego synka.
***
Mijały spokojnie dni, miesiące, lata. Maciek rósł jak na drożdżach. Pewnego dnia znowu nie chciało mi sie wybrać do pracy. Moja żona postanowiła z samego rana zrobić pranie. Pomyślałem, że jako dobry mąż pomogę jej w tym. Udałem zatem się do łazienki. Ale niestety... Miała na sobie tę samą koszulkę - notabene przez ten czas nigdy więcej nie używaną - a gdy wszedłem do łazienki akurat schylała się po proszek...
***
Na 1 października mamy termin porodu.
Drogie Panie zastanówcie sie więc dwa razy, zanim zagonicie swoich mężów do pomocy w pracach domowych.