reklama
maman2 ja mam ten sam problem.
W domu Iga gania na okrągło, na zakupach ledwo mogę ja dogonić a na spacerze po 10-15 minutach chce na ręce alb do wózka.
Przez te 10-15 minut przeważnie stoi jak kołek i się nie rusza.
Moim zdaniem jest jej niewygodnie w zimowym ekwipunku.
Dzisiaj było u nas calkiem chlodno a do tego wiało.
Ubrałam ją w body, bluzę, kombinezon, czpkę, szalik, puchówkę itd......wyglądała jak oponka Michelin.
Wydaje mi się, że ilośc ciuchów powoduje, że dziecko jest niestabilne i ma ograniczone ruchy.
Wcześniej nie maiłam takich problemów bo kiedy było ciepło to jeszcze sama nie chodziła.
Skoro i Twoja gwiazda w lato i na jesieni nie miała oporów przed mspacerkami może przycyna leży właśnie w ilości ubrań.
W domu Iga gania na okrągło, na zakupach ledwo mogę ja dogonić a na spacerze po 10-15 minutach chce na ręce alb do wózka.
Przez te 10-15 minut przeważnie stoi jak kołek i się nie rusza.
Moim zdaniem jest jej niewygodnie w zimowym ekwipunku.
Dzisiaj było u nas calkiem chlodno a do tego wiało.
Ubrałam ją w body, bluzę, kombinezon, czpkę, szalik, puchówkę itd......wyglądała jak oponka Michelin.
Wydaje mi się, że ilośc ciuchów powoduje, że dziecko jest niestabilne i ma ograniczone ruchy.
Wcześniej nie maiłam takich problemów bo kiedy było ciepło to jeszcze sama nie chodziła.
Skoro i Twoja gwiazda w lato i na jesieni nie miała oporów przed mspacerkami może przycyna leży właśnie w ilości ubrań.
jak problem z noszeniem jest tylko na spacerach zimowych to jasna sprawa! u nas to samo,jak dziewczyny pisały za dużo ubrań, wszystko krępuje, mój żywczyk a jak stanie w miejscu to nic go nie rurzy już, jakby przymarzał, i dodam też ze zimy i zimna nie lubi po prostu, nie biegnie na sanki z radością i nie bawi się śniegiem, minimalne zainteresowanie z jego strony tą białą materią - co poradzić....
gorzej jak w domu nie da się postawić na ziemię, przerabialiśmy to, troszkę z powodu rehabilitacji wszyscy się nad nim litowali ze pewnie go nóżki bolą, kiedy ja juz nie dawałam rady fizycznie i konsekwentnie oduczałam go takiej pomocy i wyręcznia, to niestety dziadkowie z którymi mieszkamy nie byli tacy konsekwentni, skończyło się na odizolowaniu dziecka na tydzień od dziadków - wtedy sie udało, czasem przechodzi takie bunty wymuszania ale konsekwencja to podstawa
powodzenia
gorzej jak w domu nie da się postawić na ziemię, przerabialiśmy to, troszkę z powodu rehabilitacji wszyscy się nad nim litowali ze pewnie go nóżki bolą, kiedy ja juz nie dawałam rady fizycznie i konsekwentnie oduczałam go takiej pomocy i wyręcznia, to niestety dziadkowie z którymi mieszkamy nie byli tacy konsekwentni, skończyło się na odizolowaniu dziecka na tydzień od dziadków - wtedy sie udało, czasem przechodzi takie bunty wymuszania ale konsekwencja to podstawa
powodzenia
góralka
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 20 Kwiecień 2006
- Postów
- 717
A ja podobnie jak Moniaka używałam chusty i nosidełek. Jeśli dzieciak się zmęczył, nie miał humoru i ochoty na spacer to lądował na moich plecach. Uznałam, że widocznie potrzebuje mojej bliskości, a nie chciałam mu ograniczać pobytu na świeżym powietrzu do wietrzenia na balkonie. Nosząc zawsze szukałam ciekawych dla niego rzeczy, a to gałązka, a to elementy na placu zabaw, do których z poziomu parteru nie dosięgał. Dotykał, oglądał, badał na swój sposób. I tak powolutku w poczuciu bezpieczeństwa wyszedł spod mojej i taty opieki w samodzielne zabawy.
Każdy musi nauczyć się sam rozróżniać dziecięcego focha i próby przekraczania granic od potrzeby bliskości i bezpieczeństwa. Nie ma co czytać statystyk, lepiej się wsłuchać we własne dziecko i intuicję
Każdy musi nauczyć się sam rozróżniać dziecięcego focha i próby przekraczania granic od potrzeby bliskości i bezpieczeństwa. Nie ma co czytać statystyk, lepiej się wsłuchać we własne dziecko i intuicję
Podziel się: