reklama
ale to działa też w druga strone. ja od lipca szukam pracy jako opiekunka, osoby - rodzice, ktorzy sie oglaszaja, nie podaja numeru telefonu, a na maile w ogole nie odpisują.
Też miałam niekorzystne doświadczenia z nianiami... Jedna paliła przy dziecku, inna nie bawiła się z małą (wyszło to, kiedy zamontowałam kamerę - wiem, to kontrowersyjne rozwiązanie, ale chodziło mi o dobro córeczki)... W końcu dzieckiem zajęła się moja mama - i to okazało się strzałem w dziesiątkę.
Jestem nianią od 3 lat. Zaczęłam od opieki nad dzieckiem swojej znajomej i później postanowiłam zajmować się tym bardziej profesjonalnie. Nie rozumiem dlaczego ten zawód jest tak niedoceniany. Przecież opiekunki są niezbędne. Oczywiście są różne formy opieki typu żłobki, czy przedszkola, ale czasem zdarzają się takie sytuacje, że niania jest jedynym wyjściem, by wesprzeć rodzinę w codziennym funkcjonowaniu. Mam profil w serwisie niania.pl, który okazał się być bardzo pomocny w poszukiwaniu pracy. W pierwszej rodzinie zapoznanej przez serwis pracowałam przez ponad pół roku a teraz szukam nowej rodzinki. Przypadkiem trafiłam na ten wątek i jego wydźwięk bardzo mi się nie podoba. Czuję, że mimo to, że watek powstał na długo przed moim doświadczeniem w roli niani, to też mnie dotyczy, bo założyciel wątku zastosował bardzo niesprawiedliwe uproszczenie. Jak można na podstawie wyłącznie swojego doświadczenia tak generalizować ludzi? Ja czuję się urażona, bo jestem nianią z tego serwisu a opisane sytuacje i zachowania mnie nie dotyczą.
Tak, jako rodzice mają Panie różne doświadczenia. Działa to też w drugą stronę, nie wszyscy rodzice traktują nianie, jak powinni traktować. Mi wyliczono wszystkie kawy, których było aż trzy beż cukru i dwie herbaty też beż cukru w ciągu dwóch tygodni. Na kontrolę przychodziła beż pukania, ozapowiedzi nie wspomnę sąsiadka, pożyczyć jednego jajka. Drzwi wejściowe do mieszkania musiały być cały czas otwarte, nie mogłam wyjść z dzieckiem na spacer. O wyrzuceniu pełnego kosza z kilku dni z kupami, jak śmierdział nie wspomnę. Zostałam posadzona, że zjadłam banany, które przyniosłam z własnego domu. Gdy wspomniałam o wizytach sąsiadek beż pukania, to dowiedziałam się, że widocznie nie żyję w tak zażyłych kontaktach z sąsiadami jak mama dziecka. W takim wypadku też trudno się pracuje.
Podziel się: