Jak moje dziecko się urodziło, to w moją teściową też coś wstąpiło. A przed ciążą mieszkaliśmy razem i mieliśmy świetny kontakt. Początkowo nie cieszyła się, że będziemy mieszkać osobno ( mieszkamy mimo to dwa budynki dalej). Jak urodził się Szymek to się zaczęło " czy wy go w ogóle kąpiecie", "czy on ciągle ryczy, bo D. się skarżył, że tak" co było nieprawdą. raz wpadła i robiła ze mnie wariatkę, że mam depresję, bo mój D. jej tak powiedział, że ona mnie wyśle do psychiatry. Potem były do dziecka teksty pt."mama idzie do pracy a babcia cię wychowa jak trzeba", "już niedługo damy ci nasze nazwisko"...pewnego dnia jak nas w domu nie było zrobiła D. awanturę przez telefon, że jak mogliśmy wyjść z domu, ona chciała do dziecka przyjść ( to byl czas kiedy od miesiąca jej nie dopuszczałam do dziecka już). Nie wytrzymałam zadzwoniłam do niej i powiedziałam, że bez zaproszenia do mojego domu ma nie przychodzić. Kobieta wpadła w panikę, zaczęła po 23 nam do drzwi dzwonić, grozić mi, że mi dziecko i swojego syna wywiezie za granicę. Na drugi dzień jak znowu do drzwi się dobijała to otworzyłam jej i wydarłam sie na nią, wypomniałam jej wszystko, ona uznała, że TO NIEPRAWDA ! (tak, tak w tej depresji to ja sobie uroiłam wszystko) i od dwóch miesięcy mamy spokój. Mój D. wcale nie żałuje braku kontaktu, bo przez nią się tylko kłóciliśmy, a teraz żyjemy w zgodzie.
Ja bym na twoim miejscu najpierw poszukała lokum dla waszej rodzinki i na urodziny jej nie zaprosiła na pewno..to święto dziecka, a nie dawanie satysfakcji z robienia złośliwości jakieś wariatce.