Cześć,
Przepraszam z góry za mój wywód na smutno ale gdzieś muszę się wygadać. Miesiąc temu zostałam mamą. Zawsze chciałam mieć dziecko - marzyłam o córeczce i spełniło się. Bardzo długo musieliśmy starać się o dziecko i cały ten okres, te monitoringi, bieganie po lekarzach, comiesięczne rozczarowanie było straszne. Potem ciąża, od początku zagrożona, cukrzyca ciążowa, siedzenie w domu. Poród nie taki jak chciałam - odmówiono mi znieczulenia, pękłam, połóg zmiótł mnie z planszy, wróciłam do szpitala z krwawieniami. Walka o laktację koszmar. Teraz jestem już w domu i mam wrażenie że sobie nie radzę. Tak bardzo chciałam dziecka, przeczytałam chyba wszystkie dostępne książki, myślałam że jestem przygotowana. Jak słyszę o dzieciach co nie płaczą, mamy od razu wiedzą o co im chodzi, które mają regularne drzemki etc to aż się pocę. Moja córka ma jedną drzemkę dziennie od ok 14 do 17 ale tylko na spacerze lub w chuście. Śpi tylko tak lub na mnie lub przy piersi. Dużo płacze. Jak jej zalecze potówki w jednym miejscu na drugi dzień wyskakują w innym. Czasem je, płacze że jeszcze i wymiotuje jednocześnie. Ma chyba wbudowany czujnik odkładania gdziekolwiek i komukolwiek.Nie umiem jej usypiać. Nie wiem często o co jej chodzi. Boje się co będzie jak mąż wróci do pracy - na razie jest cały czas z nami, niewiele kobiet ma to szczęście i myślę czasem co by było gdyby musiał iść do pracy zaraz po porodzie, i boje się co będzie jak zostanę sama. Mam wrażenie że moim życiem rządzi chaos, nie wiem jak to zrobić żeby poukładać czy zaplanować nasz dzień...wiem że ona ma dopiero miesiąc, ale mam wrażenie że wszystko robię źle i jestem najgorsza z matek... chciałabym to ogarnąć, żeby była szczęśliwym bobasem, boję się, że ją krzywdzę, że się będzie źle rozwijać albo coś... wszystko to mnie przytłacza.
Kochana masz prawo do takich uczuc. Jestes najlepsza mama i jestes tez czlowiekiem ktory ma prawo do takich jak miewasz uczuc. Z czasem bedzie lepiej, latwiej. Zobaczysz
Wszystko potrzebuje stabilizacji i czasu. U mnie tez nie bylo latwo. O dziecko staralismy sie bardzo dlugo az wkroczyli lekarze specjalisci...dluga droga, placz i meki. Ale jest i on
po latach walki mamy syna. Obecnie ma skonczone 7 mcy. Poczatki nie byly latwe a pocieszanie wszystkich dookola ze nie pierwsza i ostatnia i ze z czasem bedzie lepiej przyprawialo mnie o zlosc i wymioty. Minelo 7 mcy cos sie skonczylo ale tez i cos zaczelo. Kolejny etap. Latwo nie jest i nie tego chcialam. Nie chcialam tych nieprzespanych nocy i ciaglego placzu. Czesto plakalam i do teraz placze z wyczerpania i niemocy. Czesto myslalam i mysle o tym, jak wiele bym chciala i jak malo moge. Za nic w świecie nie chcialabym zrezygnowac z macierzynstwa bo tyle o nie walczylam
ale tak bardzo tez tesknie do ciszy i swobody...Kiedys "Mama terapeuta" napisała: że Macierzyństwo to strata.
A każda strata potrzebuje opłakania, zatrzymania, żałoby.
Nawet jeśli jesteś Mamą już od lat, przechodziłaś przez to przez co teraz przechodzisz dziesiątki, a może setki raz
MASZ PRAWO dalej to przeżywać!
Bo opłakiwanie Twojej straty nie ma z góry wyznaczonych ram czasowych.
Bo żałoba nie jest procesem liniowym. Ona lubi zataczać kręgi i pod wpływem różnych zdarzeń zawracać Cię na wcześniejsze etapy.
Bo możesz nie mieć wystarczajacego wsparcia i zasobów, by mieć ją już za sobą. Raz na zawsze.
Dlatego zauważaj siebie.
Zwłaszcza jeśli widzisz siebie kolejny raz w tym samym miejscu z tymi samymi trudnymi emocjami.
Patrz na siebie z wyrozumiałością i łagodnością.
Bo to, że teraz czujesz oznacza, że jesteś wciąż w drodze.
Skoro jesteś w drodze to znaczy, że kiedyś przez to przejdziesz.
A kiedy będzie już po wszystkim zobaczysz siebie inną.
Silniejszą.
Bardziej świadomą.
Czułą i najbliższą sobie.
Bo kiedy było Ci najtrudniej,
byłaś blisko siebie
Jesteś najlepsza mama jaka mozesz dac swojej córce, a wszystko potrzebuje czasu