reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Nie mam oparcia w partnerze

Dołączył(a)
15 Lipiec 2018
Postów
2
Cześć dziewczyny,

Piszę do Was, bo potrzebuję porady albo poprostu słowa wsparcia. Jestem w ciąży z partnerem, z którym jestem od 2 lat. Wszystko w ciągu tych 2 lat było okej. Wiadomo, że jakieś kłótnie po drodze się trafiły ale nie jakieś większe. Psuć zaczęło się od momentu gdy zamieszkaliśmy razem.
Nie planowaliśmy ciąży, on chciał mieć dziecko, ja nie byłam jeszcze gotowa ze względu na wiek (22 lata), miałam plany co do mojej kariery zawodowej, które teraz stanęły w miejscu ze względu na moją Małą Kruszynkę. Gdy dowiedzieliśmy się o ciąży wynajeliśmy wspólnie mieszkanie, wczesniej razem nie mieszkaliśmy. Na początku strasznie się bałam, ciąża od początku była zagrożona, więc dodatkowy stres do tych jaki już miałam, czy dam sobie radę w nowej roli, czy podołamy finansowo itp. Aktualnie jestem w 4 miesiącu i jak narazie Maluszkowi nic nie zagraża.
Problemy między mną a moim partnerem zaczęły się w 2 miesiącu ciązy, nie miał ochoty na seks, zbywał mnie tym, że jest zmęczony po pracy i nie ma siły.Ja po jakimś czasie przestałam naciskać na kontakt, czułam się też przez to mniej atrakcyjna. Poczułam, że zaczynamy się od siebie oddalać, więc prozmawiałam o tym z partnerem, że nie czuję sie dobrze, że potrzebuje jego bliskości albo jakiegoś słowa wsparcia. Usłyszałam, że przesadzam i przecież mnie wspiera. Następnym problemem jaki się pojawił to kłótnie o wszystko w tym tak samo o "popularne" pieniądze. Dziewczyny na tym etapie ma dość, czuję się strasznie przybita, bez żadnego wsparcia, jakiejś bliskości i czułości. Czuję, że zostałam z tym poprostu sama. Boję sie o moją przyszlość, bo nie chcę wychowywać dziecka z kimś kto nie daje nam żadnego oparcia, i z wiecznymi kłótniami. Od paru tygodni chodzę strasznie zestresowana i przybita. Staram się z tym walczyć, bo boję się o zdrowie Maleństwa. Dodam, że nie mieszkamy w Polsce, więc nie mogę też wyskoczyć do rodziców i się wyżalić, a z drugiej strony nie chce ich mieszać w moje sprawy.

Może ktoś był w podobnej sytuacji i ma podobne doświadczenia i poratuje dobrym słowem.
 
reklama
Wielu mężczyzn zwyczajnie boi się uprawiać sex z ciężarną partnerką z wielu powodów. Nie ma co naciskać.
Dla niego to też nowa sytuacja. Tak samo jak dla Ciebie.
Może piwiedz mu co czujesz. Czego się boisz ale nie na zasadzie obwiniania go.
Powiedz np.: Czuję się mniej atrakcyjna i nie potrzebna niż wcześniej. Boję się czy sobie poradzę. Potrzebuję więcej niż do tej pory wsparcia czułości i gestów że jesteś przy mnie dla mnie. Itp. Daj mu kilja dni na przetrawienie takich wiadomości raz dwa weź poprawkę na hormony które szaleją i sprawiają że jesteś inna niż przed ciążą i inaczej reagujesz.
 
Miałam podobnie ze swoim byłym partnerem. Szybko pragnęłam dziecka już 16 latka miałam instynkt macierzyński, ale dałam sobie czas, że najprędzej chcę urodzić po skończonych 18 urodzinach. On starszy ode mnie, dużo bo 7 lat i powiem Ci, że to takie duże dziecko było. Kiedy zaszłam w ciążę też nie miałam żadnego wsparcia, kłóciliśmy się bardzo, chociaż mieszkaliśmy ze sobą już od dwóch niecałych lat. Problem był taki też, że on miał parcie na seks, wręcz czasami myślałam, że był seksoholikiem, na bank był uzależniony od pornografii. Kiedy wylądowałam w szpitalu z podejrzeniem ciąży pozamacicznej, która jednak już spowodowała pęknięcie jajowodu i byłam na skraju śmierci nie dał mi żadnego oparcia. Tak jakby się nic kompletnie nie stało. Miałam już dosyć. Na szczęście miałam przyjaciela, który dał mi oparcie. Przyjaciela, który był również we mnie zakochany po uszy. Koniec końców zostawiłam partnera dla przyjaciela, bo pokazał mi czym jest prawdziwa miłość. Nie było mi łatwo bo byłam z tamtym 5 lat, ale wiem, że to nie była prawdziwa miłość, po prostu przyzwyczajenie. Może nie bardzo moja historia ma się do Twojej ale chciałam Ci tylko powiedzieć, że czasami lepiej dać sobie spokój jeśli rozmowy nie dają skutku. Ale próbujcie jeszcze przegadać wszystko, może się ułoży. Co do seksu to może on ma obawy, że zrobi coś dziecku, dlatego odmawia Ci zbliżeń.
Moja koleżanka właśnie jest w 30tc, rzuciła faceta, bo też się kłócili o pieniądze, on nie bardzo się nią interesował, chociaż to on pierwszy miał parcie na dziecko. Daje sobie jakoś radę sama. Co lepsze teraz ojciec jej dziecka nie chce mieć z tym dzieckiem nic wspólnego...
 
Cześć dziewczyny,

Piszę do Was, bo potrzebuję porady albo poprostu słowa wsparcia. Jestem w ciąży z partnerem, z którym jestem od 2 lat. Wszystko w ciągu tych 2 lat było okej. Wiadomo, że jakieś kłótnie po drodze się trafiły ale nie jakieś większe. Psuć zaczęło się od momentu gdy zamieszkaliśmy razem.
Nie planowaliśmy ciąży, on chciał mieć dziecko, ja nie byłam jeszcze gotowa ze względu na wiek (22 lata), miałam plany co do mojej kariery zawodowej, które teraz stanęły w miejscu ze względu na moją Małą Kruszynkę. Gdy dowiedzieliśmy się o ciąży wynajeliśmy wspólnie mieszkanie, wczesniej razem nie mieszkaliśmy. Na początku strasznie się bałam, ciąża od początku była zagrożona, więc dodatkowy stres do tych jaki już miałam, czy dam sobie radę w nowej roli, czy podołamy finansowo itp. Aktualnie jestem w 4 miesiącu i jak narazie Maluszkowi nic nie zagraża.
Problemy między mną a moim partnerem zaczęły się w 2 miesiącu ciązy, nie miał ochoty na seks, zbywał mnie tym, że jest zmęczony po pracy i nie ma siły.Ja po jakimś czasie przestałam naciskać na kontakt, czułam się też przez to mniej atrakcyjna. Poczułam, że zaczynamy się od siebie oddalać, więc prozmawiałam o tym z partnerem, że nie czuję sie dobrze, że potrzebuje jego bliskości albo jakiegoś słowa wsparcia. Usłyszałam, że przesadzam i przecież mnie wspiera. Następnym problemem jaki się pojawił to kłótnie o wszystko w tym tak samo o "popularne" pieniądze. Dziewczyny na tym etapie ma dość, czuję się strasznie przybita, bez żadnego wsparcia, jakiejś bliskości i czułości. Czuję, że zostałam z tym poprostu sama. Boję sie o moją przyszlość, bo nie chcę wychowywać dziecka z kimś kto nie daje nam żadnego oparcia, i z wiecznymi kłótniami. Od paru tygodni chodzę strasznie zestresowana i przybita. Staram się z tym walczyć, bo boję się o zdrowie Maleństwa. Dodam, że nie mieszkamy w Polsce, więc nie mogę też wyskoczyć do rodziców i się wyżalić, a z drugiej strony nie chce ich mieszać w moje sprawy.

Może ktoś był w podobnej sytuacji i ma podobne doświadczenia i poratuje dobrym słowem.
Witam
Cześć dziewczyny,

Piszę do Was, bo potrzebuję porady albo poprostu słowa wsparcia. Jestem w ciąży z partnerem, z którym jestem od 2 lat. Wszystko w ciągu tych 2 lat było okej. Wiadomo, że jakieś kłótnie po drodze się trafiły ale nie jakieś większe. Psuć zaczęło się od momentu gdy zamieszkaliśmy razem.
Nie planowaliśmy ciąży, on chciał mieć dziecko, ja nie byłam jeszcze gotowa ze względu na wiek (22 lata), miałam plany co do mojej kariery zawodowej, które teraz stanęły w miejscu ze względu na moją Małą Kruszynkę. Gdy dowiedzieliśmy się o ciąży wynajeliśmy wspólnie mieszkanie, wczesniej razem nie mieszkaliśmy. Na początku strasznie się bałam, ciąża od początku była zagrożona, więc dodatkowy stres do tych jaki już miałam, czy dam sobie radę w nowej roli, czy podołamy finansowo itp. Aktualnie jestem w 4 miesiącu i jak narazie Maluszkowi nic nie zagraża.
Problemy między mną a moim partnerem zaczęły się w 2 miesiącu ciązy, nie miał ochoty na seks, zbywał mnie tym, że jest zmęczony po pracy i nie ma siły.Ja po jakimś czasie przestałam naciskać na kontakt, czułam się też przez to mniej atrakcyjna. Poczułam, że zaczynamy się od siebie oddalać, więc prozmawiałam o tym z partnerem, że nie czuję sie dobrze, że potrzebuje jego bliskości albo jakiegoś słowa wsparcia. Usłyszałam, że przesadzam i przecież mnie wspiera. Następnym problemem jaki się pojawił to kłótnie o wszystko w tym tak samo o "popularne" pieniądze. Dziewczyny na tym etapie ma dość, czuję się strasznie przybita, bez żadnego wsparcia, jakiejś bliskości i czułości. Czuję, że zostałam z tym poprostu sama. Boję sie o moją przyszlość, bo nie chcę wychowywać dziecka z kimś kto nie daje nam żadnego oparcia, i z wiecznymi kłótniami. Od paru tygodni chodzę strasznie zestresowana i przybita. Staram się z tym walczyć, bo boję się o zdrowie Maleństwa. Dodam, że nie mieszkamy w Polsce, więc nie mogę też wyskoczyć do rodziców i się wyżalić, a z drugiej strony nie chce ich mieszać w moje sprawy.

Może ktoś był w podobnej sytuacji i ma podobne doświadczenia i poratuje dobrym słowem.

Witam
To co piszesz jest mi bardzo bliskie. Jestem obecnie w 3 ciąży, która nas z mężem ogromnie zaskoczyła. Mąż dużo pracuje i całymi dniami go nie ma. Jak wraca wieczorem to jest zmęczony i idzie spać do innego pokoju. Nie sypiamy razem. Czuję się samotna, potrzebuję bliskości, ciepła. Jak próbuje pogadać to zazwyczaj kończy się kłótnia, więc czasami nawet nie chce mi się gadać. Mam dosyć tych ciągłych kłótni. Często myślę o rozstaniu.
Ale muszę Ci powiedzieć, że od jakiegoś czasu trochę wuluzowalam i przestałam się tym aż tak bardzo przejmować. Chyba pogodzilam się z tym, ze on nie jest w stanie dac mi tego, czego teraz potrzebuje. To przykre, ale chyba szkoda nerwów. Prawda jest taka, że teraz to MY i nasze maleństwa, które nosimy pod sercem są najważniejsze. Bardziej zajęłam się sobą. Poza tym powtarzam sobie, że wszystko ma swój czas i miejsce. Jestem dobrej myśli. Będzie dobrze.
 
Cześć dziewczyny,

Piszę do Was, bo potrzebuję porady albo poprostu słowa wsparcia. Jestem w ciąży z partnerem, z którym jestem od 2 lat. Wszystko w ciągu tych 2 lat było okej. Wiadomo, że jakieś kłótnie po drodze się trafiły ale nie jakieś większe. Psuć zaczęło się od momentu gdy zamieszkaliśmy razem.
Nie planowaliśmy ciąży, on chciał mieć dziecko, ja nie byłam jeszcze gotowa ze względu na wiek (22 lata), miałam plany co do mojej kariery zawodowej, które teraz stanęły w miejscu ze względu na moją Małą Kruszynkę. Gdy dowiedzieliśmy się o ciąży wynajeliśmy wspólnie mieszkanie, wczesniej razem nie mieszkaliśmy. Na początku strasznie się bałam, ciąża od początku była zagrożona, więc dodatkowy stres do tych jaki już miałam, czy dam sobie radę w nowej roli, czy podołamy finansowo itp. Aktualnie jestem w 4 miesiącu i jak narazie Maluszkowi nic nie zagraża.
Problemy między mną a moim partnerem zaczęły się w 2 miesiącu ciązy, nie miał ochoty na seks, zbywał mnie tym, że jest zmęczony po pracy i nie ma siły.Ja po jakimś czasie przestałam naciskać na kontakt, czułam się też przez to mniej atrakcyjna. Poczułam, że zaczynamy się od siebie oddalać, więc prozmawiałam o tym z partnerem, że nie czuję sie dobrze, że potrzebuje jego bliskości albo jakiegoś słowa wsparcia. Usłyszałam, że przesadzam i przecież mnie wspiera. Następnym problemem jaki się pojawił to kłótnie o wszystko w tym tak samo o "popularne" pieniądze. Dziewczyny na tym etapie ma dość, czuję się strasznie przybita, bez żadnego wsparcia, jakiejś bliskości i czułości. Czuję, że zostałam z tym poprostu sama. Boję sie o moją przyszlość, bo nie chcę wychowywać dziecka z kimś kto nie daje nam żadnego oparcia, i z wiecznymi kłótniami. Od paru tygodni chodzę strasznie zestresowana i przybita. Staram się z tym walczyć, bo boję się o zdrowie Maleństwa. Dodam, że nie mieszkamy w Polsce, więc nie mogę też wyskoczyć do rodziców i się wyżalić, a z drugiej strony nie chce ich mieszać w moje sprawy.

Może ktoś był w podobnej sytuacji i ma podobne doświadczenia i poratuje dobrym słowem.
Przepraszam, ale coś mi nie wyszło. Mam nadzieję, że teraz się uda.
To co piszesz jest mi bardzo bliskie. Jestem obecnie w 3 ciąży, która nas z mężem ogromnie zaskoczyła. Mąż dużo pracuje i całymi dniami go nie ma. Jak wraca wieczorem to jest zmęczony i idzie spać do innego pokoju. Nie sypiamy razem. Czuję się samotna, potrzebuję bliskości, ciepła. Jak próbuje pogadać to zazwyczaj kończy się kłótnia, więc czasami nawet nie chce mi się gadać. Mam dosyć tych ciągłych kłótni. Często myślę o rozstaniu.
Ale muszę Ci powiedzieć, że od jakiegoś czasu trochę wuluzowalam i przestałam się tym aż tak bardzo przejmować. Chyba pogodzilam się z tym, ze on nie jest w stanie dac mi tego, czego teraz potrzebuje. To przykre, ale chyba szkoda nerwów. Prawda jest taka, że teraz to MY i nasze maleństwa, które nosimy pod sercem są najważniejsze. Bardziej zajęłam się sobą. Poza tym powtarzam sobie, że wszystko ma swój czas i miejsce. Jestem dobrej myśli. Będzie dobrze.
 
Dzięki dziewczyny,
Czasami dobrze wiedzieć, że są osoby w podobnych sytuacjach i dają sobie radę.

Teraz my i nasze Maleństwa jesteśmy najwazniejsi więc ja skupiam się na sobie i moim Maluszku :)
 
Do góry