Bardzo Wam dziękuję za podzielenie się waszymi historiami. Trochę to podnosi na duchu. Ta sytuacja dla mnie jest psychicznie wykańczająca. Nie jestem już sobą, wszystko mnie denerwuje. Chcialabym mieć 1 dzien ciszy i spokoju. Jak słyszę dobre rady w stylu „nie przyzwyczajaj go, żeby spał na tobie”, „nie przesadzaj, że nie masz kiedy sie wysikac”, to chciałabym, żeby nikt sie do mnie nie odzywał i żeby wszyscy dali mi święty spokoj. Nie ufam już nikomu jeśli chodzi o jego zdrowie. Cały czas słyszę tylko „to normalne”. Już mam uczulenie na to stwierdzenie. Cały czas boję się, że coś przeoczę. Ostatnio trzymałam na rękach dziecko znajomej i prawie sie popłakałam, bo był taki łatwy do noszenia. Taki całkowicie rozluźniony. Ja przy noszeniu synka na rękach jestem cała mokra i spięta, tak trudno go utrzymać. Rozluźnia się tylko jak zasypia i wtedy wydaje się, że jest 2 razy lżejszy. W najgorszych momentach myślałam, że mam depresję poporodową, wyrzucałam sobie, że po co sprowadziłam go na świat, jak nie potrafię się nim zająć i on się tak męczy. Nie mogę powiedzieć, że tak jest przez cały czas, ale przez większość. Czuje się beznadziejną matką, bo nawet nie wiem dlaczego on płacze. Próbuję karmić, zabawiać, lulać, usypiać na stojąco, leżąco, na piłce, na fotelu, ze smokiem, bez smoka. A on cały czas płacze. No ale tak jak pisałam, staram się z tym pogodzić. Kiedyś marzyłam o 4 dzieci. Teraz myślę, że może kiedyś się jeszcze zdecyduje na jedno. Ale pewnie będzie mnie powstrzymywała obawa przed tym, że historia się powtórzy. Myślałam, że te problemy wynikają z cesarki, albo z przejściowego niedotlenienia. Neurologopeda zasugerowała też, że to przez stres w ciąży. Teraz już sama nie wiem, muszę chyba liczyć na łut szczęścia, że przy następnym wszystko będzie dobrze.