reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Moja historia :(

Napisalam caly referat, ale .....zrezygnowalam. Mozna pisac i pisac...... ale to nie zastapi wizyty u specjalisty. Kazda sytuacja jest indywidualna i aby dobrze zostac zrozumianym potrzeba szczerej rozmowy.
Powiem tylko, ze to od nas samych zalezy w jakim stopniu sie uzalezniamy od rodzicow (a nie odwrotnie), i to od nas zalezy co oni sa nam w stanie wmowic.
Trudne rozmowy nie ulatwiaja nerwy. Czesto bezradnosc, zaskoczenie powoduje zlosc, ktorej efektem sa nieprzemyslane slowa, czesto prowokacja do wyprowadzenia z rownowagi drugiej strony. Wtedy trudno o porozumienie, rozwiazanie problemu. Jesli jednak jedna ze stron okaze sie "madrzejsza" i nie da sie sprowokowac, wyprowadzic z rownowagi i uparcie bedzie spokojnie prowadzila rozmowe - szanse na porozumienie sa bardzo duze. Czasem trzeba rodzicom dac czas ochlonac z emocji nawet kilka tygodni, zanim powroci sie do tematu i zakonczy konflikt. Ale wazne, aby nigdy okazac zlosci, gdniwu, nie podniesc glosu. I miec dobrze przemyslane argumenty.
eXone - Masz dwa wyjscia. Albo podejmiesz wyzwanie i przeprowadzisz z rodzicami rozmowe, w ktorej poinformujesz ich o tym, ze wiesz o adopcji (do niej przygotuj sie z psychologiem!). Albo przejdziesz ze wszystkim do porzadku dziennego i zatrzymasz swoja wiedze dla siebie. Co jest lepsze - ocen sama. Jednak nie uciekniesz przed tym, ze sama wiesz. Skoro masz tak dlugo kontakt ze swoja siostra to podejrzewam, ze podswiadomie ciagnie Ciebie do nich i od tego nie uciekniesz. Uwazam, ze zanim sie z nimi spotkasz musisz troche uporzadkowac swoje emocje. Wydaje mi sie, ze nie zaznasz spokoju dopoki nie spotkasz sie ze swoja biologiczna rodzina. Potem sama zadecydujesz co z tym zrobisz - czy utrzymasz kontakt, czy go urwiesz. Pamietaj jednak, ze bardzo latwo jest ludzi oceniac, krytykowac ich decyzje.....Jednak dopoki czlowiek sam sie nie znajdzie w dokladnie takiej samej sytuacji (co jest maloprawdopodobne) naprawde nie wie jakby sam postapil. Bardzo latwo jest gdybac.....
 
reklama
z jedną siostrą i z matką pisze na gg, lub mailowo. Z siostrą myślę ze miałam całkiem dobry kontakt. Miała, bo ostatnio się tochę ochłodziły, jest na mnie zła że po tylu latach nie chcę się z nią spotkać. A ja nie chce bo się boję. A nie boję się spotkania, tylko tego że jak zacznę grzebać w swojej przeszłości to dojdzie do moich rodziców adopcyjnych. A ja nie chcę zburzyć jej idealnego świata. Tańczę jak ona chce, by było mi łatwiej. Przytakuję dla świętego spokoju a i tak robię swoje. Wszelkie rozmowy kończą się na awanturach, albo przytakiwaniu. Moje zdnie nie jest brane pod uwagę. Jak ostatnio zaczeła chorować i mówię jej że się o nią martwię, że chcę jej pomóc i ją jakoś odciązyć dając dziecko do żłobka to ona do mnie "bla bla bla bala, ale gupoty do mnie gadasz" Proponuje mi swoją pomoc tylko dlatego żeby móc później się poużalać nad sobą, jak ona biedna napracowana. Jak się poświęca. że wszyscy ją wykorzystują a najbarzdiej ja.
A wiesz skąd się wzieło?? Z niezrealizowanej młodości. Zostawiła pracę by siedzieć ze mną w domu, a teraz mi to wypomina.
 
Watpie aby wypominala Ci bo dla Ciebie poswiecila swoje ambicje. Wydaje mi sie, ze ona ma kompleksy i panicznie boi i sie odrzucenia i poczucia bycia niepotrzebnym. Broni sie przed tym wlasnie wplywaniac na Twoje poczucie winy. Broni sie jak umie. A ze nie umie moze najlepiej - nie jej wina. Moze kilka rozmow by sie jej przydalo. Szczerych i bez zlosci, gniewu, obwiniania sie nawzajem, ale pelnych milosci. Czasami drogi do drugiego czlowieka trzeba szukac dlugo i roznymi sposobami. Grunt to byc cierpliwym i nie poddawac sie. Nagroda jest warta najwiekszego trudu. jesli sie ta droge znajdzie to sie nia juz podaza do konca zycia....
Ta obawa, ze kiedys to dojdzie do Twoich rodzicow nie da Ci nigdy spokoju. Dlatego ja osobiscie uwazam, ze powinnas im powiedziec, ze wiesz. Moze nie teraz, moze dopiero za jakis czas. Ale byc na ta rozmowe zawsze gotowa, aby nie spadlo to na ciebie z zaskoczenia. Ja na Twoim miejscu poszlabym do psychologa, zaczela regulowac swoje emocje, zaczela sie przygotowywac z nim do rozmowy z rodzicami a rownolegle spotkalabym sie najpierw z siostra w cztery oczy, potem moze w trojke z biologiczna mama. Nie rzucaj sie na gleboka wode i nie decyduj sie na wielkie spotkanie rodzinne po latach. To sie zazwyczaj udaje tylko na filmach. Wez na spokoj. WYDAJE mi sie, ze jesli Twoje kontakty z Twoja adopcyjna mama beda udane, nie bedzie widziala zadnych naglych negatywnych zmian w waszych relacjach - to latwiej jej bedzie pogodzic sie z faktem, ze ty wiesz, bo to nic miedzy Wami nie zmienia.
Piszesz, ze tanczysz jak ona Ci zagra aby bylo Ci latwiej. Ale czy naprawde jest Ci latwiej? Czy moze tylko przesuwasz problem dalej od siebie, ciagle go nie rozwiazujac? Tylko rozwiazanie go naprawde ulatwi Ci zycie. Kiedys bedziesz musiala podjac to wyzwanie. Inaczej bedzie Ci to coraz bardziej ciazyc. Tobie, i Twojej rodzinie.
 
oj przydałyby się takie szczere spokojne rozmowy. Ale zazwyczaj jest krzyk, płacz a później przepraszanie za grzech sprzed kilku lat. Oczywiście to ja wyciągam pierwsza rękę i przepraszam. Wczoraj się pokłóciłyśmy ja juz trzy razy dzwoniłam do domu, ale ona nie chce gadać. Ale mi mówi jaka to jestem zła że z nią gadać nie umiem. Bo ona ze swoją mamą spokojnie rozmawia o wszystkim a ja krzycze., Tak krzycze, bo moje uczucia i spostrzeżenia są lekceważone. Jak jej czasami mówie że jest mi smutno bo ona coś źle w stosunku do mnie powiedziała to słysze "oj, przestań. Napewno nie. Użalasz się nad sobą"
Zgadzam się, świadomie przesuwam te wszystkie problemy, licząc po cichu że same się rozwiążą. Nie walczę bo juz nie mam siły, może jak zbiorę się na nowo to stawię im czoła.
 
Psychoterapia doda Ci mnostwa sil! Postawi Ciebie na nogi, doda cierpliwosci i wskaze droga. papietaj tylko, ze nie kazdy terapeuta musi akurat tobie pasowac. Musisz znalez takiego, do ktorego poczujesz zaufanie, bedziesz czula sie z nim/nia dobrze, gdzie bedzie pasowac chemia medzy Wami (no, nie mowie o feromonach:-))
Trzymam kciuki i zycze, abys z Nowym Rokiem zaczela powoli rozwiazywac swoje problemy - dzieki temu bedziesz szczesliwsza. Ty, i Twoja rodzina. Powodzenia!
PS. Jakby co - pisz na pw.
 
Bardzo dziękuję za odp. Szczególnie Muszelce05. Muszelka wysłałam wiadomość na priv. A może w społeczności BB jest jakaś osoba co była również adoptowana. Może znacie jakieś forum fajne gdzie bym mogła pogadać z kimś kto przeżył coś podobnego.
 
Ja szczerze mowiąc- gdybym adoptowała malutkie dziecko to też bym nie powiedziała. A czemu- bo całe życie byłoby tak jak teraz w sercu eXone- każdy szlaban, każda kłótnia, każde ostrzejsze słowo odbierałaby jako odrzucenie, jako przejaw złej miłości, albo wogóle jako brak tej miłośco bo nie jest mojim dzieckiem. I tak przez całe dzieciństwo, od maleńkości, a po to biorę dziecko by było moim dzieckiem i wychowuje je z mojimi błędami i miłością tak jak bym wychowywała rodzone. A takie informowanie o adopcji sprawi wg mnie, że dziecko ma gorsze dzieciństwo, bo rozmyśla wiecznie o biologicznych rodzicach- co by było gdyby..., bo jeśli pojawi się biologiczne dziecko to na pewno będzie czuło się gorsze, bo tak jak pisałam miłość może odbierać jako wszystko tylko nie rodzicielską milość. A takie matki jak pisze eXone są wszędzie, matki i teściowe- zaborcze, wtrącające się do wnuków itp, adopcja nie ma z tym nic wspólnego.
 
sorki za błędy, coś mi klawiatura siada i przemienia literki lub daje 2 razy:(
 
Ostatnia edycja:
Ja szczerze mowiąc- gdybym adoptowała malutkie dziecko to też bym nie powiedziała. A czemu- bo całe życie byłoby tak jak teraz w sercu eXone- każdy szlaban, każda kłótnia, każde ostrzejsze słowo odbierałaby jako odrzucenie, jako przejaw złej miłości, albo wogóle jako brak tej miłośco bo nie jest mojim dzieckiem. I tak przez całe dzieciństwo, od maleńkości, a po to biorę dziecko by było moim dzieckiem i wychowuje je z mojimi błędami i miłością tak jak bym wychowywała rodzone. A takie informowanie o adopcji sprawi wg mnie, że dziecko ma gorsze dzieciństwo, bo rozmyśla wiecznie o biologicznych rodzicach- co by było gdyby..., bo jeśli pojawi się biologiczne dziecko to na pewno będzie czuło się gorsze, bo tak jak pisałam miłość może odbierać jako wszystko tylko nie rodzicielską milość. A takie matki jak pisze eXone są wszędzie, matki i teściowe- zaborcze, wtrącające się do wnuków itp, adopcja nie ma z tym nic wspólnego.
Zgadzam się- takie matki są wszędzie..:sorry2:
I ja także raczej bym się wzbraniała przed powiedzeniem dziecku że jest adoptowane.. bo czyż matką nie jest ta co wychowała? ta co poświęcała noce czuwając nad łóżeczkiem, ta która cieszyła się z choćby najdrobniejszych sukcesów i martwiła nawet minimalnymi porażkami.. to jest matka a nie ta co nosiła 9 miesięcy w brzuchu (bo nie pod sercem w tym znaczeniu miłości) bo innego wyjścia nie miała i urodziła bo samo się pchało na świat a nie bo taka była jej wola..nie ta co oddała tylko ta co dała miłość!
Moja mama odkąd zaczęła okres menopauzy właśnie podobnie zaczęła się zachowywać.. też wszystko wie najlepiej, tylko ona ma rację, co ja czuję myślę mało ją obchodzi w gorsze dni..dużo łatwiej jest mi powiedzieć jej, że źle się zachowuje czy co ja czuję przez tel niż osobiście i często to wykorzystuję.. i ja też czasem robię wszystko dla świętego spokoju by potem pójść do własnego domu i odpocząć od tego zachowania.. wiem, że może to nie jest właściwie zachowanie uleganie jej kaprysom ale ja też wiem, że to jest chwilowe.. jeszcze troszkę i wrócimy do "normy".. każdy z nas ma przecież gorsze dni a każdą z nas może czekać też ta cięższa forma menopauzy.. :baffled:
Ale wiem też że bez względu na to jak teraz czasem zachowuje się moja mama ona mnie kocha !!
eXone mama ta która jest twoją prawdziwą mamą czyli ta co Cię wychowała kocha Cię na bank choć Cię czasem krytykuje.. ale ja wiem to z własnego doświadczenia- ona to robi właśnie dlatego że Cię kocha bo chce Ci w ten sposób pomóc, uchronić od błędów itd nie robi tego w złej wierze.. choć z naszego punktu widzenia wygląda to na nadopiekuńczość i nadgorliwość.. :sorry2:ale postaraj się z nią szczerze porozmawiać i z własnego doświadczenia powiem Ci, że lepiej jak dziecka w tym czasie nie będzie koło was.. jak jest dziecko to mama nie widzi nic poza nim (tak jak moja) i wtedy rozmowa na bank się nie uda.. :dry:
 
reklama
Tak calkiem na marginesie:
Kiedy ma sie nascie lat a potem te dziescia to bardzo latwo przychodzi nam krytyka zachowania naszych rodzicow wobec nas. Czesto ta krytyka nawet nie jest bezpodstawna. Obiecujemy sobie wtedy, ze nigdy takie nie bedziemy dla naszych dzieci. Potem rodzimy dzieci, i znowu przez pierwsze lata dosc krytycznie przyjmujemy wszelkie wychowawcze rady. Lata leca i okazuje sie, ze w stosunku do naszych dzieci jestesmy czesto dokladnie takie, jakie mialysmy nie byc, popelniamy te same czesto bledy co nasze mamy - ale wcale ich nie widzac. Czasem tylko przychodza chwile zadumy i szczerosci, kiedy przypominamy sobie nasza "mlodosc" i usmiechajac sie pod nosem rozumiemy naszych rodzicow. Czasem nawet dziwimy sie, ze byli TAK WYROZUMIALI! Ja czasem jak sobie przypomne rozne wyskoki to chyba sobie samej bym dupsko przetrzepala pare razy ekstra :tak:
Potem rodza nam sie wnuki i znowu stajemy sie "naszymi mamami" nierozumiejac dlaczego nasze corki, synowie nie chca nas sluchac - przeciez to my mamy doswiadczenie i chcemy tylko im pomoc, ulzyc, aby im nie bylo tak ciezko jak kiedys nam.....
I tak w kolko Macieju.....Z pokolenia na pokolenie......Ale to wszystko trzeba poprostu przezyc....
 
Do góry