reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Młodsze rodzeństwo dla majowego dzieciaczka:)

Katasza, dzięki za namiary na Twoją gin. Konsultowałam wyniki z nią i ona też twierdzi, że podaje się antybiotyk przy porodzie. hmm, czyli mój gin do bani... Antybiotyku nie wzięłam teraz. 30 grudnia mam wizytę u mojego gina i dam mu ostatnią szansę wypowiedzenia się w temacie, a jeśli będzie twierdził, że powinnam leczyć to teraz doustnie- to zmieniam lekarza.

Zostało mi tak niewiele tygodni, że już nawet prywatnie wolę pójść na wszystkie wizyty do kogoś kompetentnego, niż przechodzić przez piekło po raz drugi.
 
reklama
Aga- cieszę się, że się namiar przydał. Co zaś do samego gbs-a to ja pamiętam, że jak się kładłam z Ulką do szpitala, to pomimo, że miałam aktualne wyniki badania to i tak mi je powtarzali dla pewności. Najważniejsze żebyś miała ze sobą wyniki w szpitalu- podadzą antybiotyk i będzie dobrze. Trzymam kciuki :)
 
[FONT=&amp]Poniedziałek- wizyta u mojego Gina. Prywatnie. Umówiłam się do niego jeszcze w szpitalu. Mieliśmy tą wizytę całkowicie zignorować, ale jednak Krzyś chciał poznać procedurę, jaka panuje w tym "naszym" szpitalu przy dodatnim GBS. Stresowała mnie ta wizyta, bo nie ufam już żadnemu lekarzowi. Nigdzie nie czuję się bezpiecznie. Brzuch przed wizytą stawiał się tak, że już martwiłam się, że znowu wyśle mnie z tego powodu do szpitala… Chciałam, żeby Krzysiu wszedł do gabinetu ze mną. W końcu jakby nie było- to wizyta prywatna, więc lekarz może się cmoknąć w pompkę. Zupełnie inaczej niż w poradni. Nie wiem, czy to dlatego, że prywatnie, czy dlatego, że mój mąż patrzył mu na ręce. Pierwszy raz widziałam, żeby ginekolog dezynfekował fotel. Zaskoczyło mnie to, bo przecież te fotele są takie same. Papier wymieniają zawsze, ale dezynfekował przy mnie pierwszy raz. Badanie szyjki i tekst : „długa, zamknięta” zupełnie zwalił mnie z nóg. Oczywiście spięty brzuch ze stresu. A procedura jest jednak taka jak wszędzie- czyli antybiotyk dożylnie dla mnie w szpitalu podczas porodu. Rozdwojenie jaźni??? To czemu wysyłał mnie z tym do lekarza POZ??? Załamałam się. Jak mam mu teraz zaufać? Poczułam się jak jałówka, jakbym była kompletnie ciemną masą do przerobienia… Dobrze, że mieliśmy na tyle oleju w głowie, żeby nie wziąć tego antybiotyku od lekarza POZ. Ale tylko dlatego, że konsultowałam to z innymi ginekologami i Internetem… Przepisał mi jednak robione globulki dopochwowe z antybiotykiem ze względu na tą szyjkę, żeby ten paciorkowiec całkowicie jej nie opuścił do dołu i nie spowodował wcześniejszego porodu. No i luteina i spasmolina nadal do 36 tygodnia. Zrobił usg, wszystko dobrze, serduszko ok. Mały ma już bardzo mało miejsca, co oznacza, że przez te dwa tygodnie urósł, ale lekarz wykręcił się ze sprawdzeniem wymiarów i wagi, czym mnie uświadomił, że traktuje mnie jak głąba. Tym bardziej, że zasugerowałam, że po pierwszym porodzie obawiam się porodu naturalnego, jeśli dziecko będzie duże. Gwarancji mi nie da, że wszystko będzie ok., ale nie wskazuje do cięcia z takiego powodu. Czyli mam liczyć na cud w razie czego? Pytam więc, jakie dziecko jestem w stanie urodzić naturalnie, żeby to jakoś oszacować ile kg, czy coś. Kiedy jest wskazanie do cięcia, jeśli moja poprzednia ciąża zakończyła się niemalże tragicznie, a dziecko ledwo odratowano i dostało 1 pkt Apgar… Nie potrafił mi odpowiedzieć na to pytanie. "Nigdy nie jest bezpiecznie. Cięcie cesarskie też nie zawsze jest bezpieczne." Załamałam się słysząc taką odpowiedź. Kobiety rodzą dzieci naturalnie i przez taki brak decyzyjności potem mamy takie przypadki, jak mój, że jest niedotlenienie albo zaklinowanie. U nas mieliśmy na tyle szczęścia, że Beatka rozwija się mimo wszystko prawidłowo. Nie wszyscy mają tyle samo szczęścia… wiem, że po porodzie naturalnym jest o tyle fajnie, że wszystko odbywa się jak sama nazwa wskazuje „naturalnie”, może lepiej też dochodzi się do siebie, ale jednak mnie w tym momencie chodzi tylko o dziecko. Ja się „wyliżę” nawet po cesarce, a jeśli dziecku by się również tym razem coś stało, to nie wybaczyłabym tego sobie nigdy. Nie wiem, co mam teraz robić. Czy ufać takiemu lekarzowi, który myli się w zeznaniach, nie potrafi wyciągać wniosków, próbując jakoś rozwiązać problem, uspokoić mnie. Nie wiem, o co chodzi: o kasę, czy o dobro dziecka i matki. Jestem w stanie zapłacić za to, żeby tym razem ktoś podjął dobrą decyzję, żeby moje drugie dziecko nie przeszło przez to, co musiała przejść Beatka. O siebie się nie martwię. Nie boję się bólu porodu naturalnego. Boję się jedynie o dziecko. Ja jestem tylko tłem i jestem mniej ważna. [/FONT]
[FONT=&amp]Dzisiaj zrozumiałam, że gin do którego chodzę mimo, iż jest ordynatorem w szpitalu w którym chciałam rodzić- traktuje pacjentów jak masę do przerobienia. Odbiera się porody, czasem coś pójdzie nie tak- oj tam, oj tam- taka praca… Masakra. Jesteśmy ludźmi, dbamy o siebie przez całą ciążę. Chcemy mieć piękne, zdrowe dzieci… A potem, kiedy jesteśmy u finiszu- jakiś lekarz czeka do ostatniej chwili, bo może sobie poradzi naturalnie. A przecież jest XXI wiek, mamy usg, możemy oszacować, czy dana kobieta jest w stanie urodzić naturalnie, czy nie. Tak samo z tym leczeniem. Na odwal się to wszystko. Wysłał mnie do lekarza POZ, żeby mi przepisał jakiś antybiotyk doustny, a dzisiaj mi mówi, że doustny i tak nie ma sensu. Że nawet ten dopochwowy raczej nie wyleczy paciorkowca, ale go zaleczy… i tak dostanę zastrzyk w szpitalu… masakra. Jak mam ufać takiemu lekarzowi?? Jak?

mam totalnego doła. Nie wiem już, czy ta szyjka zawsze była taka, czy faktycznie jest krótka. Bo dzisiaj była "dobra". w palcu ma miarkę i mierzy tym palcem te milimetry... [/FONT]
 
Aga- bardzo mi przykro, że musisz przechodzić takie akcje z lekarzem, który powinien Cię wspierać, udzielać wyczerpujących informacji i dbać o ciebie i o dziecko.
Ja w takiej sytuacji zmieniłabym lekarza- nawet na te 2 ostatnie wizyty. Ja rozumiem, że pacjentki, które płacą prywatnie są "lepiej" traktowane, ale do cholery- Ty u niego jesteś od początku więc nie powinno być takiej rozbieżności. Nie wiem też, czy zdecydowałabym się na szpital z takim ordynatorem ale to już drugorzędna sprawa- może będziesz miała szczęście na niego nie trafisz.
Nie wiem, czy przemawia przez niego brak kompetencji, czy rutyna ale jedno i drugie dobre nie jest. Jeśli nie chcesz zmieniać lekarza zupełnie to może warto chociaż na jedną wizytę z usg iść do innego, który dokładnie dziecko pomierzy, sprawdzi szyjkę na usg dopochwowym i podpowie co robić.
Wierzę, że podejmiesz dobrą decyzję a poród przebiegnie bez powikłań.
 
Nie będę edytować poprzedniego wpisu :-p

Dzisiaj była wizyta i ważenie i usg. Więc po kolei: ogólnie wszystko jest ok ale żeby poprawić krążenie i przepływy zapisała mi medargin 3 razy dziennie. Do tego dalej acard, magnez i witaminy. Morfologia całkiem przyzwoita. Waga całkiem ok +4 od początku (trochę mi się po uszach dostało bo miesiąc temu miałam wagę wyjściową a tu po świętach szaleństwo, ale zostały mi 2 miesiące więc nawet jeśli jeszcze drugie tyle przytyję to będzie nie najgorzej).
Potem usg- dziecię ładnie rośnie, waży ok. 1,5 kg. Wszystkie wymiary mieszczą się w normie. No i znamy płeć- będzie druga córa. Imiona wybrane- Alicja Elżbieta :-)
 
Katasza jeszcze raz gratuluję córeczki:) Ula i Ala fajnie do siebie pasują:) Teraz to już tylko czekać aż się co miesiąc będziecie, a właściwie będziemy rozpakowywać:)
 
reklama
Do góry