Witajcie muszę się kogoś poradzic mieszkam z moim partnerem u jego mamy dokladnie mamy i jej partnera. Mamy jeden pokój spodziewamy sie dziecka jestem w 30tc. Niejednokrotnie chciałam porozmawiać z partnerem ze tak mieszkac mieszka się nie da na dłuższą metę mieszkanie jest bardzo małe pokoje przechodnie. Ale on stwierdził że nie będzie wynajmowal i płacił za wynajem ostatnio znów zaczęłam temat ze trzeba będzie cos pomyśleć w przyszłości bo tak sie nie da mieszkac i ja jak każda kobieta chciałbym miec swój kat moc zapraszać kogo chce i robić co chce i kiedy chce bo tu sie nie czuje swojo, stwierdził że nie wie o co mi chodzi ze nic mi nie pasuje i jak mam się czuc lepiej to mogę iść mieszkac do siebie tzn do moich rodziców i ze nie widzi problemu. Czy to normalne zachowanie mężczyzny którego kobieta spodziewa sie dziecka ? Wydaje mi sie ze nie co o tym myślicie? Proszę o opinie i porady ja juz mam dosc.
reklama
Rozwiązanie
Do normalnych zachowań to na pewno nie należy ponieważ mężczyzna powinien zapewnić dobre warunki dla matki i dziecka a mieszkanie u "teściowej" jednak nie działa korzystnie na rozwój dziecka jak i małżenstwa
Jak tam Twoja sytuacja Onna24?Ja też mieszkam z mężem i tesciami. Były zrzutu ale teraz jest ok. Mamy oddzielna kuchnie i całą góra jest nasza. Lazienka i wejście wspólne. Ale wspólna kuchnia to był koszmar, ciągle ktoś Ci siedział na glowie.Po urodzeniu dziecka zrobiliśmy sobie mała kuchnie na górze. Wspolne mieszknie z tesciami to nie jest szczyt moich marzen ale mogę za to liczyć na pomoc przy dziecku.
reklama
Każda żona i matka chciała by być Panią we wlasnym domu, my oczywiście mamy swoją kuchnie i w sumie żyjemy jakby swoim życiem ale jednak to boli bo chciałabym bym sobie móc dom pourzadzac po swojemu.Tzn na swoim terenie mogę ale dół jest pod piecza tesciowej.Tzn wejście itd więc tam sobie nawet swoich firanek nie powieszę bo on ma swoje.
Misiaella
Zaciekawiona BB
- Dołączył(a)
- 28 Listopad 2017
- Postów
- 48
@Onna24 Nie wiem czy opcja "najwyżej wyniosę się do swoich rodziców jak już nie wytrzymam" jest sensowna... Ja przez prawie rok mieszkałam z mężem i młodym u moich rodziców i mimo że wiecznie ich nie było to i tak nie było to nic przyjemnego. Jak teraz o tym pomyślę to zastanawiam się jak ja tyle wytrzymałam. Kocham rodziców i pomagali nam bardzo ale to było cały czas życie "na podglądzie", nawet w momencie jak nie masz humoru, jesteś niewyspana bo dziecko ryczało całą noc i masz ochotę jedynie napić się w ciszy kawy a tu musisz rozmawiać z domownikami na których się natkniesz i udawać uśmiechy. No i te złote rady... Niby chcą dobrze ale.... Nie potrafią się często ugryźć w język w odpowiednim momencie... Zastanów się czy wyprowadzka do Twoich rodziców jest dobrą opcją... Zwłaszcza ty sama z dzieckiem żeby chłopa czegoś nauczyć... Przecież on wtedy będzie miał już całkowite "wakacje". Jak macie się gdzieś ruszyć to razem. Jeśli ma coś z tego być to musicie zrobić to razem.
adiika
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 8 Październik 2015
- Postów
- 1 902
U mnie lada moment pyknie 2,5 roku wspólnego mieszkania. Wzięłam sprawy w swoje ręce i w styczniu się wyprowadzamy. Jeszcze im nic nie mówiliśmym, boję się ich reakcji bo pamiętam jak kiedyś ten temat był poruszany i ogólnie niefajnie to przyjęli. Nastawiam się na płacz i zgrzytanie zębów.
Ale uwierzcie mi od kiedy wiem, że niedługo się wyprowadze, wszystko ze mnie zeszło, ta cała niechęć do nich i teraz super się dogadujemy, tyle, że to niestety krótko potrwa :/ Będzie pewnie wielkie foszondo, mąż zgoni na mnie i będę wtedy tą najgorszą. Ale co tam, ja w końcu chce być szczęśliwa i zacząć sama o sobie decydować.
Ale uwierzcie mi od kiedy wiem, że niedługo się wyprowadze, wszystko ze mnie zeszło, ta cała niechęć do nich i teraz super się dogadujemy, tyle, że to niestety krótko potrwa :/ Będzie pewnie wielkie foszondo, mąż zgoni na mnie i będę wtedy tą najgorszą. Ale co tam, ja w końcu chce być szczęśliwa i zacząć sama o sobie decydować.
Misiaella
Zaciekawiona BB
- Dołączył(a)
- 28 Listopad 2017
- Postów
- 48
U mnie lada moment pyknie 2,5 roku wspólnego mieszkania. Wzięłam sprawy w swoje ręce i w styczniu się wyprowadzamy. Jeszcze im nic nie mówiliśmym, boję się ich reakcji bo pamiętam jak kiedyś ten temat był poruszany i ogólnie niefajnie to przyjęli. Nastawiam się na płacz i zgrzytanie zębów.
Ale uwierzcie mi od kiedy wiem, że niedługo się wyprowadze, wszystko ze mnie zeszło, ta cała niechęć do nich i teraz super się dogadujemy, tyle, że to niestety krótko potrwa :/ Będzie pewnie wielkie foszondo, mąż zgoni na mnie i będę wtedy tą najgorszą. Ale co tam, ja w końcu chce być szczęśliwa i zacząć sama o sobie decydować.
Masz 100% racji, o własne szczęście trzeba zawalczyć więc branie spraw w swoje ręce jest tu jak najbardziej na miejscu! I podziwiam że tyle wytrzymałaś... Wiem że pewnie nie było wyjścia ale jednak, wytrwałości gratuluję
Jak tam Twoja sytuacja Onna24?Ja też mieszkam z mężem i tesciami. Były zrzutu ale teraz jest ok. Mamy oddzielna kuchnie i całą góra jest nasza. Lazienka i wejście wspólne. Ale wspólna kuchnia to był koszmar, ciągle ktoś Ci siedział na glowie.Po urodzeniu dziecka zrobiliśmy sobie mała kuchnie na górze. Wspolne mieszknie z tesciami to nie jest szczyt moich marzen ale mogę za to liczyć na pomoc przy dziecku.[/QUOTE
[/QUOTE Za 2 tygodnie mam termin do tej pory jakoś wytrzymywalam w miarę ale im bliżej porodu tym bardziej mnie wszystko denerwuje tak że nie chce mi sie wychodzić z pokoju zeby nikogo nie widziec nawet. No to jesteś w super sytuacji ja mam tylko pokoj w którym będzie musiało się zmieścić jeszcze dziecko do kuchni to mi sie odechciewa wchodzić bo wiecznie ktoś jest przechodzi wchodzi. Mój partner mądry bo jest u siebie wiem ze nie mamy na ten czas wyjścia i do tej pory starałam sie myśleć pozytywnie ze to chwilowe żeby byc miła wtedy sie będzie lepiej mieszkało. Ale jak widzę jak moj partner sobie wychodzi z kolegami nie mam nic przeciwko bo sa 2 razy do roku ale mówi ze idzie na chwilę po czym wraca o 3 rano lub o 5 a później śpi cały dzień do 16 to mnie krew zalewa tym bardziej że ja mu zawsze cos powiem i nie jestem wcale miła przy tym a jego mama no jak ma wyjść to nie pij bo przyjdę po Ciebie jak nie wrócisz na czas i sie cieszy co dla mnie jest smieszne on zawsze się wydrze na deugi dzien jesli mu ktos zwroci uwage albo mowi ze nie moze tego sluchać dlatego ona nic do niego nie gada a malo tego na drugi dzień potas magnez mu daje mówi wez sobie to mam dość juz naprawdę i obiadek. A dzis wrócił po 6 bo poszedł odprowadzić kolegę miał wrócić po 30 minutach a wyszedł przed 3 i słyszałam tylko jak szedł a jego matka z partnerem nie wiem co dokładnie powiedzieli ale sie śmiali z czegoś tam podejrzewam że z niego naprawde super smieszne ze wrocil po 6.. to nie jest normalne im bliżej porodu mam juz dość mieszkania z nimi i mamusiowania od paru dni nawet nie gadam jedynie jak sie mnie ktos coś spyta tak to mi sie nie chce napewno to widzi jego mama ale trudno ja nie bede na siłę mila itd nie ma prywatności spokoju on wychodzi ja nawet sobie nie moge nikogo zaprosić to jest jakaś tragedia teraz tylko myślę o szczęśliwym rozwiązaniu ale na codzień dręczy mnie to codzienne zycie.
reklama
Dziewczyny jakby jeszcze było tego malo zrezygnował w połowie grudnia z pracy bo go tam denerwowali, złożył cv był na 1 rozmowie ale do tej pory nic więc napewno wcześniej niz styczeń nic nie znajdzie dziecko sie zaraz rodzi, jego mama oczywiście poparła jego rezygnację w sumie naprawdę trafił na złych ludzi ale mógł wytrzymać do stycznia znaleźć coś dopiero odejść a tak to zrobił strasznie nie odpowiedzialnie a jego matka to wszystko ze super i ok a nic nie jest ok. Teraz żałuję że odrazu nie poszłam do swoich rodziców ale 2 tyg przed porodem nie bede robiła przeprowadzek.. jakoś muszę to przetrwać a gdy dziecko sie urodzi poprostu i będzie miał juz pracę powiem żebyśmy coś wynajeli bo tak sie nie da zyc on sie musi nauczyć odpowiedzialności a nie że go nie obchodzi nic..
Podziel się: