Takie historie zawsze mną wstrząsają.
Ci, którzy od lat są związani z naszym forum mogą pamiętać mamę, która udawała chorą żeby wyłudzić pieniądze, jak również opiekunkę, która podszywała się pod mamę i udzielała się na forum.
Jej zachowanie wydawało się na tyle dziwne (zwłaszcza opowieść o śmierci dziecka, potem nagły wypadek, poronienie, itd.), że rozpoczęliśmy międzynarodowe poszukiwania. Dotarliśmy do prawdziwych rodziców dzieci.
Na szczęście nasza historie skończyły się happy endem.Oszustki zostały zdemaskowane i poniosły karę. Ucierpiało jedynie nasze zaufanie. Garnett niestety nie miał tyle szczęścia
Na Twitterze pisała “Mój syn jest dla mnie wszystkim. Ogromnie go kocham”. Na blogu zamieszczała zdjęcia ślicznego, jasnowłosego chłopczyka. Garnett w basenie, na zjeżdżalni, bawiący się z psem. Jedyne, co martwiło ją i czytelników, to dziwna choroba, która męczyła jej synka. Czy ktokolwiek mógł przypuszczać, że sprawczynią cierpienia i a w końcu śmierci chłopca jest jego matka?
To, że świat nie jest idealny i, że zdarzają się tak straszne historie - wiem. Natomiast nadal przeraża mnie myśl, że gdzieś obok może być dziecko, które potrzebuje pomocy i tego nie zauważę. Potem przeczytam "To była taka spokojna, serdeczna rodzina..."
No i pytanie, czy choroba psychiczna matki tłumaczy chociaż trochę jej postępowanie? Co sądzicie?
Ci, którzy od lat są związani z naszym forum mogą pamiętać mamę, która udawała chorą żeby wyłudzić pieniądze, jak również opiekunkę, która podszywała się pod mamę i udzielała się na forum.
Jej zachowanie wydawało się na tyle dziwne (zwłaszcza opowieść o śmierci dziecka, potem nagły wypadek, poronienie, itd.), że rozpoczęliśmy międzynarodowe poszukiwania. Dotarliśmy do prawdziwych rodziców dzieci.
Na szczęście nasza historie skończyły się happy endem.Oszustki zostały zdemaskowane i poniosły karę. Ucierpiało jedynie nasze zaufanie. Garnett niestety nie miał tyle szczęścia
Na Twitterze pisała “Mój syn jest dla mnie wszystkim. Ogromnie go kocham”. Na blogu zamieszczała zdjęcia ślicznego, jasnowłosego chłopczyka. Garnett w basenie, na zjeżdżalni, bawiący się z psem. Jedyne, co martwiło ją i czytelników, to dziwna choroba, która męczyła jej synka. Czy ktokolwiek mógł przypuszczać, że sprawczynią cierpienia i a w końcu śmierci chłopca jest jego matka?
To, że świat nie jest idealny i, że zdarzają się tak straszne historie - wiem. Natomiast nadal przeraża mnie myśl, że gdzieś obok może być dziecko, które potrzebuje pomocy i tego nie zauważę. Potem przeczytam "To była taka spokojna, serdeczna rodzina..."
No i pytanie, czy choroba psychiczna matki tłumaczy chociaż trochę jej postępowanie? Co sądzicie?
Ostatnia edycja: