reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Małżeństwo czy wolny związek?

Witaj,
moja córka ma 6 lat i nosi nazwisko ojca. My żyjemy w wolnym zwiazku.
Nie spotkałam się z problemem "konkubinatu", bo wiem czego chcę i uważam, że w moje życie prywatne nikt obcy nie ma wstępu i ma szanować mnie i moje decyzje. Chyba, że na to pozwolimy.
Otwarcie mówimy o tym, że nie jesteśmy małżeństwem i dziecko  o tym też wie.
Jest XXI wiek i każdy świadomy człowiek decyduje o swoim wyborze i nie pozwala na to aby przekonania innych miały wpływ na jakość życia.
Bądz pewna tego chcesz i tak postępuj aby żyć w zgodzie z własnym Ja.
Pozdrawiam,
Agnieszka



 
reklama
Witam!

Przykro mi, że nie jestem taka jak WY. Nie jestem matką i nie będę w najbliższych 9-ciu miesiącach. Nie jestem żoną.
Na to forum weszłam w poszukiwaniu informacji o ciąży i porodzie. Dlaczego? Bo o tym mażę.
Piszę w dziale "małżeństwo czy wolny związek" ponieważ chciałabym znać wasze zdanie.
Jestem w trwałym związku od 6-ciu lat. Pomieszkujemy ze sobą w moim mieszkaniu od 0,5 roku. Mamy 24 i 29 lat.
Pomieszkujemy, ponieważ moja mama nie zgadza się, abyśmy mieszkali razem. Jednak my chcemy się lepiej poznać. Oczywiście moja mama o niczym nie wie.
Jednak nie to jest ważne. Pragnę aby nasz związek był legalny.
Myślimy o ślubie kościelnym, ale dopiero za około rok. Ja jednak chciałabym abyśmy zalegalizowali nasz związek dużo wcześniej biorąc ślub cywilny. Jednak mój partner sprzeciwia się takiej decyzji. Uważa, że jak weźmiemy cywilny, bo już bez sensu jest, abyśmy brali potem kościelny. Prawdę mówiąc nie wiem dlaczego tak uważa. Nie umiał mi tego jasno wytłumaczyć.
Mieszkamy w małym mieście. Moje sąsiadki (stare dewoty) pewnie mnie już obgadują. A ja nawet nie wiem jak mówić na mojego partnera. Nawet nie jesteśmy narzeczeństwem. Mówić na niego "to jest mój chłopak" to tak dziecinnie. A "nie-mąż" to też nie wyjście.
Ostatnio mu powiedziałam, że chcę, abyśmy wzięli ślub cywilny w sierpniu tego roku. Ma jeszcze tydzień na udzielenie mi odpowiedzi. Nie wiem co zrobię, jak się nie zgodzi. Jesteśmy dobrą i zgraną parą. Bardzo się kochamy.
Już nie mam siły. Mam dosyć ukrywania naszego pomieszkiwania przed mamą. Mam dosyć kłamania sąsiadkom, że jest to mój mąż. Mam dosyć bycia tylko jego "dziewczyną".
Pragnę dziecka. Ale moja mama nie przeżyłaby drugiego nieślubnego dziecka. To pierwsze dzidzi to urocza córeczka mojego brata. Kiedy co jakiś czas wracamy z "pemkowego" kipię ze wściekłości, że nie my mamy maleńką dzidzię.
Proszę udzielcie mi jakiejś rady. Co mam począć?
 
hej Szu Szu

ja z moim obecnym mezem mieszkalismy prawie 3 lata razem - moja mama w pierwszej chwili malo nie dostala zawalu serca jak jej oznajmilam ze sie wyprowadzamy i bedziemy mieszkac razem bez slubu (tzn. mieszkalismy jeszcze wczesniej okolo roku u mojej mamy - wtedy moj maz byl w wojsku w moim miescie i w czasie wolnym przbywalismy pod jednym dachem) moja rodzina w pelni zaakceptowala mego wtedy chlopaka ... (nawet to byl pomysl mamy - ze po co Mariusz ma wynajmowac stancje skoro i tak jest w wojsku - wiec niech pomieszkuje u nas) miedzy czasie po roku znajomisci zareczylismy sie tak oficjalnie i no i jak wspomnialm na poczatku ktoregos dnia sie spakowlaismy i sie wyprowadzilismy (bylam o tyle w konfortowej sytuacji ze Mariusz po wojsku mial prace a ja mieszkanie kupione przez tate - jak bede kiedys mezatka to sobie sie wyprowadze z mezem - takie bylo zalozenie moich rodzicow)
wiec ... mieszkalismy sobie razem ... takze przed sasiadkami wsytdzilam sie przyznac ze Mariusz jest "tylko" moim chlopcem - no w sumie nazyczonym ... ale i tak nie mezem ( a sasiadki wszytko satrej daty - wiec lubia ploteczki i sensacje) tak wiec tez czulismy sie pod tym wzgeldem zle ....
byla miedzynami mowa o slubie - bo zaczelismy dostrzegac te beztroskosc naszego zwiazku (w sumie dziwnie sie czulismy jak cos kupowlismy wspolnie do domku - a w razie rozstania to co sie z tym stanie ??? to nie chodzi tylko o tak malo istotne sprawy jak przedmioty ale ogolnie ....)
Mariusza mama nalegla na slub ... moja w sumie nie bardzo bo krucho bylo finansowo ... (choroba ojca - i droga rehabilitacja) ale zaszlam w cize (zreszta bardzo upragniona przez nas oboje ... i nasz zwiazek wkoncu sie zlegalizowl)
bardzo chcielismy oboje miec slub ... ale ja chyba bardziej - chodzilo mi o poczucie bezpieczenstwa psychicznego ... w sumie mogl by ktos pwoiedziec ze i tak czy maz czy nie maz moze odejsc ... i mial by racje - ale moj konfort psychiczny jednak w tej kwesti byl nie do przekonania ....
juz niedlugo bedziemy miesc nasza ukochana corke i bardzo dobrze nam sie uklada ... nawet lepiej niz przed slubem ...
wiec teraz jak pomysle czasem o tych czasach zycia "na kocia lape" to tez mialam dosc ukrywania ...
Szu Szu - pamietaj jednak ze jelsi sie kochacie i jestescie szczesliwi to slub nic tak naprawde nie zmienia w z wiazku dwojga ludzi (tylko prawnie jestescie inaczej ustulowani)
Pamietaj tez zeb ys realizowala swoje marzenia .... i zebys czula konfort psychiczny ...
Sadze ze jesli jestes dorosla osoba i mieszkasz niezaleznie od rodzicow - to ty decyduj o tym co chcesz w zyciu osiagnac a nie obracaj sie i slucha co mama chce czy co pomysla inni ... ty jestes najwazniejsza ... mama zycia za ciebie juz nie przezyje ... zreszta miala swoje i niech zrozumie ze ty masz swoje ...
jesli jednak Twoj partner zdecyduje sie na slub z Toba to wazne jest miec swiadomosc ze to nie jest zabawa ... i ze wtedy czy jest dobrze czy tez zle trzeba sobie radzic ....
Zycze Ci zebys potrafila zrealizowac swoje marzenia ... i zebys miala piekne zdrowe malenstwo - i duzo szczescia :-*

 
Drogie dziewczyny!
Sprawy się skomplikowały. Wczoraj coś we mnie pękło, i wygarnęłam mojemy chłopakowi, co sądzę na temat całej naszej sytuacji. Tym bardziej, że mój chłopak wszedł w poranną kłótnie z sąsiadką moment po zejściu z łóżka (oczywiście stał przed nią w samych slipkach :-> ). Rozjuszyło mnie to już na potęgę, gdyż za moment całę osiedle będzie wiedziało, że żyjemy na kocią łapę ze wszelkimi plotkarsimi ozdobnikami.
Tak więc wkurzyłam się niemiłosiernie. Na szczęście nocną dyskusję na temat naszego związku prowadziliśmy przez gadu-gadu. Całe szczęście, że nie twarzą w twarz, bo podejrzewam, że nie byłoby cicho. Tak więc sprawy się pokomplikowały, gdyż ja stwierdziłam, że mam dosyć i chcę, abyśmy się na jakiś czas rozstali, zaś mój nie-mąż doszedł do wniosku, że czas najwyższy zalegalizować nasz związek chociażby w urzędzie stanu cywilnego. Tak więc jesteśmy na rozstaju dróg.
Dziś mamy się spotkać i przeprowadzić poważną dyskusję co dalej...

Powiadomie was drogie dziewczyny.

Pozdrawiam i życzę zdrowiutkich maluszków.
 
tak jak Ci pisalm Szu Szu malzenstwo to nie jest zabawa - i nawet jak bedzie najgorzej na swiecie to bedziecie musieli dojsc do kompromisu ... no bo co jedno z was bedzie trzaskac drzwiami i isc w druga strone ...tak napewno nie uda sie wam utrzymac malzenstwa ... poza tym moim zadniem zadnego zwiazku

Szu Szu - twoj chlopak podja decyzje na ktorej bardzo Ci zalezalo ... chcials brac slub ... ale zastanow sie konkretnie bo to powazna decyzja ... zastanow sie czego chcesz czy slubu i legalizacjio i dziecka (rodziny) czy rozstania ???

zycze Ci abyscie doszli do porozumienia i potrafili pogodzic sie - i zycze podjecia wlasciwej decyzji .... ::)

 
Dawidowa, duzo czasu uplynelo od Twojego pytania i pewnie sprawa z byciem chrzestna juz sie rozwiazala, ale wypowiem sie, moze dla innych ;) Otorz jesli zyje sie w zwiazku "na kocia lape" to ja mysle, ze chrzestna nie mozna byc, bowiem na chrzestnego, chrzestna moga zostac wybrane osoby ktore sa praktykujacymi katolikami czyli osoby takie powinny chodzic do spowiedzi i przyjmowac komunie. Niestety zyjac w wolnym zwiazku jakby z gory jest wiadomo, ze nie da sie obiecac przy spowiedzi poprawy (z zycia na kocia lape) i tym samym uzyskac rozgrzeszenia ::).
Natomiast jesli chodzi o ochrzczenie dziecka bedacego owocem wolnego zwiazku to z definicji Katechizmu Kosciola Katolickiego nikomu nie mozna tego odmowic. Tak wiec zaden ksiadz nie ma prawa odmowic chrztu nieslubnemu dziecku!
Jesli chodzi zas o temat slubu to uwazam, ze napewno trzeba do tego dojzec. Po slubie cywilnym zawsze jest "furtka" bo mozna wziac rozwod, natomiast "furtki" nie ma jesli chodzi o slub koscielny, ktory powinny barc osoby, ktore wierza, ze to jest sakrament i ze otrzymuja przy tym "łaske z gory" i to powinna byc naprawde przemyslana decyzja :)
Pozdrowienia dla wszystkich mam tych majacych juz swoje maluszki i tych oczekujacych :)
 
Czytam włąśnie co napisałyście o mieszkaniu razem na kocią łapę i o tym, ze wstydzisie się tego przes sąsiadami. Nie rozumiem Was zupełnie, czym tu się przejmować sąsiadami??

Ja w wieku 20 lat wyszłam za mąż (niby z wielkiej miłości - głupia byłam), trzy lata później sie rozwiodłam. Jeszcze w trakcie separacji poznałam mojego obecnego partnera i po dwuch miesiącach znajomości zamieszkaliśmy razem, a po pół roku zaczęliśmy starania o dzidziusia. Ja wyprowadziłam się z własnego mieszkania (miałam niecałe 24 lata) i wynajmowaliśmy przez półtora roku inne (bo mój były nie chciał się wynieść). Moja mama nic nie mówiła, była zadowolona że jestem szczęśliwa. Nie wiem co myślą sąsiedzi i nie obchodzi mnie to. Zaręczyliśmy się bo on nalegał, ale ślubu nie planuję, nie chcę już legalizować żadnego związku, jak będzie źle to się po prostu rozstaniemy bez zbędnych i nieprzyjemnych formalności. Mamy cudowną córeczkę i jak gdziekolwiek idę gdzie pytają o stan cywilny i nazwisko mojej niuni odpowiadam swobodnie bez żadnego skrępowania. Po mojej odpowiedzi nie widzę żadnej dezaprobaty w ich oczach, a nawet jeśli bym widziała to tylko ich problem, bo ja jestem zadowolona z obecnej sytuacji.

Pozdrawiam

ps: Szu szu - tuśka21 ma rację, nie naciskaj tak, bo pod presją można podjąć złą decyzję. Mam nadzieję, że już się u Was wszystko wyjaśniło.
 
reklama
<b>phantas</b> żeczywiście, nie ma co naciskać.
Po długich przemyśleniach doszłam do wniosku, że absolutnie nie będę dążyła na siłę do formalnego związku.
Absolutnie nie chcę, aby mój partner kiedyś zarzucił mi, że ślub wziął ze mną tylko dlatego, że ja tego chciałam.
Nie na tym związek ma polegać! Jednak moim przekonaniem jest formalny związek, jak dla niektórych ślub kościelny.
Nie jestem skłonna na razie brać kościelnego, ale cywilny owszem. Ale nic na siłę.
Pozatym poważnie muszę przemyśleć postawę mojego partnera oraz zastanowić się nad sensownością mojego dalszego życia w takim układzie w jakim on jest. Notabene bardzo niezrozumiałe dla mnie jest to, iż mój partner nie chce rozdrabniać się nad ślubem cywilnym, tylko odrazu brać kościelny, kiedy to nie jest on człowiekiem wierzącym, a kościelny byłby w zasadzie "szopką" dla rodziny. Bezsensu.

Czy się u nas wyjaśniło? Wszystko się coraz bardziej miesza. Zdecydowaliśmy się na ślub cywilny na początku września. Do dzisiejszego dnia nic nie jest załatwione. Jedynie znaleźliśmy potencjalne miejce, gdzie można zorganizować małe przyjęcie (na 25 osób). Ale wolny termin w lokalu to koniec września. A ja chciałam ślub w sierpniu!!!???. Ani obrączki, ani ubranka do ślubu, ciasto, menu, świadkowie, zaproszenia, i wiele innych tych ważniejszych i mniej ważnych rzeczy nie są nawet zaczęte. Stwierdziłam, że to wszystko nie ma sensu. Ślub na ostatni moment...? Dziękuję, rezygnuję. Może to nie jest ten jedyny?

Pozdrawiam.
 
Do góry