martyyyyna
Fanka BB :)
Melduję się już z domu - wczoraj o 14 wróciliśmy. Poród długi i ciężki, niestety. W szpitalu byłam o 2 w nocy z poniedziałku na wtorek. Skurcze się chyba ze stresu wyciszyły. Ale od razu mnie przyjęli na porodówkę. Nad ranem pojawiły się znowu takie bóle jak miałam przed wyjazdem do szpitala. Zbadali mnie a tam 2 cm. Potem dłuuugo się męczyłam na tym łóżku, nie mogłam wstać bo ktg cały czas Odpocząć między skurczami się nie dało bo jak ich nie było to strasznie rwały plecy od leżenia. O 12 okazało się, że jest 5-6 cm, które mimo baaaardzo bolesnych skurczy trwało do godz. 17. Nic nie chciało ruszyć. Do tego po skakaniu na piłce i chodzeniu bardzo się osłabiły. Strasznie już jęczałam o tej 17, przyszła położna, wsadziła mi paluchy i myślałam, że umrę. Na serio. Ból nie do opisania. Palcami przebiła mi pęcherz. Oj wtedy to się zaczęło. Można powiedzieć, że mi pomogła. 2 godz 20 min po przebiciu mała była już na świecie. Pierwsza faza porodu 15.05 h, druga 15 minut ;-)Nie myślałam, że będę się tak drzeć a jednak Ta sama położna była przy partych. Poinstruowała mnie tak dokładnie, że na drugim już urodziłam Tylko 2800g ale aż 57 cm - ma baaardzo długie nogi ale straszna chudzinka :-) Niestety pierwszą noc spędziłyśmy osobno. Małą musieli zabrać na noworodki bo ja w drodze na salę 2 razy zemdlałam :-( Jednak w nocy nie udało się za bardzo odpocząć bo o 1 przywieźli 16-latkę i jej mała okazała się wielkim krzykaczem. Ale rano jakoś zebrałam się w sobie, umyłam chociaż ciągle kręciło się w głowie i poszłam po malutką :-) Na początku były problemy z karmieniem bo ma bardzo malutką buziunię a moje brodawki spore. Ale jakoś udaje nam się w końcu przystawić i chyba się najada bo potem spokojnie śpi. W pierwszą wspólną noc tylko był kryzys bo co się zassała to wypuszczała i w ryk. Trwało to ponad 6h i w końcu musiała dostać butelkę. Ale to był tylko raz i teraz ciągle cycuś :-) Wczorajszy wypis też był pod znakiem zapytania bo pojawiła się żółtaczka i CRP było na granicy normy - straszyli mnie jakimś zakażeniem okołoporodowym Ale w dzień wypisu po badaniach okazało się, że i bilirubina i CRP spadło. Waga też na szczęście nie poleciała poniżej te 10%.
Wieczorem zaczął mi się nawał. Piersi bolą przy dotykaniu, sutki też już troszkę zmasakrowane. Trochę się boję bo mała nie je zbyt często a zmusić się jej nie da żadnym sposobem. Nawet położne nie dały rady. Będę musiała chyba co chwila ściągać ręcznie trochę mleczka. Ehhh bardzo dużo niepewności i strachu czy dobrze karmię, czy żółtaczka minie, czy nie robię jej krzywdy przy przewijaniu (ciężko idzie, mała strasznie się wierci a do tego nawet pampersy dla noworodków są na nią za duże). No i co tu jeść żeby jej mleczko nie szkodziło... Czas pokaże.
Dziękuję za gratulacje i nierozpakowanym życzę jak najszybszego porodu ;-)
Wieczorem zaczął mi się nawał. Piersi bolą przy dotykaniu, sutki też już troszkę zmasakrowane. Trochę się boję bo mała nie je zbyt często a zmusić się jej nie da żadnym sposobem. Nawet położne nie dały rady. Będę musiała chyba co chwila ściągać ręcznie trochę mleczka. Ehhh bardzo dużo niepewności i strachu czy dobrze karmię, czy żółtaczka minie, czy nie robię jej krzywdy przy przewijaniu (ciężko idzie, mała strasznie się wierci a do tego nawet pampersy dla noworodków są na nią za duże). No i co tu jeść żeby jej mleczko nie szkodziło... Czas pokaże.
Dziękuję za gratulacje i nierozpakowanym życzę jak najszybszego porodu ;-)