Cześć dziewczyny.Wy też tak macie?Macie mężów,wszystko jest między wami ok,a jesteście jak samotne matki?
Jestem z mężem ponad 6 lat i mamy trójkę dzieci(8 lat,4 lata,7 mies)...Nigdy nie mogłam narzekać na Ł jeśli chodzi o pomoc przy dzieciach,sprzątaniu czy gotowaniu.Nigdy,aż do momentu gdy urodził się nasz synek(7 mies,trzecie dziecko).
Od tej pory jestem ze wszystkim sama.Nie muszę opisywać mojego dnia,bo matki które mają 2-3 dzieci,gdzie w tym jedno chodzi do szkoły doskonale rozumieją w czym rzecz.Z tym,że u mnie dodatkowo dochodzi wstawanie ok 4-5 do córki(4 lata),bo tak intensywnie przeżywa cały dzień-emocje itd(zaznaczam byłam z mała u lekarza)...Od ponad roku przespałam tylko 3 całe noce(przez całą ciążę spałam po 4 godz i teraz wstawanie do synka i córki.Synek przez okres karmienia piersią budził się co 2 godz na jedzenie,teraz je raz,ale wstaję po 3-4 razy by dać małemu smoczka albo pić bo płacze)...Może zabrzmi to niewiarygodnie,ale ta zmiana(czyli brak jakiej kolwiek pomocy od męża)zaczęła się w dzień gdy wyszłam z dzieckiem ze szpitala.Od tego momentu nie zrobi kolacji,czy śniadania dzieciom jeśli ja się nie rozedre,że ma mi pomóc.
Ja wiem,że On pracuje,ale wracając z pracy ma już wolne i nic nie robi,no może oprócz zakupów(i to nie zawsze) i wyrzuceniu śmieci.
Jestem totalnie sama ze wszystkim.Ale tylko ja nie mogę liczyć na męża inni bez problemu.Ostatnie 3 weekendy spędził poza domem,bo koncert pomagał organizować,pojechał do ojca na urodziny,potem bieg pomagał organizoać.
Gdy ja mówię,że nie jadę do jego rodziny,bo jestem mega zmęczona po całym tyg(w którym on nic w domu nie zrobi,nawet pić dzieciom nie naleje)jest awantura...
Prosiłam.groziłam,by mi zaczął coś pomagać-bez skutku.
On realizuje swoje "hobby"pomagając innym(kosztem nas-poświęca czas wszystkim,tylko nie nam),ja nie mam czasu na to,bo kto poczyta z dzieckiem w elementarzu?Kto ich wykąpie?
Doradźcie coś,bo zwariuję.Jestem już ledwo żywa :/
Jestem z mężem ponad 6 lat i mamy trójkę dzieci(8 lat,4 lata,7 mies)...Nigdy nie mogłam narzekać na Ł jeśli chodzi o pomoc przy dzieciach,sprzątaniu czy gotowaniu.Nigdy,aż do momentu gdy urodził się nasz synek(7 mies,trzecie dziecko).
Od tej pory jestem ze wszystkim sama.Nie muszę opisywać mojego dnia,bo matki które mają 2-3 dzieci,gdzie w tym jedno chodzi do szkoły doskonale rozumieją w czym rzecz.Z tym,że u mnie dodatkowo dochodzi wstawanie ok 4-5 do córki(4 lata),bo tak intensywnie przeżywa cały dzień-emocje itd(zaznaczam byłam z mała u lekarza)...Od ponad roku przespałam tylko 3 całe noce(przez całą ciążę spałam po 4 godz i teraz wstawanie do synka i córki.Synek przez okres karmienia piersią budził się co 2 godz na jedzenie,teraz je raz,ale wstaję po 3-4 razy by dać małemu smoczka albo pić bo płacze)...Może zabrzmi to niewiarygodnie,ale ta zmiana(czyli brak jakiej kolwiek pomocy od męża)zaczęła się w dzień gdy wyszłam z dzieckiem ze szpitala.Od tego momentu nie zrobi kolacji,czy śniadania dzieciom jeśli ja się nie rozedre,że ma mi pomóc.
Ja wiem,że On pracuje,ale wracając z pracy ma już wolne i nic nie robi,no może oprócz zakupów(i to nie zawsze) i wyrzuceniu śmieci.
Jestem totalnie sama ze wszystkim.Ale tylko ja nie mogę liczyć na męża inni bez problemu.Ostatnie 3 weekendy spędził poza domem,bo koncert pomagał organizować,pojechał do ojca na urodziny,potem bieg pomagał organizoać.
Gdy ja mówię,że nie jadę do jego rodziny,bo jestem mega zmęczona po całym tyg(w którym on nic w domu nie zrobi,nawet pić dzieciom nie naleje)jest awantura...
Prosiłam.groziłam,by mi zaczął coś pomagać-bez skutku.
On realizuje swoje "hobby"pomagając innym(kosztem nas-poświęca czas wszystkim,tylko nie nam),ja nie mam czasu na to,bo kto poczyta z dzieckiem w elementarzu?Kto ich wykąpie?
Doradźcie coś,bo zwariuję.Jestem już ledwo żywa :/