Cześć dziewczyny.
U nas po staremu, powoli się urządzamy w domu (kupiłam świetny obraz - mi się bardzo podoba, mężowi niekoniecznie, hehe), zostały jeszcze jakieś do salonu i do pokoju dzieci. Młody dostał od ciotki łóżko wóz strażacki i w końcu poszedł do swojego docelowego pokoju, teraz zostało nam jakoś urządzić jego pokój, brakuje jakiejś komódki na jego duperele i jakiś obrazków, zasłon, firanek, czyli w sumie wszystkiego... Młoda została przeniesiona do jej pokoju, w końcu powiesiłam pompony tiulowe wypłochy, w ogóle nie przypominające tych kupnych. No ale niech wiszą. Teraz pozostaje tylko zamontować karnisze, o światełkach nie wspominając, kupić jakieś zasłonki i firanki, i jakieś komody i też w sumie będzie gotowy...
A co najgorsze to auto nam się psuje i trzeba by było mi kupić jakieś małe zgrabne, a mi goli i wesoli. Powoli przerastają nas wydatki. No ale takie życie. Kiedyś w końcu podniesiemy się z dołka.
A wracając do młodej to pochwalę się że młoda już smoczka nie ma. Czasami jeszcze była akcja w łóżeczku typu: zasypia, nie może zasnąć to sobie śpiewa "smoka nie ma", albo woła "smoku ratuj", ale to już jej mija powoli. No i od paru dni śpi bez pampersa. Powoli pozbywamy się niemowlęcych rzeczy z jej życia - jeszcze łóżeczko i butla z mlekiem.