siem siema mateczki.
jestem żyję tylko telefon mi ogranicza do was dostęp. Musze zmienic operatora i zrobię to na dniach. I wtedy wrócę do stałej aktywności.
Teraz pisze ze służbowego kompa i mam nadzieje za to z pracy nie wylecieć
u mnie dzień za dniam. Jestem teraz samotna matka. Stary pojechał do Lublina pod preteksetem "naprawiania" samochodu, tego co nam się z****l w drodze do Tych. Naprawił ale ponad 3 klocki nas to wyniosło co w obecnej sytuacji fiinansowej jest jak nóż w plecy.
To juz jego drugi wyjazd. Raz pojechał w środę wrócił w niedzielę., Teraz pojechał w środę i zamierza wrócic w środ, bo chce jeszcze rtg zatok robić. Wyobraxcie sobie że do tej pory nas trzyma. Już minimalnie, ale ja jeszcze pokasluje, Młody z rana jeszcze gile wypuszcza. M. tak przyblokowało że poszedł do lekarza (czyli musiało być źle) i dostał 2 antybiotyki. Mam nadzieję ze nam uda się to zwalczyć do końca bo czas szczepienia na pneumo minął już dawno temu.
No więc sobie radzę. Na szczęście za spóźnienia do pracy jeszcze nikt mi łba nie urywa ale trudno się wyrobić z nim rano. Umyć wlosy zrobić make up nakarmić gada ubrac jego siebie, zapakowac sniadanie dla niego soczek po żłobie, zazwyczaj jak już do wyjścia to ten się zesra, więc akcja od pocżatku. Potem torebka na ramie w jedną ręke laptop, w drugą 12 kilgo gadzinowatości do windy i wio. Jak dam mu iść samemu to zjazd do garażu zabiera nam 3x tyle czasu bo się badzie zastanawiał czy wsiąć do windy, potem czy wysiąć i czy iść do do samochodu czy nie. W złobie już ok. tzn krzywi się jak go zabierają i widzi że wychodze, ale już jak go wyjme z samochodu to od razu z kopyta wie gdzie iść, pakuje do sztani siada na ławce i czeka aż mu ciapki założę. Tylko szkoda mi ze tyle musi tam być, O 15 już jajo w robocie znosze bo czuję ze powinnam już po niego jechać. Po robocie zatrzymaj się po pieczywo, w domu obiad dziecku daj ( nie ufam "pelnowartościowym" posiłkom w żłobku) spacer kąpiel spanie, ja do kompa i o 1 się kłade a o 6 budzik, który oczywiście przesypiam i w popłochu wstaje przed 7.
Młody ukochal sobie borówki amerykańskie. Żre na potęgę. Nic innego moze nie być.
W nocy nie je ale jeszcze nie śpi całej. Zawsze przebudzenie i ląduje u nas w łozku.
Upał, uff. Pojechałam dziś z nim na Paprocany ( jeziorko w mieście) kuźwa narodu że hoho. Piasek w stopy parzył ze ja po 30 min chcialam do domu. Młody oczywiście mniej ale chyba też go przygrzało bo wieczorem już dokazywal.
Mieszkamy na 4 piętrze. Straty: 3 klocki, pół samochodu i kubek z sokiem w ogródku u sąsiadów na parterze :/ Bylam dziś u nich ale nikogo nie bylo.
Elajar sto lat. Gratuluje dnia dla siebie.
Camel kciuki za odstawienie trzymam. MYślę ze może dzieciom trzeba dac wybór i się okaże że juz dla nich ten cyc to nie taka atrakcja jak rok temu. Ja myślę czy to już czas odbutelkowac?? Sa jakies dzieci co juz z butli w ogóle nie jedza?
Skiku nam się udalo tylko dwa razy w nocnik. ALe jak go pytam gdzie Leoś robi si to pokazuje i siada na nocnik. Tylko nie w tę stronę, siusiakiem do oparcia
Och powrot do pracy...już nie pamiętam jak było nie pracować...ale pamiętam ze na więcej rzeczy byl czas.
Filipia radośc w sercu jak się pomyśli o fifowym rodzeństwie. Naprawdę fajnie że mieliście możliwość i chęci na kolejne. Tutaj dużo kobietek z maluszkami i w ciąży. Nie wiem...moze tu lżej się żyje.
Ale tradycje czuć wszędzie. Wszystkie dzieci jak się bawią na placu przy lokomotywie to zawsze gadka o węglu, oczywiście słownictwo pełna fachura
Wtedy czuję się tu obco
A w piaskownicy dzis uslyszałam rozmowę męza z żoną: wiesz jakie wydarzenie podali dziś w radio? że w jakieść tam miejscowości na lubelszczyznie mają zbudować most... ( z ironią ) a zona na to : wiesz może na lubelszczyźnie to takie wydarzenie ze trzeba o tym az na antenie mówić ... najsss
Co więcej...zapomniałam ..
Ściskam was.