Hejka
Kugela - dasz rade bez męża, spokojnie. Ja tez co jakiś czas jestem sama 2 dni, jak Leszek bierze córkę na weekend. Ze względu na jej wieczne zakatarzenie i zakaszlenie nie chcemy by maluchy miały bliski kontakt i jeździ z nią do swojej mamy - dwie próby zrobiliśmy - raz mały złapał zapalenie gardła i raz zaliczył szpital - dziekuję bardzo. Wracając do tematu - bałam się tych weekendów, jak mielismy być sami, ale teraz je ogromnie lubię
)) Nie spinam sie, chodze cały dzień nieumalowana, nie gotuję, nie sprzatam, mam cały czas tylko dla synka i on to chyba wyczuwa, że mamusia jest odprężona, bo jest zawsze wtedy meeega grzeczny i roześmiany. Kurde - wyszło jakbym się z leszkiem źle czuła, ale tu chodzi raczej o to, że jak jestem sama z nim to nie wymagam od małego, żeby on teraz to, czy teraz tamto bo rytm dnia jest ustawiony tylko pod jego życzenia, świat zewnętrzny nie istnieje
Mysiochomis - upychaj gdzie popadnie
)) Ja od półtora roku mieszkam w tym mieszkaniu i mam tu jeszcze dwie szafki, do których prawie zaraz na początku wpakowałam kartony z "poprzedniego życia" i do końca nawet nie wiem co w nich jest
czekaja na lepsze czasy, aż mi się zechce to posegregować
Szpitalowym maluchom - zdrowia
Wszystkim skaczącym i ząbkującym - wyluzujcie grzdyle, dajcie żyć swoim mamusiom
Ja niezmiennie wypoczeta i zrelaksowana - młody chyba sie sfoszył i nie skacze, niemowle jak z reklamy - cały czas uśmiechnięty, gada do swojej ręki, którą namiętnie zjada, smieje się na głos jak sie do niego odezwę tylko, nie płacze, spi w dzień, wieczorem zasypia sam po cycku, spi do rana bez potrzeby usypiania po karmieniach, których nie licze, bo spię w trakcie
) Aż to sobie napisałam, żeby mieć dowód na ten stan rzeczy, jak mi sie zbuntuje i zapomne dlaczego kocham go tak kretyńsko intensywnie
Cały dzien spędziłam z mamą - zakupy, potem zakupy, po zakupach pojechałyśmy na zakupy i wracając do domu zaliczyłyśmy małe zakupy... ma zdrowie kobieta. Do domku wróciłam o 20, cała drogę od mamy (20 km) jechałam na syrenie, dzwoniłam do Leszka, żeby kąpiel szykował, bo wiozę wielkiego głoda - zła matka ze mnie i go przetrzymałam za długo bez cycka, ale nie chciałam go karmic przed drogą, bo mam jakis lęk, że mu sie uleje i się zadławi w aucie, a ja za kierownica mu nie pomogę. No to jechałam pojazdem uprzywilejowanym - smoczka wypluwał a nie miałam jak mu go bez przerwy aplikować - za mało świateł czerwonych na trasie
koguta na dachu mi tylko brakowało, ale miałam kurczaka z rożna w bagażniku, więc chyba się liczy? Wtachałam dziecko do domu, zatykając mu uprzednio twarz smoczkiem więc zamilkł na chwilę i sąsiedzi nie wylegli tłumnie na klatkę, oddałam młodego tatusiowi, który juz stał nad wanienka w pozycji startowej, wymoczył potomstwo dość sprawnie, jak na razie w ciszy i po wyjęciu z wanienki sie zaczęło na dobre
) Tak głośno to on nie płakał jeszcze nigdy - ubieralismy go razem - Leszek manewrował pielucha od dołu a ja juz body wciagałam od góry
) I jak mi się w końcu dossał do cyca... jak on mlaskał, jak on sapał, jak on patrzał mi w oczki - wymiekłam i ryczałam ze wzruszenia tyle w tym było bezbronności i takiej zupełnej czystości - po prostu dziecko chciało cycusia od mamy - nic więcej, nic ukrytego...
Żeby idylla nie zasłodziła mnie zupełnie to zaraz po zjedzeniu 2,5 cycków (dostał jeden, potem drugi, chciał jeszcze to wróciłam do pierwszego) młody postanowił zrobic kupę - i zrobił - konkretnie
Nie szło udawać, że nie zauważyłam (myslę, że najbliżsi sąsiedzi tez słyszeli) i go przebieram - w trakcie zakupsztolił mi narzutę na łózko - i tak miałam ja wyprać
) No i najedzony, oprózniony, przewinięty był... gotowy do zabawy - jakie on zalotne minki strzelał
)) Ale nic z tego, pomiziałam go chwilke, do łóżeczka, na boczek, do buzi smoczek i zasnął, w 3 minuty - no normalnie dziecko z reklamy
Ale sie nachwaliłam
Miłej nocy majówki