Gosia Borecka
ekspert BB - doula
- Dołączył(a)
- 26 Październik 2012
- Postów
- 44
Przetłumaczone i opublikowane zgodą Jill Smokler z bloga Scary Mommy:
Autorka: Lea Grover, tłumaczenie: Małgorzata Borecka.
Droga mamo!
Widuję Cię.
Widziałam, jak krzyczałaś na swoje dzieci w miejscu publicznym; widziałam, jak ignorowałaś je na placu zabaw; widziałam Cię nieumytą w spodniach od pidżamy odprowadzającą dziecko do przedszkola.
Widziałam, jak błagałaś swoje dzieci, przekupywałaś je, straszyłaś.
Widziałam Cię wrzeszczącą na męża, na swoją matkę, na policjanta z drogówki.
Widziałam, jak biegałaś ze swoimi dziećmi, brudziłaś się z nimi i od czasu do czasu klęłaś głośno, kiedy walnęłaś się w kolano.
Widziałam, kiedy dzieliłaś się mlecznym szejkiem z maniakalnym czterolatkiem.
Widziałam, jak ocierałaś smarki dziecka gołą dłonią, a potem wycierałaś tę rękę o tył swoich dżinsów.
Widziałam, jak biegłaś ze swoim umęczonym kilkulatkiem na ręku goniąc uciekającą piłkę.
Widziałam też, jak zaciskałaś zęby, kiedy Twoje dziecko wrzeszczało na Ciebie, bo kazałaś mu ćwiczyć grę na pianinie, w piłkę nożną, w koszykówkę, czy co to tam było.
Widziałam, jak zamykałaś oczy i oddychałaś powoli, kiedy odkryłaś karton mleka rozlany w bagażniku.
Widziałam, jak płakałaś nad zlewem rozpaczliwie próbując zetrzeć ślady kredki ze swojej najlepszej torebki.
Widziałam, jak chodziłaś nerwowo przed domem.
Widziałam Cię w szpitalnej izbie przyjęć. Widziałam w aptece. Widziałam, że wyglądasz na zmęczoną i przestraszoną.
W zasadzie widzę Ciebie wielokrotnie. Widzę Cię każdego dnia.
Nie wiem, czy chciałaś być rodzicem, czy nie. Czy już od najmłodszych lat wiedziałaś, że chcesz mieć dzieci, by zajmować się nimi, czy też macierzyństwo spadło na Ciebie niespodziewanie. Nie wiem, czy spełniło Twoje oczekiwania, czy spędziłaś pierwsze dni macierzyństwa zamartwiając się, że nigdy nie poczujesz do swojego dziecka tego, co wyobrażałaś sobie jako “matczyną miłość”. Nie wiem, czy zmagałaś się z niepłodnością, utratą ciąży, traumatycznym porodem. Nie wiem, czy Twoje dziecko narodziło się z Twojego ciała, czy też Wasza rodzina otworzyła się na dziecko zrodzone z innej kobiety.
Ale wiem sporo o Tobie.
Wiem, że nie dostałaś wszystkiego, co chciałaś.
Wiem, że dostałaś masę rzeczy, o których nigdy byś nie pomyślała, że ich chcesz, póki nie stały się Twoim udziałem.
Wiem, że nie wierzysz, że dajesz z siebie wszystko; że myślisz, że możesz coś zrobić lepiej. Wiem, że robisz to lepiej, niż myślisz.
Wiem, że kiedy patrzysz na swoje dziecko, widzisz siebie. I wiem, że nie widzisz siebie, a kogoś obcego, kto nie może zrozumieć, dlaczego te małe szczególiki dzieciństwa tak ważne dla Ciebie, są tak irytujące dla tej małej osóbki która Cię przypomina.
Wiem, że masz czasem ochotę walnąć swojego nastolatka lampą w głowę. I że raz na jakiś czas chcesz wyrzucić za okno swojego trzylatka.
Wiem, że w niektóre wieczory, kiedy już w końcu jest cicho, zwijasz się w kłębek na łóżku i płaczesz.
I wiem, że czasem nie płaczesz, choć Twoje serce łamie się pod ciężarem wyczerpania i zdruzgotanych oczekiwań.
Wiem, że niektóre dni są tak trudne, że jedyne o czym marzysz, to żeby się skończyły. Później kiedy wieczorem Twoje dziecko przytula Cię, całuje i mówi jak bardzo Cię kocha i chce być jak Ty, marzysz, by ta chwila trwała wiecznie.
Ale nigdy nie trwa. Dni zawsze się kończą, a każdy kolejny przynosi nowe wyzwania. Gorączki, złamane serca, szkolne projekty, nowi przyjaciele, nowe zwierzaki, nowe zmagania. I każdego dnia robisz to, co trzeba zrobić.
Zajmujesz się sprawami, bo taka jest Twoja praca. Wychodzisz do pracy, albo wstawiasz wolnowar, albo pracujesz w ogródku, albo zawiązujesz dziecko na plecach i wyciągasz odkurzacz.
Rzucasz wszystko, czym się zajmowałaś, by rozstrzygnąć, czyja teraz jest kolej, by użyć właśnie tego mazaka, albo żeby dać buziaka, albo by wziąć udział w dyskusji o kolorze szminki mamy Pinokia.
Wiem, że toczysz kocykowe walki na łaskotki i że znasz na pamięć co najmniej osiem różnych książeczek dla dzieci. Słyszałam, że tańczysz jak dzikuska, kiedy jesteś z nimi sama. Że nie wstydzisz się przy nich puszczać bąków i bekać, że układasz przyśpiewki o groszku, ziemniakach i serze.
Wiem, że godzinę po pójściu spać dzieci, odkładasz to, co robiłaś, by obciąć swojej trzylatce paznokcia, który nie pozwala jej zasnąć. Wiem, że przestajesz zmywać naczynia, ponieważ Twoje dzieci nalegają, byś przyłączyła się do ich tea party.
Wiem, ze karmiłaś dzieci słodkimi płatkami śniadaniowymi przez cztery dni z rzędu, bo miałaś grypę.
Wiem, że zjadasz resztki stojąc nad zlewem, kiedy Twoje dzieci oglądają telewizję.
Wiem, że nie oczekiwałaś większości tego.
Wiem, że nie spodziewałaś się: kochać kogoś tak mocno, nie cierpieć swojego ciała po ciąży tak bardzo, być tak zmęczoną, być taką mamą, jaką się stałaś.
Myślałaś, że to ogarnęłaś. Albo byłaś ślepa i przerażona. Albo wynajęłaś idealną nianię. Albo rzuciłaś pracę i nauczyłaś się składać meble dziecięce płasko zapakowane. Jesteś zdezorientowana konfliktem pomiędzy poczuciem, że nic się nie zmieniło, odkąd byłaś wolna i nieograniczona dziećmi, a spoglądaniem wstecz na wybory, których dokonywałaś, zupełnie jakby to jakiś oszust nosił Twoją skórę.
Nie jesteś idealną matką. Nieważne jak bardzo próbujesz, nieważne jak bardzo się starasz. Nigdy nie będziesz idealną matką.
I może to Cię męczy. A może pogodziłaś się z tym. A może nigdy nie był to dla Ciebie problem.
Nieważne ile zrobisz, zawsze będzie więcej. Nieważne jak mało zrobisz, Twoje dzieci są wciąż kochane. Wciąż się do Ciebie uśmiechają, wierzą, że masz magiczne moce naprawiania niemalże wszystkiego. Nieważne, co stało się w pracy, w szkole, wśród przyjaciół, Ty wciąż zrobiłaś wszystko, co było w Twojej mocy, by upewnić się, że kolejnego ranka słońce znów wzejdzie, a Twoje dzieci będą tak szczęśliwe, zdrowe i mądre, jak tylko mogą być.
Jest takie żydowskie przysłowie: “Na świecie istnieje tylko jedno idealne dziecko i każda matka je ma”.
Niestety nie ma idealnych rodziców. Twoje dzieci będą dorastały chcąc być inne niż Ty. Będą dorastały przekonane, że nie będą zmuszać swoich dzieci do gry na pianinie, albo że będą bardziej pobłażliwe, albo bardziej wymagające, albo że będą mieć więcej dzieci, mniej dzieci, a może że wcale.
Nieważne jak daleko od ideału jesteś, jesteś lepsza niż myślisz.
Któregoś dnia Twoje dzieci będą biegały jak szalone po synagodze i wygłupiały się na poręczy dla niepełnosprawnych, a ktoś zatrzyma się, by powiedzieć, jak piękną masz rodzinę. Będziesz w parku i Twoje dzieci umazane błotem i dżemem po łokcie wymażą wasz samochód tym słodkim cementem, a ciężarna kobieta zatrzyma się i uśmiechnie się do Ciebie z tęsknotą.
Niezależnie od tego ile wątpliwości w sobie nosisz, nigdy nie powinnaś zwątpić w tę jedną rzecz: na pewno nie jesteś doskonała.
I to dobrze. Ponieważ tak naprawdę Twoje dziecko też nie jest. A to znaczy, że nikt nie potrafi zająć się nim tak jak Ty, z całym bogactwem Twojego zrozumienia i doświadczenia. Nikt nie wie tak dobrze jak Ty, co sepleni Twoje dziecko, co oznaczają jego żarty, dlaczego płacze.
I skoro żadna matka nie jest idealna, jest szansa, że załapiesz się na dwubilionowy laur Najlepszej Matki na Świecie.
Gratulacje Najlepsza Matko na Świecie. Nie jesteś idealna.
Jesteś tak dobra, jak każda może być.
Ciepło pozdrawiam!
Ja.
Autorka: Lea Grover, tłumaczenie: Małgorzata Borecka.
Droga mamo!
Widuję Cię.
Widziałam, jak krzyczałaś na swoje dzieci w miejscu publicznym; widziałam, jak ignorowałaś je na placu zabaw; widziałam Cię nieumytą w spodniach od pidżamy odprowadzającą dziecko do przedszkola.
Widziałam, jak błagałaś swoje dzieci, przekupywałaś je, straszyłaś.
Widziałam Cię wrzeszczącą na męża, na swoją matkę, na policjanta z drogówki.
Widziałam, jak biegałaś ze swoimi dziećmi, brudziłaś się z nimi i od czasu do czasu klęłaś głośno, kiedy walnęłaś się w kolano.
Widziałam, kiedy dzieliłaś się mlecznym szejkiem z maniakalnym czterolatkiem.
Widziałam, jak ocierałaś smarki dziecka gołą dłonią, a potem wycierałaś tę rękę o tył swoich dżinsów.
Widziałam, jak biegłaś ze swoim umęczonym kilkulatkiem na ręku goniąc uciekającą piłkę.
Widziałam też, jak zaciskałaś zęby, kiedy Twoje dziecko wrzeszczało na Ciebie, bo kazałaś mu ćwiczyć grę na pianinie, w piłkę nożną, w koszykówkę, czy co to tam było.
Widziałam, jak zamykałaś oczy i oddychałaś powoli, kiedy odkryłaś karton mleka rozlany w bagażniku.
Widziałam, jak płakałaś nad zlewem rozpaczliwie próbując zetrzeć ślady kredki ze swojej najlepszej torebki.
Widziałam, jak chodziłaś nerwowo przed domem.
Widziałam Cię w szpitalnej izbie przyjęć. Widziałam w aptece. Widziałam, że wyglądasz na zmęczoną i przestraszoną.
W zasadzie widzę Ciebie wielokrotnie. Widzę Cię każdego dnia.
Nie wiem, czy chciałaś być rodzicem, czy nie. Czy już od najmłodszych lat wiedziałaś, że chcesz mieć dzieci, by zajmować się nimi, czy też macierzyństwo spadło na Ciebie niespodziewanie. Nie wiem, czy spełniło Twoje oczekiwania, czy spędziłaś pierwsze dni macierzyństwa zamartwiając się, że nigdy nie poczujesz do swojego dziecka tego, co wyobrażałaś sobie jako “matczyną miłość”. Nie wiem, czy zmagałaś się z niepłodnością, utratą ciąży, traumatycznym porodem. Nie wiem, czy Twoje dziecko narodziło się z Twojego ciała, czy też Wasza rodzina otworzyła się na dziecko zrodzone z innej kobiety.
Ale wiem sporo o Tobie.
Wiem, że nie dostałaś wszystkiego, co chciałaś.
Wiem, że dostałaś masę rzeczy, o których nigdy byś nie pomyślała, że ich chcesz, póki nie stały się Twoim udziałem.
Wiem, że nie wierzysz, że dajesz z siebie wszystko; że myślisz, że możesz coś zrobić lepiej. Wiem, że robisz to lepiej, niż myślisz.
Wiem, że kiedy patrzysz na swoje dziecko, widzisz siebie. I wiem, że nie widzisz siebie, a kogoś obcego, kto nie może zrozumieć, dlaczego te małe szczególiki dzieciństwa tak ważne dla Ciebie, są tak irytujące dla tej małej osóbki która Cię przypomina.
Wiem, że masz czasem ochotę walnąć swojego nastolatka lampą w głowę. I że raz na jakiś czas chcesz wyrzucić za okno swojego trzylatka.
Wiem, że w niektóre wieczory, kiedy już w końcu jest cicho, zwijasz się w kłębek na łóżku i płaczesz.
I wiem, że czasem nie płaczesz, choć Twoje serce łamie się pod ciężarem wyczerpania i zdruzgotanych oczekiwań.
Wiem, że niektóre dni są tak trudne, że jedyne o czym marzysz, to żeby się skończyły. Później kiedy wieczorem Twoje dziecko przytula Cię, całuje i mówi jak bardzo Cię kocha i chce być jak Ty, marzysz, by ta chwila trwała wiecznie.
Ale nigdy nie trwa. Dni zawsze się kończą, a każdy kolejny przynosi nowe wyzwania. Gorączki, złamane serca, szkolne projekty, nowi przyjaciele, nowe zwierzaki, nowe zmagania. I każdego dnia robisz to, co trzeba zrobić.
Zajmujesz się sprawami, bo taka jest Twoja praca. Wychodzisz do pracy, albo wstawiasz wolnowar, albo pracujesz w ogródku, albo zawiązujesz dziecko na plecach i wyciągasz odkurzacz.
Rzucasz wszystko, czym się zajmowałaś, by rozstrzygnąć, czyja teraz jest kolej, by użyć właśnie tego mazaka, albo żeby dać buziaka, albo by wziąć udział w dyskusji o kolorze szminki mamy Pinokia.
Wiem, że toczysz kocykowe walki na łaskotki i że znasz na pamięć co najmniej osiem różnych książeczek dla dzieci. Słyszałam, że tańczysz jak dzikuska, kiedy jesteś z nimi sama. Że nie wstydzisz się przy nich puszczać bąków i bekać, że układasz przyśpiewki o groszku, ziemniakach i serze.
Wiem, że godzinę po pójściu spać dzieci, odkładasz to, co robiłaś, by obciąć swojej trzylatce paznokcia, który nie pozwala jej zasnąć. Wiem, że przestajesz zmywać naczynia, ponieważ Twoje dzieci nalegają, byś przyłączyła się do ich tea party.
Wiem, ze karmiłaś dzieci słodkimi płatkami śniadaniowymi przez cztery dni z rzędu, bo miałaś grypę.
Wiem, że zjadasz resztki stojąc nad zlewem, kiedy Twoje dzieci oglądają telewizję.
Wiem, że nie oczekiwałaś większości tego.
Wiem, że nie spodziewałaś się: kochać kogoś tak mocno, nie cierpieć swojego ciała po ciąży tak bardzo, być tak zmęczoną, być taką mamą, jaką się stałaś.
Myślałaś, że to ogarnęłaś. Albo byłaś ślepa i przerażona. Albo wynajęłaś idealną nianię. Albo rzuciłaś pracę i nauczyłaś się składać meble dziecięce płasko zapakowane. Jesteś zdezorientowana konfliktem pomiędzy poczuciem, że nic się nie zmieniło, odkąd byłaś wolna i nieograniczona dziećmi, a spoglądaniem wstecz na wybory, których dokonywałaś, zupełnie jakby to jakiś oszust nosił Twoją skórę.
Nie jesteś idealną matką. Nieważne jak bardzo próbujesz, nieważne jak bardzo się starasz. Nigdy nie będziesz idealną matką.
I może to Cię męczy. A może pogodziłaś się z tym. A może nigdy nie był to dla Ciebie problem.
Nieważne ile zrobisz, zawsze będzie więcej. Nieważne jak mało zrobisz, Twoje dzieci są wciąż kochane. Wciąż się do Ciebie uśmiechają, wierzą, że masz magiczne moce naprawiania niemalże wszystkiego. Nieważne, co stało się w pracy, w szkole, wśród przyjaciół, Ty wciąż zrobiłaś wszystko, co było w Twojej mocy, by upewnić się, że kolejnego ranka słońce znów wzejdzie, a Twoje dzieci będą tak szczęśliwe, zdrowe i mądre, jak tylko mogą być.
Jest takie żydowskie przysłowie: “Na świecie istnieje tylko jedno idealne dziecko i każda matka je ma”.
Niestety nie ma idealnych rodziców. Twoje dzieci będą dorastały chcąc być inne niż Ty. Będą dorastały przekonane, że nie będą zmuszać swoich dzieci do gry na pianinie, albo że będą bardziej pobłażliwe, albo bardziej wymagające, albo że będą mieć więcej dzieci, mniej dzieci, a może że wcale.
Nieważne jak daleko od ideału jesteś, jesteś lepsza niż myślisz.
Któregoś dnia Twoje dzieci będą biegały jak szalone po synagodze i wygłupiały się na poręczy dla niepełnosprawnych, a ktoś zatrzyma się, by powiedzieć, jak piękną masz rodzinę. Będziesz w parku i Twoje dzieci umazane błotem i dżemem po łokcie wymażą wasz samochód tym słodkim cementem, a ciężarna kobieta zatrzyma się i uśmiechnie się do Ciebie z tęsknotą.
Niezależnie od tego ile wątpliwości w sobie nosisz, nigdy nie powinnaś zwątpić w tę jedną rzecz: na pewno nie jesteś doskonała.
I to dobrze. Ponieważ tak naprawdę Twoje dziecko też nie jest. A to znaczy, że nikt nie potrafi zająć się nim tak jak Ty, z całym bogactwem Twojego zrozumienia i doświadczenia. Nikt nie wie tak dobrze jak Ty, co sepleni Twoje dziecko, co oznaczają jego żarty, dlaczego płacze.
I skoro żadna matka nie jest idealna, jest szansa, że załapiesz się na dwubilionowy laur Najlepszej Matki na Świecie.
Gratulacje Najlepsza Matko na Świecie. Nie jesteś idealna.
Jesteś tak dobra, jak każda może być.
Ciepło pozdrawiam!
Ja.