Papillonek1980
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 14 Sierpień 2018
- Postów
- 5 427
Chodzi o to, że teoretycznie kochając zwierzęta jest się dobrym człowiekiem i z zasady nie krzywdzi się ludzi, czy tak? Takie jest założenie, tak dziewczyny pisały wcześniej.
Wg.mnie to nie do końca się sprawdza. Osoby zbyt mocno kochające zwierzęta mogą jednocześnie nienawidzić ludzi, a nawet robić im krzywdę. Werbalnie na pewno, nie wykluczone, że i fizycznie. Do tego nawiązałam.
Znam sporo osób nie lubiących zwierząt, ALE nie robiących im krzywdy. Po prostu nie lubią, nie mają, a jednocześnie są dobrzy, ciepli i serdeczni dla ludzi. Nie zaprzątają sobie głowy zwierzętami, ale to nie znaczy, że są potworami.
To nie takie proste, że jak ktoś krzywdzi zwierzę, to jest złym człowiekiem, a jak kocha, to na pewno jest dobry, super, nawet jak przy okazji skrzywdzi innego człowieka czy dziecko.
Myślę, że zwierzęta krzywdzą osoby mocno skrzywdzone i zaniedbane emocjonalnie. Tam całe rodziny są dysfunkcyjne, a dzieci czerpią od rodziców fatalne wzorce. Zdrowe dziecko, wychowujące się w kochającej rodzinie, nie zrobi nikomu krzywdy dla zabawy. Miłości, troski i przywiązania nie wolno uczyć przemocą i zastraszaniem.
Zakładając, że sytuacja z Pasłęka jest prawdziwa (chociaż nie wiem która wersja, są różne), to osoba interweniująca powinna w pierwszej kolejności zabezpieczyć zwierzęta i zadbać o ich dobrostan u lekarza weterynarii. Potem powinna zgłosić sytuację odpowiednim służbom/instytucjom. Nie miała prawa wtargnąć na cudzy teren i dusić dziecka. No nie. Bywa różnie, ludzie miewają zatargi z sąsiadami. Czy jak ktoś zgłosiłby moje dziecko (tak szalenie delikatne i kochające zwierzęta) to jakaś aktywistka ma prawo wejść do mnie i dusić mi synka? No nie sądzę.
Mam w okolicy fundację. Oni odbierają stworzenia interwencyjnie (psy, koty, a nawet zwierzęta gospodarskie), leczą, robią sprawy w sądzie i z dowodami wygrywają. Zakaz posiadania zwierzęcia, kary finansowe, wyrok pozbawienia wolności w zawieszeniu.
Ich wszystkie interwencje są udokumentowane, w tym fotograficznie, a zbiórki internetowe rozliczone. I to jest dobra robota, której należy się podziw, uznanie i szacunek. Tam gdzie jest biednie, ale kochająco, finansują leczenie, kupują nowe ocieplane budy, nie stygmatyzują ludzi i nie szerzą nienawiści. W "internetach" tego mi brakuje.
Wg.mnie to nie do końca się sprawdza. Osoby zbyt mocno kochające zwierzęta mogą jednocześnie nienawidzić ludzi, a nawet robić im krzywdę. Werbalnie na pewno, nie wykluczone, że i fizycznie. Do tego nawiązałam.
Znam sporo osób nie lubiących zwierząt, ALE nie robiących im krzywdy. Po prostu nie lubią, nie mają, a jednocześnie są dobrzy, ciepli i serdeczni dla ludzi. Nie zaprzątają sobie głowy zwierzętami, ale to nie znaczy, że są potworami.
To nie takie proste, że jak ktoś krzywdzi zwierzę, to jest złym człowiekiem, a jak kocha, to na pewno jest dobry, super, nawet jak przy okazji skrzywdzi innego człowieka czy dziecko.
Myślę, że zwierzęta krzywdzą osoby mocno skrzywdzone i zaniedbane emocjonalnie. Tam całe rodziny są dysfunkcyjne, a dzieci czerpią od rodziców fatalne wzorce. Zdrowe dziecko, wychowujące się w kochającej rodzinie, nie zrobi nikomu krzywdy dla zabawy. Miłości, troski i przywiązania nie wolno uczyć przemocą i zastraszaniem.
Zakładając, że sytuacja z Pasłęka jest prawdziwa (chociaż nie wiem która wersja, są różne), to osoba interweniująca powinna w pierwszej kolejności zabezpieczyć zwierzęta i zadbać o ich dobrostan u lekarza weterynarii. Potem powinna zgłosić sytuację odpowiednim służbom/instytucjom. Nie miała prawa wtargnąć na cudzy teren i dusić dziecka. No nie. Bywa różnie, ludzie miewają zatargi z sąsiadami. Czy jak ktoś zgłosiłby moje dziecko (tak szalenie delikatne i kochające zwierzęta) to jakaś aktywistka ma prawo wejść do mnie i dusić mi synka? No nie sądzę.
Mam w okolicy fundację. Oni odbierają stworzenia interwencyjnie (psy, koty, a nawet zwierzęta gospodarskie), leczą, robią sprawy w sądzie i z dowodami wygrywają. Zakaz posiadania zwierzęcia, kary finansowe, wyrok pozbawienia wolności w zawieszeniu.
Ich wszystkie interwencje są udokumentowane, w tym fotograficznie, a zbiórki internetowe rozliczone. I to jest dobra robota, której należy się podziw, uznanie i szacunek. Tam gdzie jest biednie, ale kochająco, finansują leczenie, kupują nowe ocieplane budy, nie stygmatyzują ludzi i nie szerzą nienawiści. W "internetach" tego mi brakuje.