Gosik880
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 15 Sierpień 2018
- Postów
- 362
Właśnie kończę 30 tydzień ciąży i od jakiegoś czasu męczą mnie wyrzuty sumienia i obawy związane ze stosowaniem leków w ciąży. Niestety moja ciąża od początku przebiega z problemami. Od pierwszej wizyty u ginekologa stosuję luteinę dopochwową. W pierwszym trymestrze dostałam infekcji i brałam globulki z natamycyną. W drugim trymestrze ze względu na skurcze, bóle i ciągłe napinanie brzucha brałam nospę. Przeszłam zapalenie pęcherza, na które dostałam furagine, niestety nie pomagała i ostatecznie skończyło się na antybiotyku (amotaks). Póżniej dwa razy meczyłam się z infekcją ( dwa opakowania macmiror 500). Obecnie ze względu na nasilające się bóle, skurcze i leukocytozę (19 tys) przebywam już drugi raz w szpitalu. Wcześniej zastosowano salbutamol plus isoptin i magnez dożylnie na wyciszenie skurczów. Teraz dostaje antybiotyk dożylnie na zbicie leukocytów oraz pertusisten i isoptin dożylnie na skurcze, ponieważ grozi mi poród przedwczesny. Poza tym wysmarowałam całą tubkę pimafucinu Mam wielkie obawy, że cała ta chemia zaszkodziła mojemu maleństwu... Leżę w szpitalu i cały czas o tym myślę Czy któraś z Was też musiała brać w ciąży tyle różnych leków? Dodam, że to jest moja druga ciąża, pierwszą niestety poroniłam. Dodatkowo choruje na nerwice, dlatego ciężko mi się pozbyć tych natrętnych myśli, że zaszkodziłam dziecku.