I ja tez już jestem za kryzysem, podobno w laktacji jest kryzys 3 tygodnia, 6 tygonia a potem 3miesiaca. Ja córcie karmiłam krótko, jakieś 4 mies, w 5 to już na deser miała cyca, mała była dokarmiana, przepajana, słabo ssała, używaliśmy smoczka.....lubiła tylko pić to co samo leci, a potem spazmy i wrzask, wiec karmiłam jak głupia na 2 cycki naraz, czasem nawet kilka razy przystawiałam. Potem kryzys laktacyjny, sters, nie najada sie, mało mleka....
Teraz jest całkiem inaczej, synio pięknie ssie, jest bardzo szybki, łapczywy, nie ma czasu na wrzaski przy cycu, tylko cieżko pracuje, w 3 tyg naprawdę wisiał na cycku, ale nie odbierałam tegpo już jako kryzys, a jako skok rozwojowy, chce dokładkę, proszę bardzo, daję mu jedną pierś do upadłego i naprawdę laktacja pełną piersią
nic nie ściąga, ile chce tyle ssie maluszek, no i nie używamy nic dodatkowego, zadnego przepajania, smoczek tylko naprawdę w wielkich kryzysach (np jak wyjde z domu a mały zostaje z tatą i już głodny).No i jak to sie smiała nasza położna, "nie sądze aby mały szybko zrezygnował z Pani biustu" to podniosło mnie na duchu.
Aha, najgorszy stres, ja chyba miałam ciut baby blues, od razu małemu było mało w cycach.
I jeszcze kochane co do
kryzysów laktacyjnych, zaczęłam je inaczej pojmowac i jest super "psychicznie", przestawiłam sie z myślenia "
ja mam mało mleka" na myślenie "
mamusiu potrzebuję i chcę wiecej mleczka". jak starsze dziecko chce drugiego kotlecika na dokładkę to jestem mega szczęśliwa, a jak małemu mało mleka i wisi na cycu to się zadręczałam! Teraz jest inaczej, i kryzys pokonany, mały jadł ile chciał, produkcja ruszyła chyba po 2 dniach i było już super. teraz cyce pełne, mały je, śpi, i ślicznie rośnie. No i kontrolowanie wagi uspokaja mnie, że ładnie rośnie wiec się najada, wiec często płacz może nie oznaczać chce jeść.