reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

ku pokrzepieniu :) nasze pozytywne wspomnienia z porodów

mi dali znieczulenie przy 8 cm;p ja swój poród miło wspominam, dziewczyny warto się przygotować (jak najwięcej wiedzieć na temat porodu, ćwiczyć techniki oddychania, znać metody łagodzenia bólu, w czasie porodu nie myśleć o skurczach tylko cieszyć się przerwami między skurczami, myśleć pozytywnie to dużo daje) i będzie dobrze :) mówi mama, która miesiąc temu urodziła :)
 
Ostatnia edycja:
reklama
Ramari, super wątek !!! Ja się sporo słyszałam strasznych opowieści, a w gruncie rzeczy mam miłe wspomnienia :tak:

Poród miałam wywoływany 11 dni po terminie !!! na porodówkę szłam z szyjką na 3,5 cm i rozwarciem na opuszek :eek: położna mówiła, że poród będzie baaardzo długi, wysłała nawet M do domu i kazała nie przyjeżdżać przed 20 ...
o 12 podłączyli mnie pod ktg, o 13 dali oxy - cały czas leżałam plackiem pod ktg !!! skurcze pojawiły się od razu, ale ktg nic nie pisało :dry: po 2 godz. skurcze były już tak mocne, że nie byłam w stanie leżeć, wreszcie zaczęły się pisać na ktg i uwierzyli, że nie ściemniam ...
akurat przyjechał M, bo nie mógł wysiedzieć w domu i przenieśli nas na salę rodzinną ...
kolejne 2 godz. wisiałam sobie na drabinkach, troszkę pokrzyczałam itp.
parę minut przed 17 parte, skok na fotel, kilka rad położnej, których na prawdę warto słuchać, dosłownie 3 skurcze i mała była na świecie :-)
wszyscy w szoku, że tak szybko poszło !!! chociaż ja uważam, że to w dużej mierze zasługa wspaniałej położnej :tak:

nie miałam znieczulenia, nawet o nie nie pytałam, bo bardziej bałam się igły w plecy niż bólu porodowego :-p
przeżyłam wszystko, co podobno najbardziej boli ... czyli oxy i kilka masaży szyjki, które na prawdę bardzo przyspieszyły akcję :tak:
no i udało się urodzić bez nacięcia, mimo, że pierwszy poród i dziecko w cale nie maleńkie :tak:

dla mnie obecność M nieoceniona ...
nie należę do osób, które oczekują, że personel będzie skakał koło mnie jak muchy koło 'g' ... są inne porody, a położna też człowiek i ma prawo napić się herbaty :tak:
Miałam M, więc było się do kogo odezwać, komu pożalić, miał kto podać wodę i zawołać położną, kiedy było trzeba !!!
A jego dumna mina, jak przecinał pępowinę i wziął córeczkę na ręce - bezcenna !!!

mam nadzieję, że wszystkie czerwcowe porody będą krótkie, lekkie i przyjemne ...
ja chciałbym tylko, żeby tym razem akcja ruszyłam sama ... reszta może być 'po staremu' ;-)
 
Ramari,
skurcze pojawiły się od razu, ale ktg nic nie pisało :dry: po 2 godz. skurcze były już tak mocne, że nie byłam w stanie leżeć, wreszcie zaczęły się pisać na ktg i uwierzyli, że nie ściemniam ...
mi też lekarka nie wierzyła,że mam skurcz akurat bo stała i lampiła się na ktg i nic nie widziała kurza stopa:wściekła/y:
 
ja moge zaczac, dla otuchy wszystkich czerwcówek. doswiadczenie z poprzedniego porodu, ale nastepny juz za ok 3 tyg.
wszyscy racza nas opowiesciami z porodów, o raczej negatywnym przeslaniu, to ja was dziewczyny troche pociesze.
bóle zaczely mi sie w nocy w czwartek, ale do szpitala pojechalismy dopiero ok 9 rano, po badaniu odeslano mnie do domu, bo skurcze za slabe, nieregularne. ale jak tylko dojechalismy do domu, wszystko nabralo tempa. probowalam sie jeszcze przespac, ale juz nie bylo mowy o zasnieciu, do tego zaczelam troche krwawic.
postanowilismy wrocic do szpitala i juz tam zostac :-)
pamietam, ze jak lezalam na lózku podlaczona pod KTG to bylo ok 14. nic sie nie dzialo, oprocz skurczy oczywiscie, do ok 17. to lezenie i czekanie, jest najgorsze. skurcze juz mialam regularne.
moja rada na skurcze, to przede wszystkim spokój i opanowanie. zamykalam oczy i wiedzialam, ze zaraz minie, a kazdy skurcz to krok blizej do ujrzenia malenstwa. tak wiec to trzeba przeczekac, nie ma rady. skurcze bola, nie ma co ukrywac, ale mozna to przezyc. co najwazniejsze, zaden skurcz nie trwa wiecznie, trzeba zawsze pocieszac sie tym, ze zaraz minie.
ok17 zaczely sie skurcze parte. nagle organizm dostje jakiegos zastrzyku energii, jest sila na wszystko. skurczy parych nie mozna pohamowac, mozna tylko im pomóc, przac z calej sily. podkreslam, ze warto sluchac poloznej (czy lekarza, ja mialam przy porodzie tylko polozna). doswiadczona, na prawde moze pomóc dajac wskazowki kiedy przec, kiedy oddychac. pamietam, ze byl moment, ze juz zupelnie nie mialam sily, ale powiedzialam sobie, ze ostatni raz probuje. zaparlam sie i wszyla glówka, pozniej to juz bez wysilku, poczekalam na nastepny skurcz, ktory praktycznie sam wypchnal calego dzidziusia.
godzine po porodzie poszlam sama sie wykapac, najpierw chyba karmilam piersia, ale nie jestem pewna, czy przed kapiela, czy po.
corcia wazyla 3600.
porod generalnie chyba byl dlugi, ale nie az tak straszny jak wszyscy opowiadali. nasz organizm produkuje cale mnóstwo odpowiednich hormonów, ktore wszystko ulatwja, zmniejszaja odczucie bolu, daja energie kiedy trzeba.
mam nadzieje, ze moj drugi porod bedzie szybszy i latwiejszy, ale naprawde dziewczyny nie martwcie sie na zapas, bo nie jest żle i pamietajcie, ze duzo zalezy od nastawienia psychicznego, wiec myslcie pozytywnie.
 
Ja rodziłam 4 lata temu (kolejny poród za ok 5 tygodni). Pierwszy był że tak powiem książkowy bo trwał 14h (ale oczywiście nie jest to 14h męczarni tylko sytuacja wraz z czasem postępuje). Rodziłam w szpitalu w którym bezpłatnie mogłam skorzystać ze znieczulenia zewnątrzoponowego i tak też zrobiłam. Oczywiście nie jest to taki rodzaj znieczulenia który powoduje że nic się nie czuje. Dodatkowo znieczulenie rozlało mi się na jedną tylko stronę więc prawa strona "czuła" wszystko. Ale poród wspominam super. Należę do tak zwanych "panikar" więc zanim zbliżył się czas porodu ja naczytałam się okropnych historii o tym co złego może mi się przytrafić. Oczywiście nic złego się nie wydarzyło więc to tylko spotęgowało moje pozytywne odczucia wobec porodu. Teraz będę rodzić w innym szpitalu, gdzie nie podają ZZO i powiem szczerze, że boję się czy dam radę (nigdy nie miałam nic złamanego i nie wiem jaki mam próg bólu), ale chcę się sprawdzić i przeżyć to "na żywca". Rację ma ten kto twierdzi że duże znaczenie ma pozytywne nastawienie, ja w chwilach paniki przed porodem myślałam o tym że tysiące kobiet rodziło i nic im się nie przytrafiło, nie mówiąc o naszych babkach, prababkach które nie miały dostępu do jakichkolwiek środków uśmierzających ból.
 
Jako, że też jestem w miare na świeżo :-)
Wszystko zaczęło się rano ok. 6. Będąc w toalecie zobaczyłam na papierze toaletowym pana czopa podbarwionego krwią. Powiedziałam do męża, że odszedł mi czop, a on na to „a co to znaczy?” :-D Powiedziałam, że pewnie niedługo zostanie tatusiem, ale raczej nie dzisiaj. Mąż pojechał do pracy, a ja poszłam na spacer z psami. Czułam takie lekkie bóle podbrzusza jak na okres. Z czasem stały się regularne. Zjadłam śniadanie, potem wzięłam prysznic żeby zobaczyć czy miną. Nie minęły. Zadzwoniłam do mojej ginekolog i ona powiedziała, żeby podjechać na IP. Posłuchałam i pojechaliśmy. Na IP mąż powiedział, że przywiózł żonę do porodu, a wszyscy zrobili wielkie oczy. Mój brzuch z racji wymiarów Przemka był taki jak niektóre ciężarówki mają w 6tym miesiącu. Do tego wyglądałam całkiem rześko, bo prawie mnie nie bolało. Ok. 11 przyjęli mnie na porodówkę, ale z racji tego, że nie było miejsc musiałam swoje odczekać. Wcale mi to nie przeszkadzało bo te bóle to nie były bóle. Ok. 12 zbadano mnie i stwierdzono rozwarcie na 1 cm. Masakra bo myślałam, ze to może troche więcej. Ok. 13 podłączyli mnie pod KTG na prowizorycznym łóżku. Ok. 13.30 zaczęłam odczuwać prawdziwe skurcze, ale KTG ich nie zapisywało bo były z podbrzusza. Ja się skręcałam z bólu, a lekarka mnie pyta patrząc na zapis KTG „ czy Pani w ogóle czuje te skurcze?” Ok. 14 ból był już niesamowity. O 14.30 odłączono mnie od KTG na moją prośbę bo nie mogłam już wytrzymać w jednej pozycji. Ok. 15 było badanie i rozwarcie na 3 cm.. Po badaniu dostałam swoje łóżko- już porodowe. I znowu to nieszczęsne KTG… Dziewczyny ja płakałam już z bólu, a starsza położna mówi do mnie: „Ty kochanie nie płacz bo to dopiero początek porodu”. A potem poszło już błyskawicznie. Kolejne badanie 6 cm. Za chwile czuje, że chce mi się kupe i mówie, że chcę do toalety, a położna na to: „ja Cie nie puszcze bo to już dzidzia idzie i jeszcze mi w toalecie urodzisz” I nagle czuje, że mi wody odchodzą. Tego nie da się opisać to się po prostu czuje. I zaczęły się parte. Moim zdaniem one już nie bolały ale ja akurat wtedy miałam chyba najmniej siły. Ale zebrałam się w sobie, bo chciałam tylko, żeby Przemek był juz po drugiej stronie. Położna mówi „widze ciemne włoski” Poszło całkiem szybko i mały o 16:35 był już po drugiej stronie brzucha. Położna powiedziała: „jakie małe dzieciątko”, odessała małego i położyła mi na piersiach. Całe 2300g i 49 cm mojego szczęścia. To jest niesamowite uczucie dla matki. Cały ból się zapomina gdy ta mała istotka jest już z nami. Podsumowując 13 dni przed terminem urodziłam mojego synka. Od rozwarcia na 3 cm do przyjścia małego na świat minęło 1,5 godziny. Drugi poród też na pewno będzie Sn, chyba, że Radzio będzie protestował :-)
A i jeszcze jedno: jako ostatnia z kobiet przyszłam na porodówke, a pierwsza urodziłam :-)
 
Do góry