W takim razię ja zacznę. Już to pisałam kiedyś w innym wątku, ale się powtórzę :-)
Ja od początku chciałam rodzić naturalnie. Jakoś 2 miesiące przed porodem dopadł mnie strach czy sobie poradzę. Potem myślałam o porodzie w Wałbrzychu bo tam podają zzo, a we Wrocławiu nie. Przemek postanowił wyjść szybciej, a wszyscy zapowiadali, że przenoszę. 13 dni przed terminem odszedł mi czop i zaczęły się skurcze regularne- ból taki jak przy miesiączce, potem szpital i te praaaaawdziwe bóle. Od bolesnych skurczy do wystękania Przemka minęło 3,5 h. Napisze tak: bolało bardzo, momentami płakałam z bólu. Wiem, że może się powtarzam, ale ten ból mija gdy dostaniecie dzieciątko na pierś. Ja tego stwierdzenia nie rozumiałam dopóki sama tego nie przeżyłam. Mamy, które rodziły wiedzą o czym piszę :-) Ja nigdy nie zdecydowałabym się na cesarkę na życzenie. Co innego wskazania medyczne bo zdrowie matki i dziecka jest najważniejsze. Mam koleżankę, która miała mieć cesarkę ze względu na wadę wzroku. Nie zdążyła, bo wszystko się szybciutko potoczyło, naszczęście ze wzrokiem wszystko OK i dzisiaj mówi, że nie żałuje porodu naturalnego. W porodzie sn jest jakaś magia. Ja wiem, że ten ból da się przeżyć i teraz też zamierzam rodzić naturalnie.
Dodam jeszcze, że rodziłam sama. Nie wyznaję się na czymś takim jak porody rodzinne. Dziewczyny my kobiety naprawde jesteśmy silne i wiele możemy znieść, ale tylko wtedy gdy bardzo tego chcemy.
Ja w chwilach zwątpienia powtarzałam sobie "Kobiety rodzą od tysięcy lat to czemu ja mam nie dać rady?"