Hey kochane. Dopiero przeczytałam te wszystkie Wasze informacje bo dziś cały dzień byłam w rozjazdach.
Tak bardzo mi przykro. Tyle złego się w ten weekend podziało. Nie mam słów by to opisać
ch...owe to wszystko o tyle
U mnie piątek i pół soboty były tylko i wyłącznie kłótnie... Potem znowu napisałam na fb mojemu M monolog. Nawet linki dałam do badań co fizycznie i psychicznie przeżywamy my kobiety... Leków tona, hormony, stres... że według badań to jest porównywalne fizycznie i psychicznie do walki z nowotworem. Pół dnia chyba to trawił potem ja piłam wino (dobre na wszystko) on whisky i jakoś się atmosfera poprawiła do tego bara bara i dzis super do wieczora....
Potem znowu wojna bo ja już cała w mega stresie przed wizytą jutro i się mega denerwuję a on tego nie rozumie i wyskoczył coś z tymi swoimi "kolesiami" do tego doszło że po chu.. on by miał jeździć ze mną na kontrolę zwykłą usg ile jest pęcherzyków skoro i tak siedzi na korytarzu i w ogóle po co on mi tam i że inni jeżdżą to jak mają czas i nie pracują to se mogą itd. No i znowu kosa zamiast wsparcia...