reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Kto po in vitro?

Nie zawsze [emoji6]
U mnie idzie jak po masle. Zostalo jedno karmienie ok 4-5h00 nad ranem i nie dlatego, ze mala je wymusza tylko dlatego, ze mi sie zajebiście wtedy nie chce isc przygotowywac butelke.
Za to odstawienie smoczka u starszej wspominam koszmarnie [emoji2358][emoji2358]
A ile ma już? Bo może to kwestia wieku.. ja pamietam jak młody miał 6 miesięcy i przez antybiotyk nie mogłam go karmić. Tylko butla z mm to był dramat. W nocy musiałam z domu wychodzic a mąż się męczył. Nawet przytulić nie mogłam bo gorzej tylko było. A potem około roku on sobie tak sam stopniowo rezygnował. I poszło :p ze smoczkiem tez były kombinacje, aż wyłapałam moment gdzie sam już zapomniał to zaczęłam chować :p U mnie wszystko robi w swoim tępie. A nie jak my chcemy.. ale to cycus mamusi jest;-)
 
reklama
Hej, dziewczynki. My z mężem jesteśmy po pierwszej wizycie w Invicta Bydgoszcz. Na wizycie stwierdziliśmy, że inseminacja, ale lekarz mówił, że możemy podjąć decyzję tą ostateczną do pierwszej miesiączki. W trakcie jazdy do domu jednak postawiliśmy na in vitro, telefon do opiekuna pacjenta i mam pisać maila jak dostanę 1 dzień miesiączki. Kompletnie nie wiem czy to dobra decyzja ale jakaś w końcu podjęta, duży krok w przód:)
Edit. Ryczałam jak bóbr, że cytologia zła, że cukier wysoki, ale po rozmowie z lekarzem wyjaśnił mi co tak naprawdę jest ważne, jakie hormony i że cytologia w porządku, słodko nazwał mnie nerwuskiem ;P i powiedział, że na usg wszystko super wygląda więc nie ma co panikowac - akurat jestem przed owulacją a endometrium piękne. Nie wiem po co była ta histeria z mojej strony no ale co... jestem dzika ;P

Czy jest tu jakaś kobietka która leczy się w Invicta Bydgoszcz? U doktora Augustyniaka? :)
 
Chciała bym po prostu żeby się udało, niczego więcej nie oczekuje... Chwilami mam wrażenie że się udalo, chwilami czuje ze znów lipa. Kuźwa czy to naprawdę musi być aż tak ciężkie [emoji25] no nic jutro wracam do pracy i mam nadzieję ze przestanę i tym wszystkim myśleć.... Byle do soboty bo już będę mogła w sumie raczej zrobić betę
To jest bardzo trudne i niestety te skrajne emocje po zajsciu w ciążę sie nie kończą. Powiedziałabym, ze wrexz sie nasilaja. Strach miesza sie z radością w zasadzie caly czas.
I dla swojego i dziecka musisz spróbować troche bardziej kontrolowac emocje, bo po Twoich wpisach widac, ze bardzo cienka jedt u Ciebie linia miedzy euforią, a zalamaniem. Nie zrozum mnie zle, to nie krytyka. Po prostu za chwile mozesz zobaczyć pozytywną bete, a wtedy takie hustawki, duze dawki stresu i wogole sa niewskazane. Wiec postaraj sie trochę wyciszyc glowe, sprobowac znaleźć w sobie troche spokoju i nadziei.
Masz kropka w sobie. W razie czego masz AZ 3 mrozaki. Chocbys nie chciała w to uwierzyc to w tym konkretnym momencie jest dobrze i nie ma sensu wkręcać sobie czego innego i snuc czarnych scenariuszy. Uszy do gory.
 
A ile ma już? Bo może to kwestia wieku.. ja pamietam jak młody miał 6 miesięcy i przez antybiotyk nie mogłam go karmić. Tylko butla z mm to był dramat. W nocy musiałam z domu wychodzic a mąż się męczył. Nawet przytulić nie mogłam bo gorzej tylko było. A potem około roku on sobie tak sam stopniowo rezygnował. I poszło :p ze smoczkiem tez były kombinacje, aż wyłapałam moment gdzie sam już zapomniał to zaczęłam chować :p U mnie wszystko robi w swoim tępie. A nie jak my chcemy.. ale to cycus mamusi jest;-)
1 marca skonczyla 9 miesiecy.Redukuje od okolo miesiaca.
A smoczek odstawilam jak miala 2,5 roku i zrobilam to z dnia na dzien. Pierwszy tydzien to byl istny hardcore.
 
lacze sie w bolu,ja w zeszlym tygodniu przelew robilam za mrozenieci pgs:( a Ty chyba wysylasz fo uk na badanie wiec jeszcze drozej, transfer chyba nie jest jakis drogi? u mnie licza soboe 1700zl wiec w porownaniu z reszta to nie takie materialne juz
My za PGS 9 tyś. Sam transfer mrozak to już nie dużo 1600 ale lekarz nas uprzedził o kosztach w przygotowaniach do transferu jakieś 1,5ty.wiec łącznie pewnie 3,5tys do 4tys.😭 Dziś Man doła jutro się podniosę i coś wymyślę jak zawsze 😉

@Brakujemiwiary czy mi się wydaje czy ty się czasem nie pchasz na ojom? Mam przyjechać Ci dupsko skopać?Aniu po tym wszystkim załamywanie się w tym momencie Ci nic dobrego nie da a wręcz przeciwnie pomysł o dzidzi. Fasolka potrzebuje SPOKOJU I OPANOWANEJ KOCHAJĄCEJ OPTYMISTYCZNEJ Mamusi❤️
 
Cześć dziewczyny,

czytam Was teraz zza krzaków jak to tutaj piszecie :biggrin2: :biggrin2: :biggrin2:. Pisałam w 2018 na forum zadawałam kilka pytań. Więc raczej nie byłam tutaj osobą dużo piszącą i rozpoznawalną.
A teraz chciałam napisać Wam wszystkim, że warto walczyć wbrew wszystkiemu i wszystkim.
Może w skrócie opiszę moja sytuację.
W 2010 urodziłam syna.W ciąże zaszłam od razu beż problemów. Minęło kilka lat i chcieliśmy rodzeństwo dla syna. Niestety w 2017 roku jak się okazało po kilku latach moich męczarni bólowych, że mam endometriozę wiadomo może przeszkadzać w zajściu w ciąże ale też nie musi. Udało się nam i zaszłam w sierpniu 2017 ale szybko ciąża się zakończyła. Kolejne miesiące prób nie przynosiły efektów. W marcu 2018 przeszłam zabieg laparoskopowy usunięcia torbieli endometrialnej. Mój prawy jajnik został tylko w jakiejś małej części. Prosiłam lekarza żeby ratował wszystko co się da. Po zabiegu mieliśmy próbować dalej. Niestety nic nie wychodziło.
W czerwcu trafiliśmy do kliniki leczenia niepłodności w Czechach. Zrobililismy wszystkie badania podeszliśmy do stymulacji. Pobrano 10 jajek 9 zapłodniono. 8 zostało z nami. Wszystkie ponoć idealne. I zaczęliśmy transfery po 2 zarodki. Pierwszy transfer świeżaków. 6 poszło na zimowisko.
W rok i 4 miesiące wytrzaskaliśmy wszystkie nasze zarodki. W międzyczasie byłam też sama u inmunologa. Zrobilam wszystkie zalecone przez Panią doktor badania. Nic takiego mi nie wyszło co wskazywałoby na niepowodzienia. Do ostatniej próby pomimo idealnych wyników dołączyłam Intralipid. I niesty nawet on nie pomógł.
Byłam załamana i zrezygnowana. Jak Was czytam to wnioskuję, że w klinice niestety nie byłam dobrze prowadzona. Tam nikt badań po podaniu zarodków nie zlecał tak jak u Was. Nikt mi nie zmienił żadnych protokołów, leków niczego. Kasa szła a efektów zero.
W styczniu 2020 poszłam do lekarza z kliniki w której mamy opiekę prywatną żeby sprawdzić czy jest owukacja i jak to wygląda po ostatnim nieudanym transferze. Dostałam tam normalnie od lekarza obuchem w łeb. Wyszlam z gabinetu i wracając do pracy cała drogę przebaczałam. Doradził mi żebym usunęła macicę, endometrioza, mięśniaki i wygląd macicy wg niego żadnych szans na ciąże. A po co się męczyć. Zapytał czy rozważaliśmy z mężem adopcję.
Faktycznie zaczęłam się tematem adopcji interesować ale po pierwsze to nie jest takie łatwe, po drugie jak mi powiedziano pierwszeństwo mają pary bezdzietne, po trzecie nie dostalibyśmy maluszka tylko dziecko do 10 tego roku życia żeby różnica między dziećmi była ok 2 lat, po czwarte właśnie czas trwania wszystkich szkoleń i z tym związanych to jakieś 2 lata, po piąte ośrodek adopcyjny najbliżej nas łączył się z innym i pierwszeństwo mają już te osoby które zakończyły kursy i czekają na dzieci czyli kazali dzwonić w tym roku, po 6 te jak mi powiedziano w 2 różnych ośrodkach wcale nie jest tak że tych dzieci jest niewiadomo ile.... i jeszcze parę ciekawych rzeczy. Także bardzo szybko ta opcję przestaliśmy brać pod uwagę.
Ja starałam się przestać tylko o tym myśleć. Przyszła pandemia. Kwiecień spędziliśmy na integracji z sąsiadami zza ściany.
Pod koniec kwietnia zrobilam badanie z krwi. Okazało się, że jestem w ciąży. Na pierwszej wizycie lekarz obstawił mnie lekami. Wizyty miałam co 3 tygodnie. Żadnych objawów ciążowych. Żadnych dolegliwości. Tylko mega duży brzuch.
Potem po badaniach wyszło że mam cukrzycę ciążową. Także walczyłam z nią już do końca ciąży.
Wbrew zaleceniom lekarza urodziłam naturalnie w niecałe 1,5h.Uparłam się na poród naturalny. Miałam mieć cc. Bo pierwsza ciąża zakończyła się cc. Do tego cukrzyca i jeszcze na koniec niby problem z przepływami.
W styczniu zostałam 2 raz mamą. Mamy teraz dwóch chłopaków.
Mam nadzieję że moja historia doda Wam sił i nadzieji że warto walczyć.
I dziewczyny moja sugestia nie sugerujecie objawiamy innych dziewczyn. Każda ciąża jest inna. U mnie w żadnej ciąży nie było ciążowych dolegliwości. Więc nie ma sensu niepotrzebnie się nakręcać.
Powiedzienia życzę Wam wszystkim.
 
To jest bardzo trudne i niestety te skrajne emocje po zajsciu w ciążę sie nie kończą. Powiedziałabym, ze wrexz sie nasilaja. Strach miesza sie z radością w zasadzie caly czas.
I dla swojego i dziecka musisz spróbować troche bardziej kontrolowac emocje, bo po Twoich wpisach widac, ze bardzo cienka jedt u Ciebie linia miedzy euforią, a zalamaniem. Nie zrozum mnie zle, to nie krytyka. Po prostu za chwile mozesz zobaczyć pozytywną bete, a wtedy takie hustawki, duze dawki stresu i wogole sa niewskazane. Wiec postaraj sie trochę wyciszyc glowe, sprobowac znaleźć w sobie troche spokoju i nadziei.
Masz kropka w sobie. W razie czego masz AZ 3 mrozaki. Chocbys nie chciała w to uwierzyc to w tym konkretnym momencie jest dobrze i nie ma sensu wkręcać sobie czego innego i snuc czarnych scenariuszy. Uszy do gory.
Oj tak święta racja nie każda ciąża to taki piękny czas spokoju bo może być różnie raz badania wychodzą lepiej innym razem mogą być gorsze i co wtedy? Płacz i depresja to nie wyjście, ale do wszystkiego trzeba dojrzeć emocjonalnie.
 
reklama
Cześć dziewczyny,

czytam Was teraz zza krzaków jak to tutaj piszecie :biggrin2: :biggrin2: :biggrin2:. Pisałam w 2018 na forum zadawałam kilka pytań. Więc raczej nie byłam tutaj osobą dużo piszącą i rozpoznawalną.
A teraz chciałam napisać Wam wszystkim, że warto walczyć wbrew wszystkiemu i wszystkim.
Może w skrócie opiszę moja sytuację.
W 2010 urodziłam syna.W ciąże zaszłam od razu beż problemów. Minęło kilka lat i chcieliśmy rodzeństwo dla syna. Niestety w 2017 roku jak się okazało po kilku latach moich męczarni bólowych, że mam endometriozę wiadomo może przeszkadzać w zajściu w ciąże ale też nie musi. Udało się nam i zaszłam w sierpniu 2017 ale szybko ciąża się zakończyła. Kolejne miesiące prób nie przynosiły efektów. W marcu 2018 przeszłam zabieg laparoskopowy usunięcia torbieli endometrialnej. Mój prawy jajnik został tylko w jakiejś małej części. Prosiłam lekarza żeby ratował wszystko co się da. Po zabiegu mieliśmy próbować dalej. Niestety nic nie wychodziło.
W czerwcu trafiliśmy do kliniki leczenia niepłodności w Czechach. Zrobililismy wszystkie badania podeszliśmy do stymulacji. Pobrano 10 jajek 9 zapłodniono. 8 zostało z nami. Wszystkie ponoć idealne. I zaczęliśmy transfery po 2 zarodki. Pierwszy transfer świeżaków. 6 poszło na zimowisko.
W rok i 4 miesiące wytrzaskaliśmy wszystkie nasze zarodki. W międzyczasie byłam też sama u inmunologa. Zrobilam wszystkie zalecone przez Panią doktor badania. Nic takiego mi nie wyszło co wskazywałoby na niepowodzienia. Do ostatniej próby pomimo idealnych wyników dołączyłam Intralipid. I niesty nawet on nie pomógł.
Byłam załamana i zrezygnowana. Jak Was czytam to wnioskuję, że w klinice niestety nie byłam dobrze prowadzona. Tam nikt badań po podaniu zarodków nie zlecał tak jak u Was. Nikt mi nie zmienił żadnych protokołów, leków niczego. Kasa szła a efektów zero.
W styczniu 2020 poszłam do lekarza z kliniki w której mamy opiekę prywatną żeby sprawdzić czy jest owukacja i jak to wygląda po ostatnim nieudanym transferze. Dostałam tam normalnie od lekarza obuchem w łeb. Wyszlam z gabinetu i wracając do pracy cała drogę przebaczałam. Doradził mi żebym usunęła macicę, endometrioza, mięśniaki i wygląd macicy wg niego żadnych szans na ciąże. A po co się męczyć. Zapytał czy rozważaliśmy z mężem adopcję.
Faktycznie zaczęłam się tematem adopcji interesować ale po pierwsze to nie jest takie łatwe, po drugie jak mi powiedziano pierwszeństwo mają pary bezdzietne, po trzecie nie dostalibyśmy maluszka tylko dziecko do 10 tego roku życia żeby różnica między dziećmi była ok 2 lat, po czwarte właśnie czas trwania wszystkich szkoleń i z tym związanych to jakieś 2 lata, po piąte ośrodek adopcyjny najbliżej nas łączył się z innym i pierwszeństwo mają już te osoby które zakończyły kursy i czekają na dzieci czyli kazali dzwonić w tym roku, po 6 te jak mi powiedziano w 2 różnych ośrodkach wcale nie jest tak że tych dzieci jest niewiadomo ile.... i jeszcze parę ciekawych rzeczy. Także bardzo szybko ta opcję przestaliśmy brać pod uwagę.
Ja starałam się przestać tylko o tym myśleć. Przyszła pandemia. Kwiecień spędziliśmy na integracji z sąsiadami zza ściany.
Pod koniec kwietnia zrobilam badanie z krwi. Okazało się, że jestem w ciąży. Na pierwszej wizycie lekarz obstawił mnie lekami. Wizyty miałam co 3 tygodnie. Żadnych objawów ciążowych. Żadnych dolegliwości. Tylko mega duży brzuch.
Potem po badaniach wyszło że mam cukrzycę ciążową. Także walczyłam z nią już do końca ciąży.
Wbrew zaleceniom lekarza urodziłam naturalnie w niecałe 1,5h.Uparłam się na poród naturalny. Miałam mieć cc. Bo pierwsza ciąża zakończyła się cc. Do tego cukrzyca i jeszcze na koniec niby problem z przepływami.
W styczniu zostałam 2 raz mamą. Mamy teraz dwóch chłopaków.
Mam nadzieję że moja historia doda Wam sił i nadzieji że warto walczyć.
I dziewczyny moja sugestia nie sugerujecie objawiamy innych dziewczyn. Każda ciąża jest inna. U mnie w żadnej ciąży nie było ciążowych dolegliwości. Więc nie ma sensu niepotrzebnie się nakręcać.
Powiedzienia życzę Wam wszystkim.
Co prawda odpaliłam dziś wino i jestem po wizycie w klinice naszej pierwszej no i sie popłakałam! ale Boże to niebywałe, cud kochana, cud! Z całego serca gratuluje i wiesz... W imieniu wszystkich dziewczyn dziękuję, że to napisałaś, ta historia dodaje skrzydeł ❤❤💘
 
Do góry