reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Krakowskie eko-mamy

kasienka - tylko jest różnica między dopiero co zsikaną pieluszką a przetrzymaną parę godzin w trakcie suszenia:-) i też piorę pieluchy razem z ciuszkami, w temp. 60 stopni ładnie się spierają i też daję dodatkowe płukanie.
 
reklama
Znalazłam ten wątek więc wrzucę swoje trzy grosze.
Zanim urodził się mój synek byłam bardzo napalona na pieluchowanie wielorazowe i noszenie w chuście.
Na początek kupiłam kilka otulaczy i kilka kieszonek, żeby spróbować obu opcji. Otulacze mamy zarówno w opcji "one size" jak i dopasowane do wagi dziecka. Kieszonki typu "one size". Muszę powiedzieć, ze nieco się rozczarowałam. W przypadku obu typów otulaczy zapięcia ( rzepy) są dość duże i tworzą twardy pas na brzuszku. Poza tym trzeba bardzo uważać, jak się wsadza wkład, bo jeśli coś się podwinie albo nierówno rozłoży w otulaczu to następuje przeciek. Wkładów używałam różnych - Eco pi, bambus, bawełniane frotowe, polarowe a także własnoręcznie szyte np. frote i bawełna.
Wraz ze wzrostem dziecka musi rosnąć chłonność wkładu, czyli w praktyce jego rozmiar. Sprowadzało się to do tego, że właściwą chłonność ( czyli taką, która bez przecieków wytrzyma choć jedno sikanie) uzyskiwałam dopiero pakując w otulacz np. poskładaną tetrówkę lub pieluszkę analogicznej do klasycznej tetry wielkości. W efekcie dziecko ma strasznie wielki odwłok w takiej pieluszce. Kieszonki... no cóż. Nigdy nie zdarzyło mi się, żebym mogła wymienić sam wkład, i to niezależnie od tego czy stosowałam go w kieszonce, czy traktowałam pieluchę jak otulacz. Może kiedyś trafię na otulacz idealny - nie rezygnuję całkiem z tej opcji, ale fanką wielorazówek nie zostałam.
Chusta natomiast to wynalazek genialny, strzał w dziesiątkę! Synek kocha być noszony w chuście, najczęściej uspokaja się i zasypia. Pies szaleje ze szczęścia jak widzi, że biorę chustę - wie, że idziemy na spacer.
Zamierzam w najbliższym czasie wypróbować jakieś nowe wiązania, bo Maks już samodzielnie trzyma główkę, a to otwiera przed nami nowe możliwości.
 
Do góry