Mój do drugiego roku życia był aniołem. Jak skończył dwa latka to jakby go coś opetalo. Darł się jakby go ze skóry obdzierano, na mieście urządzal dzikie awantury, kopał mnie, gryzł po ręku, nie chciał wejść do wózka to była masakra. Nie raz wychodziłam do drugiego pokoju i ryczalam tak mialam tego dosyć. Ale w naszym przypadku sprawdziła się metodą nie reagowania. Jak wpadał w histerię to nie reagowałam, zostawialam go w pokoju, on się darł, z czasem coraz krócej aż w końcu wiedział, że nic nie zyska tym swoim zachowaniem i mu przeszedl jakos ten etap. Trwało to kilka miesięcy. Nie miałam z nim pozniej jakoś większych problemów aż do 5 roku zycia, gdy poszedł do przedszkola. Ciężko mu było w przedszkolu, już nie będę się rozpisywać, ale nie ciekawe bylo to przedszkole, syn się zaczął moczyć, zrobił się bardzo nerwowy, zaczął strasznie pyskowac, mnie traktować jak wroga. Chodzilam z nim do psychologa, Pani psycholog stwierdziła, że w ten sposób odreagowuje te złe emocje związane z przedszkolem. Przestałam go puszczać do tego przedszkola, a od następnego roku przenieśliśmy go do innego i zupełnie inne dziecko. Teraz chodzi do pierwszej klasy i udaje wazniaka;-) czasami kłóci się ze mną i popyskuje też.