hej
Cris jest zdrowy to najważneijsze , chlop jak dąb
))
gratki za egzamin!!!
Iza oj wspóczuję ....bedziedobrze ...
witam koleżanke , nie martw sie szybko ci minie i n ie obejrzysz sie jak urodzisz
))
dziewczyny mam pytanko co do
becikowego i książeczki RUM-OWSKIEJ , jakie są aktualne wymogi bo co chwila się coś zmienia , Karola i Ivi w temacie?????
U MNIE POWOLUTKU ....maly sam juz sie budzi jak w zegarku co3 godziny na jedzennko i śpi, Czarek na razie dobrze znosi plan drugi , staram się , żeby nie odczuwał tego tak drastycznie .i jakoś mu organizuje czas , dobrze , że mam ogród bo inaczej to by byl uwięziony w domu ....wczoraj sama wskoczyalam na trampoline , ale dziko sie czułam , nie mogę się przyzwyczai , że nie mam brzuszka
))hi hi
)szkoda tylko , że jeszcze na dworek nie moge , ale jeszcze chwilkę ....
może w końcu w skrócie napisze jak mnie załapało
))
w nocy19 obudzilam sie z mokra wkładką, pomyślalam , boże co jest
nie trzymam moczu , nie dochodziło do mnie ,że to wody , potem sie przestraszyłam bo w końcu bylo tego dużo
więc poszlam pod prysznic ubralam sie , otuliłam Czarka i pobudka do teścia.... a ten chrapie w najlepsze , nie slyszą
l jak budziłam , więc się wycofalam i do wyrka , a nóż to fałszywy alarm (kompletnie nie wiem co ja sobie wyobrażalalm
)no ale nie mogłam usnąć bo zaczęły się skurcze i patrze na komórke a one są co 10 min , myślę no nie ma żartów idź ich obudź
....w końcu teściu sie ubrał i popruliśmy do wejerowa ...tydzień wcześniej jazda mi zajęla 25 minut wtedy 45 minut i myslalm , że urodzę w aucie
skurcze co 7 minut!!!!teściu jeszcze zajchalna stacje , umyl sobie przednia szybę
.....ale w końcu dojechaliśmy i werdykt padł : dzisiaj urodzisz ...:-(przestraszalam sie śmierć bo to w końcu byl 35 tydzień ....
położyli mnie na patologi dali chyba rozkurczowr , mialalm tak o 4 godzinie 2 cm , o 7 juz 6 i wzieli strzelili lewatywke brrrr
i na porodowkę , tam wywiad z wampirem, między czasie skurcze
co 7 minut i co 5 min telefon
!!!!!o 9 wskoczyłam pod prysznic i na piłkę i tak tam skakalalam może prze z 45 minut na przemian z prysznicem....i się zaczęło , oj nie wiedzialam jeszcze co ,mnie czeka , myślałam , że obgryzę pazury
, o 10 , 25 Maciuś się wydostał , powiem wam opieka i położone rewelacja-mistrzostwo świata!!!!!!, w szoku jestem!!!!!!normalnie kocham te kobiety
tak mi pomogły , bo ja zielona w oddychaniu , oj namęczyły sie sie zemną
, juz potem nic nie kontakowalalam tylko usłyszałam , że mały ma znamię na głowie , ale jakoś w tym zmęczeniu mało mnie to obchodziło , dopiero 9 punktów za skórę bo był siny , miał szyjkę owinięta dwa razy pępowiną:-(....i tak teraz myślę , że dobrze się stało , że tak wcześnie urodziłam ....
czarek ię obudzil dokończe później...pa
cieszę sie , że ten poród byl dla mnie pozytywnym wydarzeniem , choć nie przeczę , że bolało i wszystkie okoliczności tego porodu to byla masakra
ale mam porównanie he he
.....he he dobrze , ze to trwalo naprawdę bardzo krotko , bo nie raz slyszalalm o dlugich akcjach porodowych , ja wlaściwie mialam godzinke.....
wszystko sie dopiero późiej zaczęlo komplikować:-(, powiedzieli , że wezmą go do inkubatorka na 3 gdziny i dadzą spowrotem , tylko nagrzać i podadzą do karmienia ....., mijaly 3 godziny ja uz leżalalm w sali z mamuską , ktora tulila swojego malucha a ja leże i leże
, ptam się a oni , że zaraz ..i tak następna godzina ...kuźwa myslalam , że umrę , mysli czarne i zarazem wielki wkurw , że nie moge wstać i iść na ten oddzial neonatologii...wogole dziwinie się czulam bo jeszcze mialam drgawki po pordzie, glodna z bolącym dupskiem
, zjadłam pakę biszkoptów i wstałam, doczolgalam sie do drzwi i myslalm , że padne na mordkę
ale doszlam o odzialu i powiedzieli , ze jjz nie jest w inkubatorze tyle , ze jest jeszcze taki nie dogrzany i niech leży razem z wczęsniakami potem napewno mi go przywiozą ....i znowu czekalam i czekalam:-
frown:, naprawdę czułam sie trasznie bo tak bardzo chcialam go utulić:-(, pytalalam się czy moge chociaż go nakarmic i przystawić do persi , a oni , ż epewnie , że beda mnie wołać jak się obudzi i kupa nie wołali a ja znowu w stresie
.....w końcu zaatakowalam pani dokor i powiedziała mi , że na noc lepiej , żeby jeszcze tam leżal na obserwacji , ok -odpuściłam, ale uparłam się z tym karmieniem
, o bylo dla nich oczywiste , że spoko bedą wołać....i nie wołali ,
dostalam go dopiero w niedziele popoludniu, oj jaka ja bylam szczęśliwa
, zaczęlam go karmic , cycki wielkie , mleka palno i jaka ulga bo mnie juz sraszyli liśćmi kapusty
....porobili mu badania i znowu zabrali, i juz wtedy padła diagnoza o przetaczaniu krwi i naświetlaniu , że sreduszko chore i pelno dolegliwości jakie ją wcześniaki ale , że to razem to trzeba obserwować....leżal tak sobie tam juz przez tydzień...dobre co to juz mnie wolali na karmienie bo porozomiawalam sobie z panią doktor.we wtorek wyniki wyszly troche lepiej , ale mam 12 lipca jechać z powrotem do szpitala,
jeszcze wam napiszę jak mąż zareagował, zadzwonilam do niego o 6 rano i moie cześć kochanie co tam slychać , a ten , że zmęczony a ja go budzę
ja do niego , że od 2 nie śpię i nie narzekam
i jestem w szpitalu a on w szok , i się pyta czy zostanę tak jak z Czarkiem na podtrzmaniu
a ja , że mam skórcze i dzisiaj urodzę ...jego odp:he henie żartuj, jak zadzwoniam po 10 , że juz po nie wierzyl i przerazony , że tak wcześnie...:-(zabukowal bilety i przylecial w nocy...cale szczęście