reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Jakie się człowiek czuje fizycznie po łyżeczkowaniu?

WITAM CIEBIE!
iwonka 2b - pytasz czy miałam narkozę?! NIE! - nic takiego nie dostałam.
Powiem ci że dla mnie to był szok, ja nie wiedziałam co sie ze mna dzieje, trafiłam do szpitala juz prawie w nocy bo była 22.30 - byłam przerazona i cały czas płakałam. Położna mnie uspokajała i wogóle, ale nie potrafiłam przestac płakać, dostałam jakis zastrzyk uspokajajacy, ale...nie zaw iele to pomogło chyba... Potem zabrano mnie na sale i pani doktor wykonała zabieg - trwało to w sumie krótko - ale to co tam czułam to nie zapomne nigdy! Dostałam jakiś zastrzyk przeciwbólowy - niby mniej mnie bolało, ale szczerze powiem że nie wiem jakby było bez tego zastrzyku. Popłakałam sie tam strasznie i odwieziono mnie na sale. Było juz koło północy, więc mogłam iśc spać, ale....NIC Z TEGO! - nie udało się zasnąć - położna która miała nocna zmianę, była bardzo pomocna - co chwile przychodziła do mnie i sprawdzała czy wszystko ok! - w koncu dostałam zastrzyk uspokajający - ale i tak nie zasnęłam do rana... TO BYŁO JAK JAKIŚ ZŁY SEN, KTÓRY NIE CHCE SIĘ SKOŃCZYĆ!
Co do "pocieszenia" to u mnie było tak samo - ..."ma pani juz jednego synka, a teraz, no cóż tak się czasem zdarza we wczesnej ciąży - poresztą to sam poczatek - dopiero 6 no 7 tydzień, więc..niby nie zdążyłam sie jeszcze przyzwyczaić"... - ale jakoś dal mnie..to nadal jest wielki ból i nic na to nie poradze...
Jak wróciłam do domu, jeszcze trochę plamiłam i miałam dziwne bóle brzucha, przeleżałam kilka dni w łóżku, bo niby było wszystko ok - ale..jednak czułam się FATALNIE.
a teraz... cóż wczoraj skończyło mi się zwolnienie - i dzis już muszę wracać do pracy, mam akurat drugą zmiane - ponoć 7 dni i powinnam dojść do siebie... - ale SZCZERZE CI POWIEM, ŻE DALEJ NIE POTRAFIE O TYM ZAPOMNIEĆ! :(((

bardzo mi przykro :( to okropne czuć to co Ci robią z maleństwem :(
u mnie było chociaż pocieszające że spałam i nie czułam tego co robią!!!!
dziwne że nie miałaś narkozy z tego co wiem to takie zabiegi właśnie pod taką forma znieczulenia się wykonuje
:(
i coś krótko masz to zwolnienie przeciętne zwolnienie poszpitalne jest 2 tyg!!!
mnie ze szpitala wypuścili dopiero po kontrolnym usg że już wszytko jest ok.

no niestety psychika dłużej dochodzi do siebie :(
mam tylko nadzieję że będę mogła mieć dzieci, a ta nadzieję rozbudzają we mnie dziewczyny z tego forum, które są właśnie w ciąży albo już urodziły swoje skarby :)

pozdrawiam serdecznie
trzymaj się cieplutko
będzie dobrze, musi :*
 
reklama
iwonka 2b - powiem ci tak, ze mój zabieg trwał naprawdę kilkanaście minut w sumie, ja trafiłam do szpitala juz z poronieniem w toku. Duzy krwi straciłam w domu, tam tez podczas krawienia miałm juz małe skrzepy, więc... pani doktor w szpitalu zrobiła zabieg tylko, żeby doczyścic resztki poprostu, żeby np, nie wdało się zakażenie... - jak mi powiedziała, fakt macice miałam juz "fajnie powiekszona", ale co z tego...
No nic juz nie zrobie, staram sie mysleć pozytywnie i wierzę, że juz niedługo, znowu bede w ciązy i wtedy mój synek bedzie juz miał rodzeństwo...
...za tydzień ide do swojego lekarza, zobaczymy co tam wyjdzie...
 
Witajcie.
Na tym wątku jestem nowa chciałabym też powiedzieć o swoim przeżyciu.
W ciąże zaszłam 27 listopada ubiegłego roku nie starałam się długo wszystko tak jakoś gładko poszło.
Nie była to wpadka bo był to dzidziuś planowany. Gdy zrobiłam pierwszy test był to jeden dzień przed moją @, wyszedł pozytywnie czyli dwie grube kreski nie dowierzałam więc pojechaliśmy po test kolejny:), wspomnę jeszcze, że ten poprzedni czekał na mnie już ponad tydzień lecz bałam się go zrobić bo bałam się, że nic z tego nie wyszło.
Ale jako mama już wiedziałam, że coś w środku mojego brzusia się tam przewraca w sensie takim, że czułam zmiany tak chyba reagował organizm jak na pewno każdej z Nas. Udałam się do Pani doktor i powiedziała, że nic nie widzi widzi zmiany w macicy tak jakby Ona przygotowywała się na zagnieżdżenie, ale ja wiedziałam, że Mam największy skarb pod słońcem, kazała przyjść za 2 tyg te 2 tyg były dla mnie tak strasznie ciężkie bo tak bardzo chciałam mimo, że wiedziałam, że mam tą małą iskierkę.
I pani doktor pokazała mi to był dokładnie 6tyd i 4 dzień ciąży bijące serduszko mojego aniołeczka to było piękne uczucie zaraz pojechałam do apteki i wykupiłam leki i witaminki, które przepisała mi Pani doktor.
Moja ciąża była ciężka pod względem mdłości nie było obok mnie nikogo oprócz mojej mamy i miski, która leżała sobie zawsze ze mną jak najlepsza przyjaciółka.
Mówiłam do brzucha mimom,że dzidzia miała 7tyg śpiewałam jej kołysanki teraz każde słowo wzbudza we mnie tak głębokie emocje, że coś strasznego tak bardzo kocham mego aniołeczka.13 stycznia zaczęłam mieć bóle i bardzo silne krwawienie wiedziałam, że w jednej chwili straciłam wszystko.
Pojechałam do lekarza wypisała mi kierowanie i powiedziała, że Ona już nic nie widzi bo nic nie ma tylko resztki 19 stycznia miałam zabieg.
We wszystkie te dni byli ze mną rodzice i najbliższy przyjaciel,który teraz jest najbliżej tamten niestety się nie spełnił w roli.Nie było go wtedy jak poroniłam jak byłam na sali jak cierpiałam.
Dziś ja jestem gotowa na dziecko, ale Marcin jeszcze nie do końca, ale wiem, że kiedyś Wszystko wróci do normy i kruszynka moja wróci do mamusi.
Obwiniam się za to bo może gdyby nie ten stres nie wszystkie okoliczności nie było by tego i teraz byłabym w 21 i 2 dniu ciąży.
Badania Hisp. nie wykazały niczego.
Nie ma żadnych złogów żadnych pozostałości nic.
Kocham ją najbardziej na świecie i jeśli ktoś kto odpowiada za Nasze życie da mi szansę na kolejną pociechę będę ją lub go kochała za dwoje.


Zabieg miałam 19 stycznia jak się czułam jak mnie na oddział jednodniowy przyjęli to czułam się pusto widziałam starsze kobiety od Siebie też na łyżeczkowanie, ale z innych powodów mnie się pytano non stop co tu robię, jaka była przyczyna coś strasznego ja rozbita bałam się tego zabiegu,i miałam wrażenie, że nikt nie współczuł tylko pyta się z czystej ciekawości.
Miałam robione przed zabiegiem różne badania i widziałam kobietę na korytarzu chyba miejsc nie było jak rodziła chyba miała już skurcze, a ja taka przybita jeszcze musiałam na to patrzeć:(
Ogólnie zabieg jak każda wie trwał kilka minut nie wiem dokładnie ile może z 5 może więcej.
Byłam usypiana.Nic nie bolało.Przebudziłam się na łóżku z watą pomiędzy nogami i tylko trochę krwi było.Czułam się pusta.............sama......
Do domu jak przyjechałam leżałam, ale króko bo czułam się bardziej przybita wolałam coś robić dopiero na 2 dzień jakoś mnie wszystko bolało.
Najbardziej źle czułam się psychicznie wszystko inne dało się przeżyć:(
 
marc - zapalam światełko dla twojego maluszka... widze, że tez przeżyłaś i powiem ci że to jest bardzo ciężkie uczucie i nikt tego tak nie zrozumie, jak druga mam która w podobny sposób straciła swoje dziecko... Ja tez straciłam maleństwo, w sumie na poczatku ciązy bo był to 6/7tydzień, ale mimo wszystko także bardzo bardzo bolało, i tak naprawdę dalej....BOLI! od tego zdarzenia mineło dokładnie 11 dni. 6 kwietnia miałam zabieg i straciąłm moje maleństwo... pamietam to jakby to bylo wczoraj. Fakt, żyje kolejnym dniem, dalej do przodu...ale...jest bardzo ciężko. Ja w przeciwieństwie do ciebie mam męża i 2 letniego synka, ale mimo to czuje się bardzo samotna z tym co mnie spotkało...
Ale staram sie pomalutku wierzyć, że będzie dobrze, że moja Kruszynka
[*] jeszcze kiedyś będzie u mnie w brzuszku. Jedna z koleżanek na forum powiedziła mi: "Dzieci nie odchodzą, tylko zmieniają czas swojego przyjścia..."
P O Z D R A W I A M gorąco :)
 
:* dziękuję za te słowa kochana:*
Ja też wspólczuję bardzo boli bolało i będzie boleć to na pewno wiem po Sobie.
Zapalam światełka za Wszystkie Nasze aniołeczki
[*]
Musimy trzymać się razem:)
 
marc zapalam świeczkę
[*] przykro mi rozumiem co czułaś i czujesz :(
madaz832 no moje poronienie wyglądało inaczej niż u Cibie czy marc
ja miałam poronienie chybione, czyli całość oni mi usuneli podczas zabiegu :(
bez wcześniejszego krwawienia bóli itp
u mnie wczoraj minęły 2 miesiące od tego wszystkiego
kręciłam się całą noc sny miałam okropne :(

nie zapomni się tego nigdy ale trzeba iść do przodu :( trzeba mieć siłę aby skarby wróciły do nas pod serce i przetrwały 9 miesięcy aby urodziły się zdrowe bo kochane na pewno będą

pozdrawiam Was serdecznie trzymajcie się cieplutko :*
 
Ja miałam ten zabieg 4 dni temu ale nie z powodu poronienia tylko pozostawienia kawałaka lożyska po porodzie:no: zazwyczaj takie cos wychodzi po tygodniu od porodu u mnie wyszło dopiero miesiąc lekarz który mnie badał powiedział ze cieszy sie ze ze mna rozmawia bo mogło się to skończyć inaczej:angry: krwawie cały czas od zabiegu mam nadzieje ze sie to skończy niedługo
 
Ja miałam podobną sytuację jak magdaz832, też trafiłam do szpitala z poronieniem w toku i tez już w domu straciłam dużo krwi, do tego miałam bóle krzyżowe. tyle, ze to był 21tc i dzieciątko duże już, więc najpierw rodziłam i po tym miałam łyżeczkowanie. Bez narkozy, bez zastrzyków przeciwbólowych. Dostałam "głupiego jasia" chyba tylko po to, żebym z fotela nie uciekła. Zabieg na pewno trwał chwilkę ale dla mnie i tak za długo, pamiętam tylko okropny ból. Ja jakoś długo krwawiłam po tym bo tak koło 10 dni, a do teraz nie mogę patrzeć na krew z @ bo kojarzy mi się z tamtym wydarzeniem :no: :no:Brzuch chyba nawet nie bolał mnie, może tylko trochę jak wróciłam do domu.

Przytulam was i zapalam światełka dla waszych aniołków
[*] i wierzę, że będzie jeszcze dobrze
 
Witam Was dziewczyny...

Jestem drugi raz po łyżeczkowaniu. Pierwsza ciąża obumarła w 9 tygodniu i mojego maluszka straciłam 17 grudnia 2009r. Długo nie mogłam sobie z tym poradzić. Tym bardziej, że nie miałam żadnych objawów ,że cos jest nie tak. Zero krwawienia , żadnych bóli. Po prostu moja ginekolog wykryła,że serduszko nie bije. I tak o musiałam sobie sama podjąc decyzję czy chcę usunąc tą ciążę. To była jakaś masakra. Niedługo po tym w kwietniu drugi raz spotkało mnie szczęscie. I znowu nie trwało długo. Tym razem zaczełam plamić w domu. W szpitalu spędziłam ponad tydzień, żeby zrobić wszytskie badania ii usłyszeć to samo. Wczoraj (15 czerwca) straciłam mojego maluszka również w 9 tc. Nic nie boli bardziej niż serce. Pobolewa mnie w dole brzucha i mam lekkie krwawienie. Ale jest to niczym w porównaniu z tym co przeżywam po raz drugi.
Straciłam nadzieje, że kiedykolwiek mi się uda:(
 
reklama
Fizycznie? Jak młody bóg. Do szpitala trafiłam w 10 tyg. i 6 dniu ciąży, z lekkim plamieniem. To był 03.06, Boże Ciało, więc w szpitalu wszystko stało - żadnych konkretnych badań. Ponieważ plamienie się nasiliło, dostałam duphaston, asmag i kroplówkę - podobno na zatrzymanie krwawienia. Chciałam usg. Chciałam wiedzieć czy mamy o co walczyć, czy maleństwo żyje, miotałam sie między nadzieją a zwątpieniem, błagałam los żeby kruszynka przetrwała. Plamienie ucichło po lekach, wydawało się że jest w miarę ok. Nazajutrz przed południem usg. "Przykro mi bardzo, pani ciąża obumarła, mamy tu ośmiotygodniową ciążę a pani ma w karcie 10 tygodni." Właśnie skończyliśmy 10 tydzień. Wieczorem zabieg w narkozie - spokojnie, bez bólu, po zabiegu 1 ketonal dopyszcznie, żadnych sensacji, lekkie krwawienie które nazajutrz już przeszło w plamienie zaledwie... Po kilku dniach ustało zupełnie. Nazajutrz wyszłam ze szpitala, po południu siadłam na motocykl i wydarłam przed siebie na całe popołudnie. Żeby nie zwariować. Fizycznie czułam się świetnie. Tylko dusza wyje do dziś.
 
Do góry